Mała Litwa zaczęła grać Moskwie na nerwach. Informacja o tym, iż zaczyna blokować rosyjski tranzyt do Królewca, wywołała tam burzliwe reakcje.
Przypomnijmy. Lider rządzącej Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej Mindaugas Sinkevičius zapowiedział możliwość zablokowania tranzytu kolejowego i drogowego do Królewca. Jak podkreślił, byłaby to odpowiedź na coraz bardziej agresywne działania Rosji i wspierającej ją Białorusi.
W rozmowie z agencją TASS jeden z rosyjskich deputowanych ostrzegł, iż blokada tranzytu do Królewca może zostać potraktowana jako akt wojenny, zgodnie z rosyjską doktryną militarną.
– Zablokowanie któregokolwiek z podmiotów Federacji Rosyjskiej równoznaczne jest z wypowiedzeniem wojny – zagroził Andriej Kolesnik. Przypomniał też, iż obwód kaliningradzki otoczony jest przez państwa NATO, co w razie eskalacji może prowadzić do szerokiego konfliktu.
– Litwa może pęknąć jak ten słynny balon. W rzeczywistości cały ten kraj jest takim balonem – mówił w rozmowie z innym portalem.
Rosyjskie groźby wobec Litwy. Historyczne skojarzenia
Skojarzenia w Polsce? Niektórzy cofają się w czasie o kilkadziesiąt lat. Przypominają im się emocje z czasów, gdy Niemcy żądały od Polski zgody na budowę eksterytorialnej autostrady przez Pomorze do Prus Wschodnich. A ich żądania stały się częścią presji politycznej prowadzącej do agresji na Polskę.
Dziś Rosja wysuwa groźby wobec Litwy w kontekście Kaliningradu, sankcji i ograniczeń tranzytowych, a także obecności wojsk NATO w regionie. Znów słyszymy, jak groźby militarne stają się elementem presji politycznej do wymuszania ustępstw.
Oczywiście, nie ma co wybiegać w przyszłość z takimi wnioskami. Ale nowa premier Litwy raczej nie ma łatwego początku.
Inga Ruginienė stoi na czele rządu od sierpnia tego roku. To trzecia kobieta na tym stanowisku w historii Litwy. Według BBC "została opisana jako najbardziej lewicowa premier Litwy od odzyskania niepodległości od ZSRR w 1990 roku".
Polacy mogą ją kojarzyć z meczu Polska-Litwa, gdy na stadionie w Kownie siedziała obok premiera Donalda Tuska. "Dzisiaj rywale na boisku piłkarskim – wszędzie indziej najbliżsi sojusznicy i przyjaciele na całym świecie" – napisała wtedy w mediach społecznościowych.
W każdym razie Ruginiene postawiła na obronność jako główny priorytet swojego rządu. A w ostatnich tygodniach może to testować w praktyce, bo na linii Litwa-Białoruś-Rosja od tygodni wrze.
O kryzysie balonowym mówią wszyscy. Przeciwnicy litewskiego rządu mają dokładanie takie używanie jak prawica w Polsce, grzmiąc o nieudolności władzy. Wystarczy spojrzeć w litewskie komentarze. Od haseł "komuniści" aż się gotuje. "Opozycja powinna nie tylko krytykować rządzących, ale także zaoferować coś lepszego w tej szczególnej sytuacji" – reaguje druga strona.
Obecny kryzys zdaje się jednak nie mieć końca.
Balony z Białorusi nad Litwą, reakcja na lotnisku w Wilnie
Balony meteorologicznne i przemytnicze z pakunkami papierosów – to z nimi od tygodnia walczy Litwa. Wlatują w jej przestrzeń powietrzną z Białorusi, zakłócają ruch powietrzny i stanowią zagrożenie dla samolotów. Z ich powodu już kilka razy zamykano lotnisko w Wilnie.
Ostatni raz – w nocy z niedzieli na poniedziałek 23/24 listopada. Do tego w ciągu doby wstrzymywano ruch na lotnisku aż dwukrotnie. "Informujemy, iż przez cały dzień mogą wystąpić indywidualne opóźnienia lotów" – przekazano w najnowszym komunikacie lotnisko.
Według doniesień medialnych nad Litwą i Łotwą miało pojawić się aż kilkadziesiąt balonów.
Władze Litwy mówią o "ataku hybrydowym", którego celem ma być destabilizacja i wywarcie presji na ich kraj. Nie pierwszym tego typu tutaj.
Pod koniec października – z powodu incydentów z balonami – Litwa zamknęła przejścia graniczne z Białorusią. Otwarto je ponownie po kilku tygodniach, dopiero kilka dni temu. Jednak okazało się, iż ok. 4,5 tysiąca litewskich ciężarówek (plus towary o wartości ok. 60 mln euro) i tak nie może wyjechać z Białorusi. Litewskie MSZ uznało to za "wymuszenia i szantaż".
Premier Inga Ruginiene już zapowiedziała, iż Litwa nie wyklucza ponownego zamknięcia granicy. – Dziś widzimy, iż możemy otworzyć granice, ale nie wykluczamy ich ponownego, bezterminowego zamknięcia, jeżeli sytuacja zacznie się pogarszać – oświadczyła.
Reakcje Litwinów? W sieci jest mnóstwo prześmiewczych komentarzy o tym, iż "według pani premier kryzys z balonami jest pod kontrolą". "A rząd przez cały czas wierzy, iż przezwyciężył ten kryzys?" – padają pytania.
I tu wracamy do Królewca.
Zapowiedź ograniczenia tranzytu do Królewca
O tym, iż Litwa może wstrzymać kolejowy tranzyt rosyjskiej ropy i paliw do obwodu królewieckiego, media informowały już pod koniec października. W reakcji na incydenty z balonami to prezydent Litwy Gitanas Nausėda zaproponował wtedy ograniczenie tranzytu do obwodu królewieckiego i zamknięcie granicy z Białorusią.
"Litwa zachowuje prawo do zamknięcia tranzytu do Królewca, jeżeli będzie to niezbędne dla zapewnienia narodowego bezpieczeństwa państwa" – oświadczył również w rozmowie z radiem LRT minister spraw zagranicznych Kęstutis Budrys.
WP.pl relacjonowała wtedy, jakie poruszenie ta zapowiedź wywołała w Królewcu – iż temat zdominował rosyjskie serwisy informacyjne, a lokalny biznes w Królewcu bił na alarm.
"Siergiej Goz, prezes Bałtyckiego Klubu Biznesu ostrzegł, iż taka decyzja mogłaby sparaliżować zaopatrzenie regionu i wymusić przeniesienie transportu towarów przez porty bałtyckie" – pisał portal.
W rozmowie z nim Witold Janczys, dziennikarz i publicysta z Litwy, wyjaśnił wtedy ostrą reakcję Litwy. Jak stwierdził, ma ona uzasadnienie, gdyż Litwa musi definitywnie zakończyć proceder z balonami, "bo konsekwencje są realne". o ile – jak tłumaczył – "zakłócenia przestrzeni powietrznej będą się powtarzać, żadne linie lotnicze nie będą rozwijać połączeń z Wilnem, a to uderzy w gospodarkę i mobilność całego regionu".
Publicysta wskazał też na funkcję odstraszającą takiej reakcji. "To swoista "opcja atomowa" w relacjach międzynarodowych: łatwiej jest zapowiedzieć radykalne ograniczenia niż faktycznie je wdrożyć. Ale jeżeli te deklaracje mają być wiarygodne, muszą iść w parze z konkretnymi rozwiązaniami technicznymi i prawnymi" – powiedział.
Informacja o blokadzie tranzytu w polskich mediach społecznościowych wywołała skrajne reakcje. Jedni reagują: "Brawo dla Litwy". Inni: "Szukają guza", "Imperium litewskie pręży muskuły".
Litwa już w 2022 roku ograniczyła tranzyt do Królewca
Litwa już raz, w 2022 roku, ograniczyła tranzyt niektórych towarów przez swoje terytorium do obwodu królewieckiego – zrobiła to zgodnie z sankcjami UE nałożonymi na Rosję z powodu inwazji na Ukrainę.
Wywołało to wtedy ostre reakcje ze strony Rosji, która zagroziła "poważnymi konsekwencjami". "Próba ustanowienia przez Litwę faktycznej blokady obwodu kaliningradzkiego jest naruszeniem suwerenności Rosji w tym regionie" – grzmiał jeden z rosyjskich deputowanych Andriej Kliszas.
– To naruszenie wszystkich porozumień – zareagował Dmitrij Pieskow, rzecznik Władimira Putina.
A propagandowe rosyjskie media, choćby nie trzeba przypominać, jak żyły wtedy "blokadą Królewca" i "prowokacją Zachodu".






