Estonia wręczyła rosyjskiemu chargé d’affaires w Tallinie notę protestacyjną w związku z naruszeniem przestrzeni powietrznej kraju przez śmigłowiec Mi-8 z Rosji – poinformowało wczoraj ministerstwo spraw zagranicznych Estonii.
To nie pierwszy podobny przypadek w tym roku. Władze kraju, liczącego nieco ponad milion mieszkańców, z których około jedna trzecia to Rosjanie, już wcześniej ostrzegały, iż nie będą biernie czekały na potencjalny atak Moskwy, ale w razie zagrożenia przeprowadzą działania prewencyjne.
Rosyjski śmigłowiec Mi-8 naruszył przestrzeń powietrzną Estonii 7 września, przebywając tam bez zezwolenia przez około cztery minuty. Śmigłowiec nie miał planu lotu, jego transponder był wyłączony, a załoga nie utrzymywała łączności radiowej z estońską kontrolą ruchu lotniczego – podało MSZ. Incydent miał miejsce w rejonie wyspy Vaindloo na Zatoce Fińskiej, około 100 km na północny wschód od Tallina.
„Był to kolejny poważny i godny ubolewania incydent, zwłaszcza iż było to już trzecie tego typu naruszenie w tym roku, co stanowi poważne naruszenie prawa międzynarodowego” – podkreślił w poniedziałek szef estońskiej dyplomacji Margus Tsahkna.
Minister dodał również, iż Estonia potępia nasilające się ataki Rosji na Ukrainę, w tym wczorajszy największy połączony atak dronów i rakiet, który dotknął Kijów i kilka innych miast, zabijając cywilów i niszcząc budynek będący siedzibą ukraińskiego rządu.
Media przypominają, iż w czerwcu w rejonie Vaindloo estońską przestrzeń powietrzną naruszył rosyjski samolot transportowy Ił-76. Natomiast w maju doszło do podobnego incydentu z udziałem myśliwca Su-35, który – według estońskich władz – eskortował statek rosyjskiej tzw. „floty cieni”.
Estonia ostrzega, iż może uderzyć pierwsza
Wobec rosnącego zagrożenia ze strony Rosji Estonia w ostatnich miesiącach przeszła od koncepcji biernej obrony do strategii odstraszania. Tallin jasno sygnalizuje, iż w przypadku realnego zagrożenia będzie gotowy do działań prewencyjnych.
Rok temu estoński generał Vahur Karus w wywiadzie dla telewizji publicznej ERR wyjaśnił, iż jeżeli Moskwa wykaże oznaki przygotowań do ataku, Estonia może uderzyć jako pierwsza. „Nasza zdolność do neutralizacji wroga na jego terytorium ma najważniejsze znaczenie” – podkreślał generał. Pod koniec lipca ministerstwo obrony opublikowało strategię, której celem jest przeciwdziałanie zagrożeniom zanim dotrą one na terytorium Estonii.
Przed wybuchem pełnoskalowej wojny w Ukrainie oficjalną doktryną było powstrzymanie potencjalnych rosyjskich najeźdźców przez 10 dni, w oczekiwaniu na przybycie posiłków NATO. Według generała Karusa, czekanie na pierwszy atak nie wchodzi już w grę.
Jeszcze kilka lat temu gotowość Estończyków do działań prewencyjnych na terytorium Rosji byłaby uznana za nietypową. Dziś sytuacja bezpieczeństwa w regionie zmienia się na tyle, iż należy traktować ją poważnie.
Karus: czekanie na atak Rosji nie wchodzi już w grę
Na początku sierpnia estońska policja i straż graniczna rozpoczęły instalację metalowych bram i szlabanów na moście w Narwie, przy granicy z Rosją. Dodatkowe zapory mają umożliwić całkowite zamknięcie przejścia w przypadku nagłego napływu migrantów z kierunku wschodniego.