Rosjanie prezydenta USA już sobie wybrali. Teraz pracują, żeby dowieźć wynik

wiadomosci.gazeta.pl 7 godzin temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Jay Paul


Kamala Harris strzelająca do nosorożca i rozjeżdżająca pieszą, Tim Waltz molestujący studentów. Takie między innymi treści pompowała w USA rosyjska dezinformacja, która ciągle ma się dobrze. - To poważne zagrożenie. Zwłaszcza to, iż udało im się pozyskać do współpracy szeroko rozpoznawalne osoby - mówi Gazeta.pl dr Michał Marek z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Wspomniane na wstępie historie to tylko jedne z wielu, które w ostatnich tygodniach pojawiły się w amerykańskich mediach społecznościowych. Te trzy łączy to, iż najpewniej są dziełem jednej rosyjskiej grupy Sztorm-1516, współpracującej z założoną przez już nieżyjącego Jewgienija Prigożina (były szef Grupy Wagnera) Rosyjską Fundacją Walki z Niesprawiedliwością (R-FBI).


REKLAMA


- Bezsprzecznie Rosja stara się wpływać na amerykańską opinię publiczną w kontekście wyborów. Mówiąc wprost, Kreml stawia na Donalda Trumpa. Nie twierdzę, iż jest on jakimś sojusznikiem Rosjan, ale ewidentnie widzą oni większą korzyść dla siebie w sytuacji, gdyby to on wrócił do Białego Domu - mów dr Marek, założyciel Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa.


Zobacz wideo


Postacie z pierwszych stron grające dla Kremla
Specjalista wskazuje dwie główne płaszczyzny wpływania przez Kreml na amerykańskich wyborców. Po pierwsze to użycie znanych prawicowych publicystów, a po drugie klasyczne farmy trolli, fałszywe wiadomości i zmanipulowane nagrania, oraz rosyjskie media anglojęzyczne.
- Najbardziej jaskrawy przykład to aktywność osób wprost kooperujących z Rosją. Takich jak Jackson Hinkle, Tucker Carlson, Douglas McGregor czy Scott Ritter. To są osoby, które mają w mediach społecznościowych milionowe zasięgi i systematycznie serwują narrację Kremla. Niektórzy wręcz odwiedzają Rosję i jak na przykład Hinkle, wprost wybielają rosyjskie zbrodnie w Ukrainie, czy jak Carlson dają głos Putinowi. Są to osoby z kręgu zwolenników Donalda Trumpa i to do jego wyborców ten przekaz głównie trafia - mów dr Marek.
Nie ma bezsprzecznych dowodów na finansowanie ich przez Rosję, czy aktywną współpracę z jej służbami. Jednak liczne powiązania, wizyty w Rosji, wychwalanie rosyjskiego reżimu i jego działań, deprecjonowanie Ukrainy i szerzej Zachodu, czynią z tych ludzi co najmniej tak zwanych "pożytecznych idiotów". Tak w ZSRR i na zachodzie w czasach istnienia tegoż państwa potocznie określano zachodnich dziennikarzy i intelektualistów, którzy z pobudek ideologicznych wychwalali Kraj Rad i deprecjonowali swoje ojczyzny. "Idioci", bo nie brali za to pieniędzy od ZSRR.
Służby USA w tej chwili starają się ograniczyć wpływ tego rodzaju przekazu. Na początku września FBI postawiło zarzuty dwóm obywatelom Rosji, ogłosiło sankcje przeciwko dziesięciu osobom oraz firmom, a do tego przejęło 32 domeny internetowe. Głównym celem operacji okazała się założona w stanie Tennessee przez dwóch pracowników rosyjskiej telewizji RT firma Tenet Media. Rosja wpompowała w nią niemal 10 milionów dolarów, które wędrowały do sieci głównie amerykańskich twórców takich jak Dave Rubin, Benny Johnson czy Tim Pool. Czyli prezentujących raczej prawicowe treści, zbieżne pod wieloma względami z przekonaniami wyborców Trumpa. Według Departamentu Sprawiedliwości była to operacja podjęta z aprobatą Kremla, mająca na celu wzmocnić kandydata Partii Republikańskiej, kimkolwiek on by był.


Produkcja fejków ma się dobrze
- Do działalności agentów wpływu oraz osób z różnych powodów wspierających Kreml należy dodać oczywiście działania klasyczne, czyli farmy trolli i anglojęzyczne media służące przekazowi narracji Kremla - mówi o drugiej płaszczyźnie działań Rosjan dr Marek. W ostatnich tygodniach w amerykańskich mediach dużo napisano zwłaszcza o grupie Sztorm-1516 i R-FBI. Ta ostatnia została oryginalnie założona przez Prigożina, ale tak jak wszystkie wartościowe elementy jego imperium, została po jego śmierci przejęta przez innych zauszników Kremla. Działa nadal.
Według zespołu badaczy z uniwersytetu Clemson w Karolinie Południowej sieć zarządzana przez grupę Sztorm-1516 w ciągu roku stworzyła i szerzyła 54 różne fałszywe narracje. Przy czym nie chodzi tu o kilka postów trolli na jakiś temat, ale o złożone kampanie z użyciem zmanipulowanych nagrań, fałszywych wywiadów czy zdjęć. Na przykład historię o tym, jak to niby podczas oficjalnej wizyty w Zambii w 2023 roku Harris udała się na safari i zastrzeliła ściśle chronionego czarnego nosorożca, których żyje tylko około 30. Towarzyszył temu wywiad z rzekomym strażnikiem parku narodowego, który to potwierdzał i deklarował, iż informacja o polowaniu została stłumiona przez władze, a wszystkim świadkom nakazano milczenie. Harris owszem była w Zambii w 2023 roku, ale podczas całej wizyty nie była na żadnym safari, a jedynie w stolicy kraju, Lusace. Władze parku narodowego North Luangwa zaprzeczyły, aby widoczny na wideo mężczyzna był ich pracownikiem. Podobnie przygotowana była operacja mająca na celu przekonanie, iż Harris potrąciła pieszą i uciekła z miejsca wypadku w San Francisco.


Zmanipulowane materiały miały też na celu Waltza, któremu zarzucono molestowanie swoich męskich uczniów, kiedy był nauczycielem i trenerem w szkole w Minnesocie w latach 1996-2006. Ofiarą miał być między innymi uczeń na wymianie z Kazachstanu. Organizujący wymianę Departament Stanu zaprzeczył, aby ktoś taki istniał, a jedno z nazwisk rzekomej ofiary okazało się być imieniem owszem ucznia ze szkoły Waltza, który jednak zaprzeczył, aby kiedykolwiek miał z nim zajęcia. Dowodów nie było, poza rzekomymi emailami i zmanipulowanymi cyfrowo nagraniami rozmowy z rzekomymi informatorami.
W kontekście samych wyborów pojawiły się już fałszywe nagrania mające przedstawiać na przykład grupę nielegalnych imigrantów z Haiti celowo sprowadzonych przez Demokratów celem seryjnego głosowania w ważnym stanie Georgia na podstawie sfałszowanych dokumentów, czy palenie kart wyborczych z głosami oddanymi na Trumpa. W obu przypadkach gwałtownie ustalono, iż to kłamstwa. Według specjalistów z uniwersytetu Clemson w wielu tego rodzaju przypadkach wszystko wskazuje na standardowe metody grupy Sztorm-1516, której narrację chętnie podchwytują raz za razem publicyści i influencerzy związani z amerykańską prawicą.


Analitycy wskazują przy tym na jedną osobę, jako szczególnie przydatną dla Rosjan. To John Mark Dougan, były policjant z Florydy, który zbiegł do Rosji w 2016 roku po postawieniu mu w USA zarzutów o wymuszenie i nielegalny podsłuch. Otrzymał azyl od Rosjan i aktualnie jest wiązany z siecią stron pseudoinformacyjnych, często noszących nazwy sugerujące, iż są normalnymi amerykańskimi mediami. Na przykład "Chicago Times Herald", która należała do lokalnej gazety, ukazującej się na przełomie XIX i XX wieku w Chicago, ale jeszcze przed I wojną światową zniknęła z rynku. Aktualnie czołową gazetą tego regionu jest "Chicago Tribune". - jeżeli chodzi o działania w ramach grupy Sztorm-1516, to dostaje za nie pieniądze. Nie jest jednak żadnym geniuszem zła i koordynatorem, ale pionkiem. Pożytecznym idiotą - powiedział w rozmowie z CNN anonimowy "europejski pracownik służb wywiadowczych". Dougan w rozmowie ze stacją temu zaprzeczył i zdecydowanie odrzucił wszelkie oskarżenia o współpracę z aparatem rosyjskiej dezinformacji.


Podpalić świat bez konkretnego zysku
- Ludzie zaangażowani w te całe sieci dezinformacji, robią to z różnych powodów. Niektórzy dla pieniędzy, inni z przyczyn ideologicznych. Całość jest bardzo scentralizowana i zarządzana z góry, choć czasem wkrada się tam chaos i brak spójności. Zdarzają się pionki, które podejmują inicjatywę i nie zawsze można powiedzieć, czy to działanie zespołowe, czy indywidualne - twierdzi ten sam rozmówca amerykańskiej telewizji. Podobnie uważają badacze z Uniwersytetu Clemsona, którzy w swoim raporcie wydanym w tym miesiącu stwierdzają, iż trudno jednoznacznie określić strukturę całej sieci dezinformacji skupionej wokół Sztorm-1516 i R-FBI, ale wyraźnie widać, iż są jednym organizmem.
- Ich narracje miały największy efekt ze wszystkich rosyjskich kampanii dezinformacyjnych na przestrzeni ostatnich czterech lat. Czyli ktokolwiek za tym stoi, jest najpoważniejszym graczem, a z moich analiz wynika, iż za zarówno Sztorm-1516 jak i R-FBI stoi ta sama osoba - uważa Patrick Warren z Uniwersytetu Clemsona. - Nie jestem przekonany, żeby te rosyjskie działania wpłynęły na wynik wyborów w USA. Myślę, iż ich cel jest mniej ambitny. Myślę, iż chcą po prostu przekonać świat, iż mają zdolność do destabilizowania rzeczywistości. Chcą, aby o nich mówiono - uważa natomiast w rozmowie z CNN Colin Gerard, francuski badacz zajmujący się R-FBI.


- Działania Rosjan wymierzone w amerykańskich wyborców to poważne zagrożenie. Zwłaszcza to, iż udało im się pozyskać do współpracy tak szeroko rozpoznawalne osoby - uważa dr Marek.
Link do całego raportu badaczy z uniwersytetu Clemson
Idź do oryginalnego materiału