Rząd wyprowadza wojsko na ulice do odwołania. 10 tysięcy żołnierzy rozpoczyna operację „Horyzont”

warszawawpigulce.pl 3 godzin temu

Długie zimowe noce, tłumy w pociągach podczas świąt i tysiące żołnierzy w gotowości. Polska przygotowuje się na scenariusz, którego nikt nie chce nazwać głośno, ale który staje się coraz bardziej realny. To nie science fiction, tylko rzeczywistość, z którą musimy się zmierzyć już w tym miesiącu.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce

W środę 20 listopada ministrowie obrony narodowej i spraw wewnętrznych stanęli przed dziennikarzami z komunikatem, który brzmi jak fragment filmu. Od piątku 21 listopada Polska aktywuje operację wojskową pod kryptonimem „Horyzont”. Do działań zostanie zaangażowanych choćby 10 tysięcy żołnierzy, a ich zadaniem będzie coś, co jeszcze kilka lat temu wydawałoby się abstrakcyjne: ochrona mostów, dworców kolejowych i lotnisk przed potencjalnymi aktami sabotażu.

Ale to nie wszystko. Rząd zapowiada uruchomienie specjalnej aplikacji, która pozwoli każdemu obywatelowi zgłaszać podejrzane sytuacje bezpośrednio służbom. To rozwiązanie, które niektórzy porównują do systemu społecznego alarmowania znanego z innych krajów, ma ruszyć w połowie grudnia. Czy Polska staje się polem działań wojny hybrydowej? Czy żołnierze na ulicach to nowa norma? I co adekwatnie mamy zgłaszać w tej tajemniczej aplikacji?

Operacja na skalę, jakiej nie widzieliśmy

Kiedy wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz mówi o 10 tysiącach żołnierzy, nie przesadza. To więcej niż w operacji „Bezpieczne Podlasie” na granicy z Białorusią, gdzie codziennie służbę pełniło około 5 tysięcy wojskowych. Tym razem jednak zasięg jest znacznie szerszy – operacja obejmie całe terytorium Polski, choć oczywiście ze szczególnym naciskiem na miejsca uznane za najbardziej wrażliwe.

Żołnierze ze wszystkich rodzajów sił zbrojnych, w tym z Dowództwa Komponentu Cyberprzestrzeni, mają wspierać policję, Straż Ochrony Kolei i inne służby w patrolowaniu obiektów infrastruktury krytycznej. Co to konkretnie oznacza? Przede wszystkim intensywniejsze patrole wokół linii kolejowych, mostów, wiaduktów, lotnisk i węzłów komunikacyjnych. To miejsca, które w ostatnich tygodniach stały się celem ataków.

Dowodzić operacją będzie generał Maciej Klisz, sprawdzony dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych. Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał Wiesław Kukuła zapowiedział, iż działania będą prowadzone do odwołania. Innymi słowy – nikt nie wie, jak długo potrwa ta sytuacja. Może to być tydzień, może miesiąc, a może stanie się nową normalnością na kolejne lata.

Minister obrony narodowej podkreślał, iż obecność wojska w przestrzeni publicznej to coś normalnego w większości stolic europejskich. Rzeczywiście, w Paryżu, Rzymie czy Brukseli od lat można spotkać uzbrojonych żołnierzy patrolujących dworce i miejsca publiczne. Polska przez dekady oszczędzała swoim obywatelom tego widoku. Teraz sytuacja się zmienia.

Co sprawiło, iż doszło do tej decyzji?

Bezpośrednim impulsem do uruchomienia operacji „Horyzont” były wydarzenia z weekendu 16-17 listopada. Na trasie kolejowej Warszawa-Lublin doszło do serii aktów sabotażu, które mogły zakończyć się prawdziwą tragedią. W miejscowości Mika w powiecie garwolińskim eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła fragment torów. Kilkaset metrów dalej ktoś uszkodził sieć trakcyjną na długości około 60 metrów, a jeszcze w innym miejscu na torach umieszczono metalową obejmę, która miała doprowadzić do wykolejenia pociągu.

Premier Donald Tusk nazwał to wprost aktem dywersji wymierzonym w bezpieczeństwo państwa polskiego. Szczęście w nieszczęściu było to, iż przez uszkodzony odcinek torów pociągi przejeżdżały z prędkością przekraczającą 160 kilometrów na godzinę, co paradoksalnie uratowało sytuację – składy jechały zbyt szybko, by doszło do wykolejenia.

We wtorek 18 listopada premier przedstawił w Sejmie tożsamość sprawców. To dwaj obywatele Ukrainy, którzy od dłuższego czasu współpracowali z rosyjskimi służbami specjalnymi. Jeden z nich był już wcześniej skazany przez sąd we Lwowie za akty dywersji, drugi pochodził z Donbasu i pracował w lokalnej prokuraturze. Obaj przedostali się do Polski z Białorusi jesienią tego roku. Po dokonaniu sabotażu opuścili Polskę przez przejście graniczne w Terespolu, zanim służby zdążyły ich zidentyfikować.

To nie był pierwszy przypadek. Od stycznia 2024 roku polskie służby zatrzymały 55 osób podejrzanych o działalność dywersyjną na zlecenie obcych wywiadów. W maju doszło do pożaru centrum handlowego Marywilska 44 w Warszawie, który zniszczył ponad 1400 lokali i spowodował straty przekraczające 500 milionów złotych. Pożar był efektem podpalenia na zlecenie rosyjskiego wywiadu. W lipcu paczki z materiałami wybuchowymi eksplodowały w magazynach kurierskich w Birmingham, Lipsku i w Polsce – działanie, które według śledczych miało sprawdzić możliwość wysadzenia samolotów transportowych w powietrzu.

Dlaczego akurat teraz?

Generał Kukuła wyjaśnił na konferencji prasowej, iż moment nie jest przypadkowy. Po pierwsze, zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. To okres, kiedy miliony Polaków będą podróżować koleją i autobusami do rodzin. Dworcami i stacjami przejdzie wielokrotnie więcej ludzi niż w zwykłe dni. To naturalne okno możliwości dla tych, którzy chcą wywołać panikę i destabilizację.

Po drugie, mamy teraz najdłuższe noce w roku. Ciemność to naturalnie sprzyjający czynnik dla działań sabotażowych. Grupy dywersyjne mogą działać pod osłoną nocy, gdy widoczność jest ograniczona, a patrole mniej intensywne. To prosta kalkulacja – im dłuższa noc, tym więcej czasu w przeprowadzenie operacji i ucieczkę.

Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński przypomniał, iż Polska nie żyje w czasach pokoju, ale też nie w czasach otwartej wojny. To szara strefa konfliktu hybrydowego, gdzie wroga aktywność przybiera setki różnych form – od cyberataków przez dezinformację aż po fizyczne akty sabotażu. Rosyjskie służby specjalne testują, jak daleko mogą się posunąć bez przekroczenia progu, który spowodowałby zdecydowaną reakcję NATO.

Aplikacja, która ma zmienić sposób zgłaszania zagrożeń

Prawdziwą nowością jest zapowiedź uruchomienia specjalnej aplikacji do zgłaszania podejrzanych incydentów. Ma ona zadebiutować w wersji testowej na przełomie listopada i grudnia, a pełne uruchomienie planowane jest na połowę grudnia. To rozwiązanie ma odpowiadać na konkretny problem, z którym służby borykają się od miesięcy.

Jak wyjaśnił generał Kukuła, bardzo często obywatele dzwoniący na policję lub do innych służb mają problem ze wskazaniem dokładnej lokalizacji zdarzenia. Ktoś widzi coś niepokojącego przy torach kolejowych, ale nie potrafi precyzyjnie określić, gdzie dokładnie się znajduje. Traci się cenny czas na ustalanie miejsca, a w sytuacjach kryzysowych każda minuta może być kluczowa.

Nowa aplikacja ma rozwiązać ten problem dzięki geolokalizacji. Użytkownik będzie mógł zrobić zdjęcie obiektu lub sytuacji, dodać krótki opis, a aplikacja automatycznie dołączy dokładne współrzędne GPS. Informacja trafi bezpośrednio do odpowiednich służb, które będą mogły natychmiast zweryfikować zgłoszenie i podjąć działania.

Minister obrony narodowej podkreślał, iż prace nad aplikacją realizowane są od kilku tygodni i mają na celu nie tylko ułatwienie reakcji służb, ale też budowanie silnego społeczeństwa obywatelskiego. Społeczeństwa, które widzi zagrożenie i informuje o nim, ale zachowuje rozwagę i nie ulega panice. Bo panika i strach to właśnie główny cel działań rosyjskich służb – wywołać chaos, podważyć zaufanie do państwa, sprawić, by ludzie bali się podróżować, korzystać z infrastruktury publicznej, by czuli się niepewnie we własnym kraju.

Co to oznacza dla Ciebie?

Jeśli planujesz podróż pociągiem w najbliższych tygodniach, nie musisz się martwić bardziej niż zwykle. Obecność żołnierzy i wzmożone patrole to sygnał, iż służby traktują bezpieczeństwo priorytetowo. Ale warto być czujnym.

Gdy czekasz na dworcu lub jedziesz pociągiem, zwróć uwagę na nietypowe sytuacje. Osoba, która zostawia torbę i oddala się bez wyraźnego powodu. Ktoś, kto fotografuje lub filmuje infrastrukturę kolejową w sposób, który wydaje się podejrzany. Ludzie zachowujący się nerwowo w pobliżu urządzeń technicznych czy rozdzielni elektrycznych. To wszystko może być niczym, ale może też być sygnałem, który warto przekazać.

Gdy aplikacja zacznie działać, będziesz mógł zrobić zdjęcie i wysłać zgłoszenie w kilka sekund. Nie musisz pamiętać numerów alarmowych ani tłumaczyć dyżurnemu, gdzie dokładnie się znajdujesz. Wszystko zostanie przekazane automatycznie. To ma być tak proste, jak zamówienie taksówki przez Ubera – kilka kliknięć i gotowe.

Ważne, żeby nie wpadać w paranoję. Nie chodzi o to, by denuncjować sąsiadów czy zgłaszać każdą osobę, która wydaje się „podejrzana” tylko dlatego, iż jest cudzoziemcem. Chodzi o realne, konkretne sytuacje – ktoś montuje coś przy torach w środku nocy, ktoś fotografuje wojskowe transporty, ktoś zostawia nieidentyfikowalny bagaż w miejscu publicznym. To są sytuacje, które służby chcą znać.

Jak długo to potrwa?

Służby wyraźnie traktują sytuację poważnie. Statystyki są wymowne. Od stycznia 2024 roku polskie służby udaremniły dziesiątki prób aktów dywersji. Te, o których słyszymy, to tylko wierzchołek góry lodowej. Za każdym zatrzymaniem kryje się miesiące pracy operacyjnej, kooperacja z wywiadami sojuszniczych państw, analiza danych.

Koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak przypomniał, iż od stycznia postawiono zarzuty 55 osobom, a kilkanaście z nich zostało aresztowanych. To ludzie werbowani przez rosyjskie służby – często młodzi, pochodzący z państw byłego ZSRR, motywowani głównie pieniędzmi, nie ideologią. Otrzymują kilkaset euro za wykonanie zadania i znikają, nie zdając sobie sprawy, iż stają się elementem większej machiny.

Nie wiadomo, jak długo potrwa operacja „Horyzont”. Oficjalnie – do odwołania. W praktyce wszystko zależy od rozwoju sytuacji. jeżeli w najbliższych tygodniach sytuacja pozostanie stabilna, być może intensywność patroli zostanie stopniowo zmniejszona. Ale jeżeli dojdzie do kolejnych incydentów, operacja może się przedłużyć na wiele miesięcy.

Co dalej? Czy to nowa normalność?

Eksperci ds. bezpieczeństwa są zgodni – konflikt hybrydowy nie zniknie z dnia na dzień. Rosja nie ma interesu w jego zakończeniu, dopóki trwa wojna na Ukrainie. A choćby po ewentualnym zakończeniu walk, napięcia geopolityczne pozostaną na lata.

To oznacza, iż Polska musi się przyzwyczaić do nowej rzeczywistości. Żołnierze w przestrzeni publicznej, wzmożone kontrole na dworcach, aplikacje do zgłaszania zagrożeń – wszystko to może stać się częścią codzienności. Tak jak po zamachach terrorystycznych w Europie Zachodniej w latach 2015-2017 tamtejsze kraje zwiększyły obecność sił bezpieczeństwa w miejscach publicznych, tak teraz Polska odpowiada na własne wyzwania.

Pytanie brzmi, czy społeczeństwo jest na to gotowe. Czy potrafimy znaleźć równowagę między czujnością a paranoją? Czy będziemy potrafili korzystać z narzędzi takich jak aplikacja do zgłaszania incydentów odpowiedzialnie, nie przeciążając służb fałszywymi alarmami?

Minister obrony podkreślał, iż celem nie jest wzbudzanie strachu, ale budowanie odporności społecznej. Społeczeństwa, które rozumie zagrożenia, ale nie pozwala, by one paraliżowały normalne życie. Które wie, iż bezpieczeństwo to wspólna sprawa – służb, instytucji państwowych i każdego obywatela.

Co możesz zrobić już teraz?

Nie musisz czekać na grudniowe uruchomienie aplikacji, żeby być czujnym. jeżeli zauważysz coś niepokojącego – dzwoń na policję (112 lub 997). Nie wahaj się. Lepiej zgłosić coś, co okaże się fałszywym alarmem, niż przemilczeć rzeczywiste zagrożenie.

Unikaj rozpowszechniania niepotwierdzonych informacji w mediach społecznościowych. Dezinformacja to jeden z głównych celów wojny hybrydowej. Zanim udostępnisz szokującą wiadomość, sprawdź, czy pochodzi z wiarygodnego źródła. Sprawdź w kilku miejscach. Nie daj się manipulować.

Rozmawiaj z rodziną o bezpieczeństwie, zwłaszcza jeżeli planujesz podróże w okresie świątecznym. To nie ma być rozmowa wywołująca lęk, ale pragmatyczne omówienie – co zrobić w przypadku ewakuacji dworca, jak się zachować przy znalezieniu podejrzanego przedmiotu, gdzie szukać informacji o sytuacji.

Jeśli masz starszych rodziców czy dziadków, którzy mogą nie rozumieć, co się dzieje, porozmawiaj z nimi. Wyjaśnij, iż obecność wojska to dobry znak, oznaczający, iż państwo dba o bezpieczeństwo. Pomóż im zainstalować aplikację, gdy już będzie dostępna. Pokaż, jak z niej korzystać.

Żyjemy w czasach zmiany

Operacja „Horyzont” i planowana aplikacja do zgłaszania zagrożeń to symboliczny punkt zwrotny. Polska kończy okres, w którym mogła udawać, iż konflikty toczą się gdzieś daleko i jej nie dotyczą. Wojna w Ukrainie od pierwszego dnia miała wpływ na nasze bezpieczeństwo, ale dopiero teraz, po prawie trzech latach, dociera to do powszechnej świadomości.

Czy to oznacza, iż powinniśmy żyć w strachu? Absolutnie nie. Strach to właśnie cel naszych przeciwników. Zamiast strachu potrzebujemy świadomości, czujności i współpracy. Potrzebujemy zaufania do służb, które dzień i noc pracują nad naszym bezpieczeństwem. I potrzebujemy odpowiedzialności – każdy z nas może przyczynić się do tego, by Polska była bezpieczniejsza.

Gdy w grudniu uruchomiona zostanie aplikacja do zgłaszania incydentów, będzie to test. Test nie tylko technologii, ale przede wszystkim dojrzałości społecznej. Czy potrafimy korzystać z takich narzędzi mądrze? Czy nie zaleje fałszywymi alarmami? Czy nie staniemy się społeczeństwem podejrzliwych donoszących na siebie nawzajem?

Od odpowiedzi na te pytania zależeć będzie, czy operacja „Horyzont” to początek nowej, skuteczniejszej ery w polskim bezpieczeństwie, czy tylko kolejna akcja, która przejdzie do historii jako dobrze brzmiąca, ale źle wdrożona inicjatywa.

Jedno jest pewne – czasy się zmieniają. Polska musi się zmienić razem z nimi.

Idź do oryginalnego materiału