Mieszkańcy Jasła od kilku dni zadają sobie pytanie, które jeszcze niedawno brzmiałoby jak scenariusz z filmu: czy rosyjski dron może pojawić się nad naszym miastem? Po nocnym incydencie z 9 na 10 września, gdy polskie wojsko potwierdziło naruszenie przestrzeni powietrznej przez co najmniej 19 rosyjskich bezzałogowców, temat bezpieczeństwa południowo-wschodniej Polski pojawił się w rozmowach także tu — w Jaśle.
Drony nadleciały z terytorium Ukrainy i Białorusi, w czasie kolejnego zmasowanego ataku Rosji na infrastrukturę ukraińską. Polska armia zareagowała błyskawicznie — poderwano myśliwce F-16, a działania prowadzono we współpracy z NATO. Potwierdzenie tych wydarzeń pojawiło się m.in. w komunikacie serwisu Euronews, a także w doniesieniach Deutsche Welle. Większość incydentów miała miejsce nad wschodnią i północno-wschodnią częścią Polski. Według oficjalnych informacji Ministerstwa Obrony Narodowej, żaden z dronów nie zbliżył się do Podkarpacia ani nie przekroczył przestrzeni powietrznej nad Jasłem.
Czy Jasło znajduje się na trasie rosyjskich dronów?
Mimo braku bezpośredniego zagrożenia, niepokój w regionie jest zrozumiały. Jasło leży niedaleko granicy z Ukrainą, a choć dotąd pozostawało poza orbitą tego typu incydentów, obecna sytuacja pokazuje, iż żadna część kraju nie może się czuć w pełni bezpieczna. Jak zauważają eksperci, drony wykorzystywane przez Rosję potrafią latać nisko i są trudne do wykrycia przez radary naziemne, szczególnie w terenie górzystym lub zabudowanym. Wirtualna Polska Tech zwraca uwagę, iż część dronów może choćby „prześlizgnąć się” pod zasięgiem radarów.
Dobrą wiadomością jest to, iż według źródeł wojskowych, w tym oficjalnych komunikatów cytowanych przez Polskie Radio 24, większość z dronów, które naruszyły przestrzeń Polski, była nieuzbrojona. Ich celem było prawdopodobnie testowanie systemów obronnych i rozpoznanie infrastruktury związanej z pomocą militarną dla Ukrainy.
Wojna nie zna sztywnych linii podziału
Nie oznacza to jednak, iż były zupełnie niegroźne. W województwie lubelskim, jak podaje PAP, fragmenty jednego z dronów miały spaść na budynek mieszkalny. Na szczęście nikt nie ucierpiał, ale sygnał był jasny — incydenty tego typu mogą się wydarzyć nagle i niemal wszędzie.
Jasło jak dotąd nie zostało wymienione w żadnym oficjalnym raporcie, nie odnotowano tu przelotów ani działań wojskowych. Miasto pozostaje poza bezpośrednią strefą aktywności, ale wojna u naszych granic nie zna sztywnych linii podziału. choćby jeżeli dziś nie ma powodu do paniki, warto zachować czujność i śledzić komunikaty MON i lokalnych władz.
Dziś Jasło nie musi się bać. Ale musi — jak cała Polska — patrzeć w niebo z większą uwagą niż kiedykolwiek wcześniej.