Putin wie, iż kończy mu się czas. „Rosjanie osiągnęli maksimum. W rosyjskich magazynach zabraknie czołgów i wozów bojowych”

news.5v.pl 1 tydzień temu

Po kilku miesiącach intensywnych walk o Awdijiwkę Rosjanom udało się w końcu przełamać ukraińską obronę na wschód od zakładu koksowniczego i przeciąć jedyną asfaltową drogę służącą do zaopatrywania garnizonu stacjonującego w południowej części miasta.

Sytuacji nie uratowało choćby wysłanie do walki 3. Brygady Szturmowej, uważanej za jedną z najlepiej przygotowanych do walki jednostek Sił Zbrojnych Ukrainy (SZU). Dowództwo musiało w pośpiechu nakazać wojsku wycofanie się z miasta.

Odwrót nie był najlepiej zorganizowany. Żołnierze wycofywali się polami i polnymi drogami, a choćby zostawili Rosjanom trochę sprzętu. Niektórzy z nich — pozostawieni na stanowisku w centrum miasta (tzw. pozycji Zenit) z powodu niemożności ewakuacji rannych zostali zastrzeleni przez zbliżających się rosyjskich żołnierzy. Warto jednak zwrócić uwagę, iż zdobycie Awdijiwki srogo kosztowało Rosjan — niektóre szacunki mówią choćby o 17 tys. zabitych.

Wśród przyczyn upadku Awdijiwki — oprócz ilościowej przewagi rosyjskich sił zbrojnych — obie strony podkreślają regularne uderzenia bombami szybującymi zdolnymi do niszczenia fortyfikacji (mówimy o kalibrach rzędu od 500 kg do 1,5 tony). Wydaje się, iż siły ukraińskie nie znalazły adekwatnej odpowiedzi na to zagrożenie, chociaż dowództwo Sił Powietrznych SZU wielokrotnie podawało, iż Ukraińcy zestrzeliwali rosyjskie myśliwce Su-34 służące do przenoszenia tych bomb.

Rosyjska prowizorka

Kolejnym wyzwaniem dla sił ukraińskich po wycofaniu się z Awdijiwki jest słabość linii obrony położonych dalej za frontem. Według serwisu DeepState, który monitoruje sytuację na froncie, deklarowane przez dowództwo SZU „przygotowane pozycje” okazały się zupełnie nieprzystosowane do potrzeb.

W rezultacie wycofujące się siły nie były w stanie ufortyfikować się na linii Stepowoje — Lastoczkino — Opytne na zachód od Awdijiwki i musiały wycofać się na linię Berdyczów — Orłowka — Tonienkoje — Wodianoje. Sytuacja z fortyfikacjami tam też pozostawiała wiele do życzenia, ale obronę wspomagał łańcuch w większości sztucznych zbiorników wodnych. Pokonanie tej linii obronnej zajęło rosyjskim siłom zbrojnym ponad miesiąc i wiązało się z poważnymi stratami.

Podobna sytuacja miała miejsce po ostatecznym zdobyciu Marinki. Po rozszerzeniu strefy kontroli wokół miasta rosyjskie siły zbrojne ugrzęzły w walkach w sąsiednich miejscowościach, podczas gdy perspektywy dotarcia do Wuhłedaru pozostają mgliste.

Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest wyjątkowo niska jakość nowych żołnierzy kontraktowych, którzy często nie są odpowiednio wyszkoleni, oraz dowódców „średniego szczebla” do poziomu brygady włącznie. Konsekwencją tego są „ataki mięsne” bez minimalnego niezbędnego wsparcia zwiadowczego, artyleryjskiego i UAV.

Próbując zachować czołgi, Rosjanie wzmacniają pancerz tak bardzo, jak tylko mogą, rezygnując choćby z możliwości obracania wieżyczki (tym samym skutecznie ograniczając ich rolę do dział szturmowych wspierających piechotę).

Oczywistym jest, iż przy braku dużych dostaw pojazdów opancerzonych np. z KRLD czy Chin sytuacja Rosji będzie się przez cały czas pogarszać — według niektórych źródeł w 2026 r. w rosyjskich magazynach zabraknie czołgów i wozów bojowych, a tempo „uzdatniania” i modernizacji sprzętu nieuchronnie spadnie ze względu na zły stan pozostałych zasobów (co do zasady, z magazynów najpierw wyciąga się lepiej zachowane egzemplarze, a później sięga po te gorsze).

Z Krynek do Biełgorodu

Chociaż przez ostatnie sześć miesięcy w centrum uwagi znajdowała się głównie Awdijiwka, to nie był to bynajmniej jedyny obszar, w którym rosyjskie siły zbrojne próbowały osiągnąć przewagę.

Wolfgang Schwan / Anadolu Agency/ABACAPRESS.COM / PAP

Żołnierze ukraińscy w okopach pod Kreminną, 6 kwietnia 2024 r.

Nieprzerwanie realizowane są walki o ukraiński przyczółek w Krynkach na lewym brzegu Dniepru. Chociaż wioska jest całkowicie zniszczona, a okupujący ją żołnierze spędzają większość czasu w podziemnych schronach, to Rosjanie nie byli w stanie odzyskać pełnej kontroli nad tą miejscowością.

I to pomimo oświadczeń Putina i Szojgu – a choćby filmu przedstawiającego rosyjskich żołnierzy osadzających flagę Rosji na jednym ze zniszczonych budynków (po wykonaniu tej misji gwałtownie się wycofali).

Straty w sprzęcie obu stron przez cały czas rosną, a SZU doskonalą zdolności uderzeniowe dronów i umiejętności przechwytywania wrogich maszyn (w tym dzięki własnych dronów). Rosyjskie siły zbrojne nie pozostają dłużne, wykorzystując drony z elementami AI, aby umożliwić dronom-kamikadze autonomiczne ataki.

W obwodach zaporoskim i donieckim siły rosyjskie próbują wrócić do stanu sprzed kontrofensywy SZU latem 2023 r., czyli wyeliminować ukraińskie wtargnięcia we własne linie obrony. Jak dotąd nie udało im się jednak odzyskać kontroli nad ani jedną osadą, choć DeepState pisze o groźbie utraty przez Ukraińców miejscowości Robotyne, która została wyzwolona w krwawych walkach latem 2023 r.

Pod Bachmutem rosyjskie siły zbrojne zdołały w niektórych miejscach odepchnąć Ukraińców na pozycje, z których rozpoczęła się kontrofensywa SZU. Rosjanie posuwają się teraz w kierunku Czasiw Jaru, a choćby pojawili się na jego wschodnich obrzeżach.

Na północ od Bachmutu rosyjskie siły zbrojne zwiększają presję na Biłohoriwkę, która jest jedynym ośrodkiem kontrolowanym przez Ukraińców w obwodzie ługańskim. Rosyjskie drony mają tam podobno przewagę, ale mimo to Rosjanom jak dotąd nie udało się odbić osady wyzwolonej przez Ukraińców jesienią 2022 r.

Na terenie niewielkiej części obwodu charkowskiego, którą kontrolują siły rosyjskie, nie ma jeszcze oznak wznowienia w dużej mierze nieudanej ofensywy na Kupiańsk. Można to częściowo wytłumaczyć działaniami w obwodzie biełgorodzkim jednostek SZU, które pozycjonują się jako rosyjska zbrojna opozycja.

Mówi się, iż Rosjanie musieli wycofać część sił, aby osłonić granicę — ogólnie jednak operacja była znacznie mniej udana niż podobne działania w 2023 r. W ramach tych rajdów nie udało się bowiem zdobyć żadnego przyczółka, a potwierdzone straty SZU w sprzęcie znacznie przewyższały rosyjskie (choć nie są one tak ogromne, jak można przeczytać w komunikatach rosyjskiego Ministerstwo Obrony).

Wojna w powietrzu

Brak poważnych zmian terytorialnych na froncie po zdobyciu Awdijiwki można tłumaczyć m.in. rosnącą liczbą dronów na polu bitwy. Te urządzenia zmieniły neutralny pas między pozycjami stron w rodzaj „martwej strefy”, w której jakikolwiek ruch jest utrudniony zarówno w dzień, jak i w nocy.

Co więcej, siły rosyjskie zaczęły zdawać sobie sprawę ze swojej przewagi w broni dalekiego zasięgu i latających dronach zwiadowczych. W sieci pojawiają się nagrania rosyjskich bezzałogowych statków powietrznych przeprowadzających ataki na Zaporoże i Charków. Takie ataki są również wykorzystywane do zakłócania logistyki frontowej SZU poprzez niszczenie mostów i przepraw.

EPA/HANNIBAL HANSCHKE / PAP

Wyrzutnia HIMARS w obwodzie chersońskim, 5 listopada 2022 r.

Rosjanom najwyraźniej udało się również do pewnego stopnia skrócić czas między wykryciem celu a jego uderzeniem. Siłom Kremla udało się trafić w najmniej jedną wyrzutnię rakiet HIMARS oraz w jedną wyrzutnię systemu obrony przeciwlotniczej Patriot. SZU z kolei przez cały czas atakują zachodnimi pociskami manewrującymi, ale liczba takiej amunicji jest ograniczona.

Inaczej wygląda dziś również walka powietrzna. Naloty ukraińskich dronów na terytorium Rosji stały się niemal codziennością. Kijów odniósł znaczne sukcesy w uderzeniach na rosyjskie rafinerie, co już doprowadziło do ograniczenia eksportu benzyny przez Rosję i zmniejszenia produkcji tego paliwa. Inne ataki – tj. na rosyjskie lotniska — były generalnie mniej skuteczne.

Z kolei rosyjskie siły zbrojne prowadzą własną kampanię nalotów na terytorium Ukrainy — do marca informowano głównie o niszczeniu obiektów kompleksu wojskowo-przemysłowego; później wznowiono naloty na infrastrukturę energetyczną, bardziej niszczycielskie niż zeszłej zimy.

Jest to częściowo spowodowane użyciem nowej amunicji. Mowa o bombach lotniczych UMPB D-30 oraz rakietach Kh-69. w tej chwili siły rosyjskie koncentrują się głównie na atakach nie na podstacje dystrybucyjne, ale na obiekty wytwarzające energię — m.in. elektrownie wodne oraz cieplne.

Więcej czołgów z magazynów Rosjanie nie wyciągną

Nic dziwnego, iż przywódcy Rosji dążą do pozbawienia energii ukraińskich przedsiębiorstw kompleksu obronno-przemysłowego. Logika wojny na wyniszczenie wymaga z jednej strony zniszczenia jak największej ilości sprzętu i siły ludzkiej wroga, a z drugiej — maksymalnego utrudnienia uzupełniania tych strat.

Jeśli mówimy o drugim punkcie, to działalność ukraińskiego „przemysłu obronnego” jest jedyną rzeczą, na którą Federacja Rosyjska może bezpośrednio wpływać — a działania te ostatnio nabierają tempa.

Jednak wysiłki Ukrainy są niewystarczające nawet do zrekompensowania strat na froncie. Zolność SZU do utrzymania pozycji zależy od zachodniej pomocy wojskowej.

Główny element tej pomocy, w postaci pakietu o wartości 61 mld dol. z USA, już nadchodzi. Swoje dokładają też państwa europejskie. Powstało kilka międzypaństwowych koalicji organizujących dostawy różnych rodzajów broni. Wzrasta produkcja dział artyleryjskich i amunicji. Ważna jest w tym kontekście inicjatywa Czech. Praga służy w tej chwili jako pośrednik w dostarczaniu amunicji za całego świata.

Problemy z uzupełnianiem strat mają jednak także rosyjskie siły zbrojne. Deklarowane przez władze dostawy czołgów i wozów bojowych za 2023 r. są imponujące (odpowiednio 1 tys. 530 i 2 tys. 518 sztuk), ale najprawdopodobniej nie pokryły one choćby strat na froncie. Ponieważ Kreml nie radzi sobie z zapewnieniem wystarczających dostaw, na froncie pojawiają się przestarzałe maszyny z czasów radzieckich.

Rosjanie mogą się pochwalić, iż liczba planowanych zrzutów bomb lotniczych przekroczyła 2 tys. miesięcznie, a produkcja dronów Shahed i rakiet pozwala na regularne naloty na terytorium Ukrainy. Jedynym obszarem, w którym rosyjskie siły zbrojne nie zdołały jeszcze osiągnąć pewnej przewagi lub przynajmniej parytetu z SZU są małe drony szturmowe. Wojenni blogerzy obwiniają za to państwo, które „kupiło 1 mln dronów z jednym typem systemu na pokładzie, więc kiedy wróg znalazł na nie sposób, to ów 1 mln dronów stał się stosem części”.

Jeśli chodzi o żołnierzy, to rosyjska armia nie doświadcza tak już dotkliwych niedoborów, które ograniczałyby działania ofensywne. Napływ nowych rekrutów (choć mniejszy niż w 2023 r.) w połączeniu z jeńcami i zagranicznymi najemnikami pozwolił nadrobić straty na froncie, choć jakość szkolenia nowych żołnierzy pozostawia wiele do życzenia.

Znacznie gorzej wygląda sytuacja w SZU, gdzie skargi na brak ludzi są przynajmniej tak samo częste jak na brak amunicji. Nie wiadomo jeszcze, jak skuteczna okaże się nowa ustawa mobilizacyjna, przewidująca sankcje dla „uchylających się”, których liczba może iść w setki tysięcy. Problem uzupełnień zmusza Ukrainę do co najmniej odroczenia obiecanej demobilizacji żołnierzy walczących od lutego 2022 r., podczas gdy Rosja choćby tego nie rozważa (pomimo protestów zmobilizowanych).

Plany i prognozy

Pomimo oświadczeń o planowanej, nowej ukraińskiej kontrofensywie oczywiste jest, iż SZU spędzą większość 2024 r. w defensywie. Kijów przygotowuje się do tego, przeznaczając fundusze na budowę linii obronnych przypominających „Linię Surowikina”, która powstrzymała ukraińską kontrofensywę na południu w 2023 r.

Michael Kofman, jeden z czołowych zachodnich ekspertów do spraw wojny rosyjsko-ukraińskiej uważa, iż przy wystarczającym wsparciu Zachodu i problemach z uzupełnieniami Ukraina będzie w stanie utrzymać w tym roku front, po czym przewaga Rosji może zacząć się kurczyć.

Nie jest też do końca jasne, jak dokładnie Rosja zamierza wygrać wojnę. Rusłan Puchow, dyrektor Centrum Analiz Strategicznych i Technologicznych – think tanku bliskiego rosyjskiemu ministerstwu obrony — uważa ukraińską obronę za „dość stabilną” i wiąże ewentualne sukcesy sił rosyjskich z koniecznością podjęcia nowych działań mobilizacyjnych.

Nowa mobilizacja zależy od decyzji o podjęciu ewentualnej ofensywy na Charków, ponieważ nie można tego zrobić obecnymi siłami. Jednak Kreml może nie zdecydować się na taki środek (zwłaszcza, iż zmobilizowane oddziały prawdopodobnie nie otrzymają wystarczającej ilości sprzętu), pozostawiając wojnę na obecnym poziomie intensywności i z głównym celem, czyli zajęciem całego obwodu donieckiego.

Biorąc pod uwagę obecne tempo ofensywy, przez cały czas nie jest jasne, jak dokładnie to zrobić. W związku z tym Kreml może mieć tylko nadzieję albo na całkowite wyczerpanie się SZU w wyniku niepowodzenia mobilizacji i/lub niewystarczającej zachodniej pomocy wojskowej, albo na katastrofę humanitarną wywołaną zniszczeniem infrastruktury energetycznej i grzewczej.

Tak czy inaczej, wojna rosyjsko-ukraińska nabrała charakteru wojny na wyniszczenie, w której główną rolę odgrywają nie operacje na froncie, ;ecz straty bojowe stron i szybkość ich uzupełniania (do tego trzeba też doliczyć zdolność do mobilizacji zasobów społeczeństwa i gospodarki oraz wolę polityczną walczących stron i ich partnerów).

W tych warunkach możemy spodziewać się, iż obie strony rozszerzą swoje uderzenia na „wrażliwe” cele na tyłach w nadziei na zachwianie stabilności gospodarczej i politycznej wroga oraz zmuszenie go do negocjacji, na które żadna ze stron nie wydaje się jeszcze gotowa (a przynajmniej nie na warunkach akceptowalnych dla przeciwnika).

Idź do oryginalnego materiału