Rolnik z Wohynia bohaterem internetu. Jego postawę i wiedzę chwalą wszyscy

natemat.pl 2 dni temu
Fan starych motocykli, zespołu rockowego KSU i hodowca świń – mowa o rolniku z Wohynia, na którego pole spadł rosyjski dron. Postawa tego mężczyzny i to jak opowiadał o budowie wspomnianego sprzętu, zaimponowała wielu osobom. Wywiad z Krzysztofem Trochimiakiem stał się hitem internetu.


Wohyń – niewielka wieś na Lubelszczyźnie, gdzie znaleziono jeden z przynajmniej kilkunastu dronów, które w nocy 10 września naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Tam mieszka pan Krzysztof, który niezwykle barwnie, profesjonalnie i dużą dozą zdrowego rozsądku opisał całą sytuację w rozmowie z reporterem "Faktu".

Rolnik z Wohynia opowiada, co się wydarzyło


– Nic nie słyszałem w nocy. Wstałem 4:00 rano, musiałem paszę narobić. Druga rzecz, nic nie wiedziałem absolutnie. O godzinie 8:30 sąsiad do mnie zadzwonił, iż chyba samoloty się u mnie rozwalił na polu. (...) Jak on zadzwonił do mnie, nie biegłem obserwować tamtego miejsca, tylko od razu 112. I zgłosiłem to – relacjonował.

– Po minucie koleś zachował się bardzo profesjonalnie. Oddzwonił mi z prywatnego numeru, czy to prawda, żeby potwierdzić. Ja mówię: "Jasne, tak". Ale myślę, głupia skucha, o ile nic nie ma. Idę na pole zobaczyć, co tam jest. No i był rozwalony (dron – przyp. red.). Leżał do góry kołami, znaczy do góry brzuchem, bo kół nie posiadał – kontynuował.

Prowadzący rozmowę postanowił dopytać rolnika o budowę tego drona. Okazało się, iż zna się on na tym, jak mało kto.



– Uważam, iż skończyło mu się zasilanie, bo miał iskrowy zapłon. Z tego, co zaobserwowałem, zbiornik na paliwo, to był jakby worek foliowy normalnie, benzyna w środku (...) Tylko nie wiem, czy to był dwusuw, czy czterosuw, co nie? Strasznie mały silnik, wielkości suszarki, tylko iż dwucylindrówka – mówił.

Trochimiak przyznał, iż służby zareagowały szybko, po 10 minutach na miejscu był pierwszy radiowóz. Później dojechała żandarmeria wojskowa. Straż też zabezpieczała to miejsce.

– My to oglądaliśmy z kumplem, tym moim sąsiadem Pawłem. Ale niczego nie dotykaliśmy. Nie wiadomo co tam mogło być. (...) Raczej wyglądało mi to na prymityw, który nie przynosi choćby żadnych ładunków. Chyba iż ładunek może gdzieś zgubił po drodze – zauważył rolnik.

Jego analiza zrobiła wrażenie na wielu osobach, a wideo z wywiadu cieszy się dużą popularnością w sieci.

"Ramoneska, stare motocykle, blizna na pół głowy, KSU i hodowca świń. W razie czego analiza budowy dronów. To jest człowiek, który wie o realnym świecie więcej niż 99 proc. ekspertów z TV. A jak mu ruski dron spadł na pole, to wezwał 112 i go palcem nie tknął. Brawo dla tego pana" – napisał Bartosz Pilitowski na platformie X, podając dalej nagranie z rolnikiem z Wohynia.

Idź do oryginalnego materiału