Liczba rosyjskich ataków raportowanych przez Ukraińców rośnie gwałtownie od ostatniego tygodnia kwietnia. Wcześniej od początku miesiąca było to średnio w rejonie 130-150 dziennie. Na przełomie kwietnia i maja był to już poziom 200, aby teraz dotrzeć do rejonu 250. Można to interpretować dwojako: wzmożenie propagandowe przed bardzo ważnym dla Kremla świętowaniem Dnia Zwycięstwa 9 maja, albo początek kolejnego okresu znaczącej ofensywy po względnym spokoju w okresie grudzień-marzec.
REKLAMA
Konstantynówka na celowniku
Na razie nie przekłada się to na jakieś wielkie sukcesy Rosjan, ale widać ruch. Inna sprawa, iż w obecnej sytuacji żadna ze stron nie jest w stanie dokonywać wielkich przełamań frontu. Dominacja dronów (w zakresie rozpoznania i uderzeń) jest tak znacząca, iż praktycznie uniemożliwia większe działania wojsk zmechanizowanych. Rosjanie próbowali takich w kwietniu na przykład na Zaporożu, mając za cel zbliżenie się do miasta Orihiw. Jak pisaliśmy w ostatnim raporcie, Rosjanie mieli tam pewne sukcesy w marcu i wydawali się tworzyć dogodne warunki do uderzenia na tą istotną miejscowość. Ukraińcy zdołali jednak ustabilizować sytuację i duży skoordynowany atak z połowy kwietnia skończył się znaczną porażką Rosjan. Miało w nim brać udział kilkadziesiąt różnych pojazdów, głównie transporterów opancerzonych i bojowych wozów piechoty, którym towarzyszyły samochody terenowe oraz motocykle. Większość została zniszczona i uszkodzona przez kombinację dronów, artylerii oraz min. Zmian w kontroli terenu nie zanotowano.
Tego rodzaju ataki są rzadkością i ich efekty dobrze pokazują dlaczego. Praktycznie zawsze kończą się wysokimi stratami nieadekwatnymi do ewentualnych zysków. Standardem jest więc teraz co innego. Małe ataki liczące może kilkunastu piechurów, wykorzystujące szybkie motocykle czy samochody terenowe, ewentualnie kilka pojazdów opancerzonych gruntownie zmodyfikowanych w celu podniesienia odporności na drony FPV. Ludzi u Rosjan ciągle mnogo, więc utrata takiej grupy szturmowej to nie jest wielki problem. Jak pisaliśmy w oddzielnym tekście, rekrutów ciągle jest pod dostatkiem, choć państwo musi dużo za nich płacić. Takie ataki, ponawiane aż do skutku lub wyczerpania się zgromadzonych sił, połączone ze wsparciem lotnictwa i dronów, oraz dobrym rozpoznaniem słabiej bronionych punktów ukraińskiej obrony, to podstawa rosyjskich sukcesów.
Aktualnie takowe widać głównie w Doniecku na od miesięcy względnie stabilnym kierunku Konstantynówki. To miasto położone 45 kilometrów na wschód od często opisywanego Pokrowska, główny węzeł ukraińskiego oporu na znacznym odcinku frontu pomiędzy Pokrowskiem a Kramatorskiem. Od wschodu dostępu do niego broni jeszcze obsada Czasiw Jaru. Tam sytuacja od adekwatnie lutego jest względnie stabilna. Ukraińcy trzymają skrawek miasta w postaci blokowiska w jego centrum. Rosjanie jakoś na razie nie są w stanie ich z niego wypchnąć, choć kontrolują prawie całą resztę miejscowości. Gorzej jest na południe od Konstantynówki w Torecku. Jeszcze w marcu Ukraińcy dość skutecznie urządzali tam małe kontrataki i uniemożliwiali jednoznaczne opanowanie ruin miasta. W kwietniu to się jednak skończyło. Rosjanie podciągnęli posiłki, a ukraińskie siły się wyczerpały. Dzisiaj ruiny Torecka są pod rosyjską kontrolą poza miejscami skrajnymi osiedlami domków jednorodzinnych. Rosjanie atakują już ukraińskie pozycje poza nim, będąc około 12 kilometrów od Konstantynówki. Oznacza to między innymi pojawienie się nad tym ostatnim miastem rosyjskich dronów FPV, które znacząco utrudniają funkcjonowanie tam zaplecza Ukraińców.
Rejon Konstantynówki (centrum mapy). W lewym dolnym rogu rejon opisywanego włamania Rosjan, prawy dolny róg to Toreck, prawy górny to Czasiw Jar Fot. map.ukrdailyupdate.com
Mapa w większej rozdzielczości
Niedobrze dzieje się też około 20 kilometrów na zachód od Torecka, mniej więcej w połowie drogi do Pokrowska. Znajduje się tam jedynie kilka niewielkich wiosek i podmokła dolina niewielkiej rzeki Byczok. Ukraińcy zbudowali tam swój główny pas umocnień pomiędzy Konstantynówką i Pokrowskiem wzdłuż drogi łączącej te oba miasta. Od lutego sytuacja była tam stabilna z jedynie minimalnymi zyskami Rosjan. W ostatnich dwóch tygodniach coś jednak pękło i rosyjskie wojsko zdołało dokonać zauważalny postęp. Rosyjska piechota dotarła do wsi Nowa Połtawka i Nowaoleniwka, pokonując 6-8 kilometrów od wsi Baraniwka, która była ich pozycją wyjściową. Przełamali tym samym dotychczas skuteczną obronę Ukraińców w rejonie wsi Tarasiwka i rzeki Byczok. Sytuacja ciągle wygląda na rozwojową i dopiero się dowiemy, czy Ukraińcom uda się ją gwałtownie ustabilizować. Rosjanie wbijają w ten sposób coraz głębszy klin w ukraińską obronę pomiędzy Konstantynówką i Pokrowskiem.
Nowe kierunki i drobne korekty
W rejonie tego ostatniego miasta Ukraińcy ciągle pewnie się trzymają po ustabilizowaniu sytuacji wczesną jesienią. W pierwszych miesiącach roku przeprowadzali tam choćby sporo małych kontrataków, okresowo odrzucając Rosjan. Po serii niewielkich korekt to w jedną, to w drugą stronę, na kierunku samego Pokrowska front adekwatnie ciągle stoi. Gorzej jest na południe, na liczącym około 50 kilometrów odcinku frontu do zajętej w lutym Wiełykiej Nowosiłki. Tam rosyjskie postępy są bardzo powolne, ale jednak systematycznie przesuwają linię styczności na zachód. Po zajęciu w ostatnich dniach małej osady Kotlariwka zbliżyli się na około 4 kilometry od granicy obwodu dniepropietrowskiego, w którym jeszcze nigdy ich nie było. Z militarnego punktu widzenia nie ma to żadnego znaczenia, bo granica przebiega po prostu przez pola. Jednak wkroczenie Rosjan do nowego obwodu będzie miało znaczenie polityczne i propagandowe.
Kolejne miejsce w obwodzie donieckim, gdzie rosyjskie wojsko notuje zauważalne postępy, to okolice Siwerska na północy. Od końca bitwy o Bachmut zimą 2023 roku front przesunął się tam jedynie nieznacznie na korzyść Rosjan, głównie latem 2024 roku. W ostatnich dniach udało im się jednak zauważalnie przebić naprzód w rejonie brzegu rzeki Doniec, wychodząc od opanowanej w lutym wsi Bilochoriwka, gdzie Ukraińcy bronili się adekwatnie dwa lata. Teraz ich piechotę zauważono w Hrychoriwka około 4 kilometrów na zachód. Czy tam się utrzymają, nie ma pewności, ale front w tym rejonie zauważalnie drgnął po naprawdę długiej stabilności.
Około 40 kilometrów na północ, na samym północnym skraju obwodu donieckiego, jest kolejny obszar, w którym Ukraińcom w ciągu ostatniego miesiąca coś się wyraźnie rozsypało. To pola na zachód od rzeki Żerebiec, w rejonie wsi Iwaniwka, Nowe czy Kateryniwka. Tę pierwszą Rosjanie uchwycili jeszcze lutym, przekraczając rzekę. Pod koniec marca gwałtownie się z niej wyrwali na zachód i na przestrzeni kwietnia znacząco rozszerzyli swój stan posiadania na polach na zachód i północny zachód od niej, posuwając się naprzód o 8-10 kilometrów.
Rosyjskie włamanie na zachód od rzeki Żerebiec płynącej z północy na południe w środku mapy Fot. map.ukrdailyupdate.com
Mapa w większej rozdzielczości
Dalej na północ na pograniczu obwodów ługańskiego i charkowskiego sytuacja pozostaje stabilna. Rosjanie nie osiągnęli większych sukcesów w budowaniu swojego przyczółka po zachodniej stronie rzeki Oskił w rejonie Kupiańska, o czym było więcej mowy w lutym i marcu.
Ostatnim rejonem poważniejszych starć jest granica państwowa w rejonie rosyjskiego Kurska. Po tym jak w marcu Rosjanie ostatecznie zmusili Ukraińców do ucieczki z terenów zajętych latem 2024 roku, ci ostatni postanowili utrzymać presję. Choć ukraińskie wojsko kontroluje tam teraz jedynie skrawki terytorium Rosji, to regularnie ponawia niewielkie ataki mające na celu próby zajęcia kolejnych. zwykle bez większego powodzenia. Teraz Rosjanie nie dają się zaskakiwać jak latem i skutecznie się bronią. Ostatnia większa próba Ukraińców zaczęła się dopiero co w poniedziałek na kilkunastokilometrowym odcinku granicy na południe od miasteczka Głuszkowo. Ukraińskie wojsko próbowało oczyścić trasy w granicznych umocnieniach i polach minowych przy pomocy specjalistycznych pojazdów inżynieryjnych, za którymi najpewniej miały pójść większe siły uderzeniowe. Rosjanie skutecznie skontrowali jednak dronami, artylerią i lotnictwem. Są dowody na spalenie kilku ukraińskich wozów inżynieryjnych, a dodatkowo strona rosyjska twierdzi, iż zadała istotne straty siłom czekającym dalej od granicy na stworzenie przejść w granicznych umocnieniach. Ukraińcy próbują dalej, ale póki co więcej dowodów jest na ich straty i porażki, niż powodzenie. Choć większość działań Ukraińców w tym regionie kończy się teraz podobnie, to są one ponawiane. Najpewniej w celu zmuszenia Rosjan do utrzymywania tam istotnych sił i nieprzerzucania ich do Ukrainy.
Granica Ukrainy z Rosją w rejonie Kurska, gdzie Ukraińcy ciągle ponawiają próby ataków. Widać zaznaczone na niebiesko skrawki, gdzie kontrolują rosyjskie terytorium. Najnowsze ataki to rejon w prawym górnym rogu mapy Fot. map.ukrdailyupdate.com
Mapa w większej rozdzielczości
Wojna na mikrociosy
Ogólna sytuacja pozostaje więc niezmienna. Rosjanie utrzymują przewagę i inicjatywę. Nie mają problemu z uzupełnianiem strat w ludziach, choć najwyraźniej mają problemy z cięższym sprzętem. Aktualnie tylko około 10 procent strat potwierdzonych nagraniami i zdjęciami to sprzęt opancerzony. 90 procent to samochody, motocykle i inne tego rodzaju pojazdy nieopancerzone. Czołgi i bojowe wozy piechoty stają się rzadkim widokiem na polu walki. Jest to najpewniej połączenie coraz bardziej ograniczonych rezerw (wyczerpywanie się spadku po ZSRR) i wyboru wynikającego z ograniczonej przydatności.
Wykres przedstawiający udział pojazdów nieopancerzonych (żółte) oraz czołgów (niebieskie) i transporterów opancerzonych oraz bwp (czerwone) w stratach Rosjan.
Pomimo wyraźnego zwiększenia liczby ataków, raportowane przez Ukraińców straty po stronie Rosjan nie wzrosły adekwatnie. Zarówno w ludziach jak i w sprzęcie. Pozostają na podobnym poziomie, co jest niecodziennym zjawiskiem. zwykle takiej intensywności ataków towarzyszyły znacznie podwyższone ukraińskie twierdzenia o stratach zadawanych agresorowi. Trudno jednoznacznie określić, z czego to wynika. Być może Rosjanie zaczęli powszechnie stosować jakąś nową taktykę ataków, albo są one jeszcze mniejsze i ostrożniejsze niż wcześniej, co prowadzi do mniejszych strat.
Za wcześnie jest też mówić o skuteczności nowego rosyjskiego wzmożenia. Pełna statystyka będzie dostępna dopiero pod koniec miesiąca. Kwiecień był nieco lepszy dla Rosjan w porównaniu do marca, kiedy zajęli tylko około 130 km2 Ukrainy, co było najgorszym wynikiem od prawie roku. W kwietniu było to około 170 km2, co jest drugim najsłabszym rezultatem w tym samym czasie. Daleko do około 730 km2 w rekordowym listopadzie 2024 roku. Ukraińcy bronią się więc ciągle dość skutecznie i front się nie wali. Ciągle tracą jednak teren i są w defensywie, co raczej się nie zmieni.