Rusza operacja o dużej skali. Czy żołnierze będą wspierać służby w miastach?

tulodz.pl 56 minut temu

Wzmożone działania służb i zapowiedź dużej operacji wywołały wśród mieszkańców liczne pytania o jej zakres oraz skutki, jakie mogą odczuć w codziennym życiu. Najczęściej powracające z nich dotyczą możliwej obecności wojska w miastach oraz tego, czy działania obronne oznaczają widoczną zmianę w przestrzeni publicznej. Aby odpowiedzieć na te obawy, trzeba przyjrzeć się szczegółom operacji, która właśnie weszła w życie.

Operacja wojskowa i nowy system reagowania

Najnowsze działania państwa są reakcją na poważne incydenty o charakterze sabotażowym, które wykazały, iż zagrożenie ma charakter realny i wymaga natychmiastowych oraz skoordynowanych działań. Dlatego przygotowano szeroki system współpracy między służbami a wojskiem.

Szef resortu obrony podkreślił skalę przedsięwzięcia, mówiąc: – Przeznaczamy do tej operacji do 10 tys. żołnierzy. To jest jedna z największych i kolejna po »Bezpiecznym Podlasiu«, »Straży Warty Wschodniej« oraz działaniach na Bałtyku operacja.

Równocześnie gen. Wiesław Kukuła wskazał cztery główne filary nowych działań: wspieranie służb podległych MSWiA, zapobieganie aktom sabotażu, ograniczanie możliwości działania dywersantów oraz budowanie czujności społeczeństwa.

To właśnie połączenie sił instytucjonalnych i obywatelskich ma dać państwu zdolność reagowania na zagrożenia szybciej, niż są one w stanie się zmaterializować.

Czy wojsko pojawi się na ulicach? Realne założenia operacji

Choć w internecie gwałtownie pojawiły się sugestie, iż dziesięć tysięcy żołnierzy ruszy w teren, wojsko jednoznacznie prostuje te wyobrażenia. Rzecznik Sztabu Generalnego WP, płk Marek Pietrzak, tłumaczy:

– Zwracam uwagę, iż chodzi o liczbę »do« 10 tys. żołnierzy. To nie znaczy, iż oni wszyscy ruszą do akcji w jednym momencie. Naszym celem nie jest zadysponowanie 10 tys. żołnierzy, żeby chodzili wzdłuż torów i patrzyli, czy coś złego się nie dzieje.

Wyjaśnia także, iż operacja została zaprojektowana jako działanie elastyczne i punktowe, reagujące na konkretne informacje pochodzące od policji, służb specjalnych i MSWiA.

– Będziemy działali na wezwanie tych służb adekwatnie do zagrożeń. (…) Patrzmy więc na tę akcję przez pryzmat punktowego działania tam, gdzie jest zagrożenie.

Ochrona infrastruktury krytycznej i zmienne użycie sił

Jednym z kluczowych elementów operacji jest zabezpieczenie obiektów objętych stopniem alarmowym CHARLIE. To lista miejsc uznanych za strategiczne – węzły komunikacyjne, najważniejsze obiekty energetyczne, magazyny paliw czy instalacje o znaczeniu gospodarczym.

Jak wskazuje płk Pietrzak:

– Musimy definiować te obszary, które są najbardziej krytyczne (…) także w wymiarze bezpieczeństwa transportów wsparcia dla Ukrainy.

W praktyce oznacza to, iż część działań wojska będzie dla obywateli niewidoczna, ponieważ obejmuje drony, śmigłowce, systemy rozpoznawcze oraz ukryte posterunki. Liczba żołnierzy pracujących w terenie może zmieniać się z dnia na dzień – jednego dnia będzie ich 300, kolejnego choćby 3 tysiące.

Czy wojsko może pojawić się w miejscach publicznych? Tak, ale tylko na wniosek służb

Wojsko może zostać skierowane do zabezpieczenia wydarzeń lub przestrzeni, w których służby wykażą podwyższone ryzyko. Płk Pietrzak przedstawia przykład:

– Wyobraźmy sobie taką sytuację, iż adwersarz przygotowuje jakieś uderzenie na, dajmy na to, jarmark bożonarodzeniowy i służby identyfikują takie zagrożenie. (…) Wtedy rzeczywiście może pojawić się tam wojsko.

Nie oznacza to jednak, iż żołnierze będą stale obecni w galeriach czy miejscach publicznych. Każdy ich ruch zależy od precyzyjnie zgłoszonego zagrożenia.

Kto decyduje o wysłaniu żołnierzy? Wyłącznie służby cywilne

Wbrew częstym opiniom to nie wojsko decyduje, gdzie ma się pojawić. Oceną ryzyka zajmują się formacje podległe MSWiA oraz służby specjalne. Wojsko jedynie wykonuje zadania wynikające z ich wniosków.

– To nie wojsko będzie wybierało sobie obiekty do ochrony, ale właśnie służby, które mają najlepsze rozeznanie – podkreśla rzecznik Sztabu Generalnego.

W operację zaangażowana jest również policja, która pełni nadrzędną rolę w zarządzaniu całością działań. Rzeczniczka MSWiA Karolina Gałecka wyjaśnia:

– To policja koordynuje akcję i to ona decyduje, na którym obszarze trzeba wzmocnić kontrolę (…) To policja ocenia, jakie środki osobowe są potrzebne w danym miejscu i wnioskuje o to do wojska.

Natomiast służby specjalne prowadzą własne czynności ukierunkowane na wykrywanie zagrożeń.

Jak potwierdza Jacek Dobrzyński:

– W ramach tej akcji służby specjalne prowadzą działania kontrwywiadowcze i operacyjno-rozpoznawcze.

Obywatele jako wsparcie systemu bezpieczeństwa

Duży nacisk kładzie się także na udział mieszkańców. Płk Pietrzak podkreśla, iż to zbiorowa czujność może w wielu przypadkach przesądzić o szybkim wykryciu zagrożenia.

– W tej operacji nie jest najważniejsza ta liczba 10 tys. żołnierzy, tylko kilkudziesięciu milionów obywateli naszego kraju.

– Oczy i uszy naszego obywatela powinny być także takimi naszymi radarami.

Z tego powodu powstaje aplikacja umożliwiająca zgłaszanie podejrzanych sytuacji. Do czasu jej uruchomienia wszelkie informacje należy kierować na numer 112 lub bezpośrednio do policji.

Dlaczego operacja została uruchomiona? Dwa groźne incydenty

Bezpośrednią przyczyną rozpoczęcia operacji były dwa niebezpieczne zdarzenia na sieci kolejowej. W pierwszym z nich dwóch Ukraińców współpracujących z rosyjskimi służbami wysadziło fragment toru na trasie Warszawa–Dorohusk. W drugim, w pobliżu miejscowości Gołąb, uszkodzono około 60 metrów trakcji, co zmusiło pociąg przewożący 475 pasażerów do nagłego hamowania.

To incydenty, które ujawniły pełną skalę zagrożeń.

Idź do oryginalnego materiału