Sabotażyści Putina sieją strach. Stoją za podpaleniami i innymi atakami

angora24.pl 3 miesięcy temu

Zdaniem europejskich i amerykańskich urzędników ds. bezpieczeństwa akcje te są częścią skoordynowanych wysiłków Moskwy w celu opóźnienia transportów broni dla Ukrainy. Rosja chce szerzyć strach i zmusić kraje sojuszu północnoatlantyckiego do zaostrzenia środków bezpieczeństwa w łańcuchu dostaw dla Kijowa, co zwiększy ich koszty i opóźni transporty. Celem reżimu Putina jest zastraszenie Europejczyków, aby narastał wśród nich sprzeciw wobec udzielania pomocy Ukrainie. „Rosja toczy wojnę cieni przeciw Europie” – alarmuje premier Estonii Kaja Kallas. Minister obrony Niderlandów Kajsa Ollongren przyznała: „Jesteśmy wrażliwi na zamachy. Mamy kluczową infrastrukturę. Mamy infrastrukturę dna morskiego, mamy dostawy energii elektrycznej i wody. Rosja próbuje nas zdestabilizować i zastraszyć”.

Mają czas na Europę

Operacje sabotażowe prowadzi rosyjski wywiad wojskowy GRU. Po inwazji putinowców na Ukrainę struktury GRU w NATO w znacznej części zostały rozbite, kraje Zachodu wyrzuciły wielu rosyjskich funkcjonariuszy. Kiedy Rosja ponosiła porażki w Ukrainie, zajęta była przede wszystkim sytuacją na froncie. W ostatnich miesiącach armie Moskali odnoszą jednak sukcesy, więc GRU mógł rzucić większe zasoby w celu siania zamętu w Europie.

Moskiewscy agenci najczęściej nie podkładają ognia własnymi rękami, ale wynajmują miejscowych kryminalistów i ludzi o rosyjskich korzeniach. Często znajdują chętnych w mediach społecznościowych, a za wzniecenie pożaru płacą kilkaset euro, niekiedy w kryptowalucie.

Bezradność Zachodu

Seria aktów sabotażu zaczęła się 21 marca, kiedy stanął w płomieniach londyński magazyn powiązany z dostawami pomocy dla Kijowa. 15 kwietnia wielki pożar wybuchł w zmodernizowanej ostatnio fabryce amunicji w Scranton w amerykańskim stanie Pensylwania, gdzie produkuje się m.in. dostarczane armii ukraińskiej pociski artyleryjskie kalibru 155 mm. Dwa dni później nastąpiła eksplozja w produkujących na potrzeby wojska zakładach firmy BAE Systems w Glascoed w Walii. 18 kwietnia niemieckie służby poinformowały, iż w Bayreuth w Bawarii aresztowani zostali dwaj domniemani sabotażyści, obywatele RFN rosyjskiego pochodzenia, którzy przygotowywali zamachy na transporty i amerykańskie bazy wojskowe. Jeden z zatrzymanych, 39-letni Dieter S., oskarżony został także o to, iż w latach 2014 – 2016 służył w oddziałach prorosyjskich separatystów w Donbasie, uważanych przez Zachód za organizację terrorystyczną. Nie wszystkich sabotażystów udało się jednak wytropić. 3 maja stanęła w płomieniach fabryka firmy Diehl Metall w berlińskiej dzielnicy Lichterfelde. Lista takich wydarzeń staje się coraz dłuższa.

W krajach Zachodu wobec działań dywersantów panuje pewna bezradność. Trudno jest udowodnić, iż za ataki odpowiada Moskwa. Stolice NATO obawiają się konfliktu z Rosją i często nie chcą jej oskarżać. Max Bergmann z amerykańskiego instytutu Center for Strategic and International Studies powiedział: „Jesteśmy w bardzo delikatnej sytuacji, ponieważ sytuacja jest już na krawędzi; Kreml popadł w paranoję. Dlatego zachodni przywódcy muszą reagować bardzo ostrożnie”.

Idź do oryginalnego materiału