W piątek doszło do serii niepokojących zdarzeń z udziałem rosyjskich myśliwców nad Bałtykiem, które wywołały zdecydowaną reakcję władz Estonii, Polski i innych państw NATO. Najpierw trzy rosyjskie myśliwce MiG‑31 naruszyły przestrzeń powietrzną Estonii, wkraczając w nią na około 12 minut w okolicy wyspy Vaindloo. Samoloty leciały z wyłączonymi transponderami, bez zgłoszonego planu lotu i nie utrzymywały żadnej łączności radiowej z estońską kontrolą lotów. Takie działanie stanowi poważne naruszenie przepisów międzynarodowych oraz zasad bezpieczeństwa lotów.

Fot. Warszawa w Pigułce
Estoński rząd natychmiast zareagował, wzywając rosyjskiego ambasadora do złożenia wyjaśnień i uruchamiając procedurę konsultacji w ramach artykułu 4 Traktatu Północnoatlantyckiego. To oznacza, iż państwo członkowskie NATO czuje się zagrożone i wzywa sojuszników do wspólnych rozmów na temat odpowiedzi na prowokację. Estońskie władze podkreśliły, iż to już czwarty taki incydent w 2025 roku, co rodzi poważne obawy o intencje Kremla i jego gotowość do dalszego eskalowania napięć w regionie.
Do kolejnego niebezpiecznego zdarzenia doszło chwilę później w polskiej strefie ekonomicznej na Morzu Bałtyckim. Dwa rosyjskie myśliwce wykonały niski przelot nad platformą wiertniczą Petrobalticu. Mimo iż nie naruszyły bezpośrednio polskiej przestrzeni powietrznej, według Straży Granicznej działania te odbyły się w strefie bezpieczeństwa platformy i mogły stanowić realne zagrożenie dla znajdujących się tam pracowników. Polski rząd nie pozostawił incydentu bez odpowiedzi – zintensyfikowano nadzór nad Bałtykiem i rozpoczęto konsultacje z sojusznikami w NATO.
Na rosyjskie działania stanowczo zareagowała także Francja. Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Paryżu określiło naruszenie estońskiej przestrzeni powietrznej jako „niebezpieczne i nieodpowiedzialne” oraz przypomniało, iż Estonia jest członkiem Unii Europejskiej i NATO, a wszelkie działania przeciwko niej to zagrożenie dla całego sojuszu. Podobne głosy potępienia płynęły również z innych państw europejskich.
Dodatkowo szwedzkie siły powietrzne poinformowały, iż ich myśliwce JAS 39 Gripen przechwyciły rosyjskie MiG‑31, które po opuszczeniu estońskiej przestrzeni poruszały się dalej przez międzynarodową strefę nad Bałtykiem w kierunku Królewca. Szwedzi przejęli nadzór nad maszynami od sojuszniczych jednostek NATO i eskortowali je przez cały dalszy odcinek trasy.
Wszystkie te wydarzenia mają miejsce w kontekście trwającej od 1304 dni rosyjskiej agresji na Ukrainę. W nocy z czwartku na piątek armia rosyjska ponownie zaatakowała Kijów. Równolegle Ukraina ogłosiła, iż odzyskała od Rosji tysiąc ciał poległych żołnierzy. Władze w Kijowie oraz Warszawie poinformowały również o utworzeniu wspólnej grupy operacyjnej zajmującej się systemami bezzałogowymi, co ma zwiększyć możliwości obronne obu państw.
Rosyjska demonstracja siły w rejonie Bałtyku nie jest więc przypadkowa. To jasny sygnał wysłany do państw NATO, iż Kreml nie zamierza wycofać się z polityki zastraszania sąsiadów. Dla Polski i państw bałtyckich oznacza to konieczność dalszego wzmacniania gotowości obronnej, zwiększenia obecności wojsk sojuszniczych oraz budowania systemów szybkiego reagowania.