Putin nie walczy z granicami, ale z precedensem. A Ukraina włożyła kij w imperialne szprychy. I za to właśnie jest karana [OPINIA]
Zdjęcie: Prezydent Rosji Władimir Putin, Moskwa, Rosja, 19 grudnia 2025 r.. W tle mapa Ukrainy (zdj. ilustracyjne)
To nie granice Ukrainy są prawdziwą stawką tej wojny. Nie chodzi też o NATO, gaz czy mapy sprzed trzech wieków. Rosja Putina walczy z czymś znacznie groźniejszym: z dowodem, iż postsowieckie państwo może być wolne, demokratyczne i europejskie. Ukraina burzy mit, na którym Kreml zbudował swoją władzę — iż imperium i autokracja to "naturalny porządek". Dlatego fakty, traktaty i referenda są ignorowane, a historia przerabiana na propagandę. Ta wojna to nie spór o terytorium, ale o to, czy XXI wiek wygra z XIX.
