Rosyjska i białoruska dezinformacja podczas powodzi. "Wzrosła o 300 proc."

dorzeczy.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski Źródło: PAP / Mateusz Marek


W pierwszych dniach powodzi dezinformacja ze strony białoruskich i rosyjskich służb wzrosła o 300 proc. – przekazał Krzysztof Gawkowski.



Podczas jednego z posiedzeń sztabu kryzysowego premier odniósł się do kwestii rozsiewania nieprawdziwych informacji na temat powodzi.


– Mamy naprawdę powody sądzić, iż zaangażowane w dezinformację są służby jednego państwa na wschód od nas. Żeby nie było wątpliwości, to nie jest nic nowego, w ostatnim roku mamy ciągle tego typu przykłady – oznajmił Donald Tusk.


– Niektórzy się dziwią, dlaczego są media na tych sztabach kryzysowych, dlaczego dyskutujemy przy otwartej kurtynie o tak trudnych rzeczach i czasami bardzo specjalistycznych. Jedynym powodem – będę tutaj konsekwentny – dla którego działamy we wszystkich aspektach przy otwartej kurtynie, jest przeciwdziałanie dezinformacji, szerzeniu takich czasami przesądów, czasami teorii konspiracyjnych – tłumaczył szef rządu.


– Ludzie muszą widzieć, na czym polega nasza praca. Nie możemy zamykać się za drzwiami. Dlatego, iż wtedy temu, kto jest zaangażowany w jakąś działalność dezinformacyjną, bardzo łatwo siać dziwne podejrzenia i plotki – dodał.

Działania rosyjskich i białoruskich służb

– W okresie pierwszych dni powodziowych, kryzysowych dezinformacja ze strony białoruskich i rosyjskich służb wzrosła o 300 proc. Konta, które wcześniej były używane na początku wojny na Ukrainie, ożywiły się i zaczęły wprowadzać takie informacje, iż wały nie wytrzymają, iż rząd nic nie robi, iż pieniędzy nie będzie, iż żadnych środków bezzwrotnych, iż mamy do czynienia z tym, iż wały są wysadzane – mówił w środę w rozmowie z mediami w Sejmie wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.


Polityk poinformował, iż zostały podjęte "działania wraz z operatorami", w związku z czym "w szybkim tempie usuwano i te informacje, które są wprost sprzeczne z tym, co się w Polsce dzieje, które służby i NASK wskazywały jako nieprawdziwe, i te, które były mieszane".


– Niektóre informacje były podawane za polskimi mediami, ale w ich środku były informacje nieprawdziwe. Czyli była to taka kombinacja informacji prawdziwych i nieprawdziwych, klasyczny fake news – wyjaśnił.


– W Polsce za opinie nikt nie będzie zatrzymywany. Nie oznacza to przyzwolenia na celowe wprowadzanie dezinformacji i powodowania paniki. Wpisy, które tę panikę celowo wprowadzają, należy usuwać, a osoby za nie odpowiedzialne – karać – stwierdził Gawkowski.


Czytaj też:Tusk o Jakubie L.: Gość dostał trzy miesiące aresztu, nikt się nie patyczkujeCzytaj też:Kosiniak-Kamysz: Źli ludzie chcą skorzystać
Idź do oryginalnego materiału