

Rzecznik ministerstwa Andrei Tarnya nazwał to „wyjątkowym środkiem”, który jest stosowany tylko w przypadku „poważnych naruszeń”. — Z reguły takie decyzje i ich powody nie są podawane do wiadomości publicznej. Są one przekazywane bezpośrednio władzom państw — dodał. Rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych oświadczyło, iż „udzieli stosownej odpowiedzi” na wydalenie dyplomatów, ponieważ „uważa ten krok za nieuzasadniony i nieprzyjazny”.
Źródła Euronews podały, iż powodem wydalenia Makowskiego i Ignatiewa było ich powiązanie z prawicowym populistą Calinem Georgescu, który w grudniu 2024 r. wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich w Rumunii. Trybunał Konstytucyjny unieważnił później te wyniki, powołując się na dowody wywiadowcze wskazujące na rosyjską ingerencję w kampanię wyborczą.
Georgescu, który nie raz chwalił prezydenta Rosji Władimira Putina i faszystowskich przywódców Rumunii z ubiegłego wieku, zyskał dużą popularność na TikToku. Tuż przed wyborami prezydenckimi 25 tys. kont w aplikacji, które przez kilka lat były nieaktywne, nagle uaktywniło się i zaczęło publikować materiały na jego korzyść. Jedno z nich zapłaciło 381 tys. dol. (1,5 mln zł) za reklamę kandydata. Wywiad odkrył, iż stoi za tym Rosja.
W rezultacie przeciwko Georgescu wszczęto sprawę karną. Został on oskarżony o działania przeciwko porządkowi konstytucyjnemu, rozpowszechnianie fałszywych informacji, a także tworzenie grup ksenofobicznych i antysemickich. Sam Georgescu stwierdził, iż oskarżenia te są motywowane politycznie.
Od początku wojny w Ukrainie Rumunia zmniejszyła liczbę rosyjskiego personelu dyplomatycznego akredytowanego w kraju o dwie trzecie. Moskwa zrobiła to samo w odniesieniu do Bukaresztu. W 2021 r. Rumunia uznała radcę attache wojskowego rosyjskiej ambasady Aleksieja Griszajewa za osobę non grata.