Setki stron tajnych dokumentów w worku na śmietniku. To, co znaleziono wewnątrz, przeraża generała

warszawawpigulce.pl 2 godzin temu

Do redakcji Onetu trafiły setki stron wrażliwych dokumentów wojskowych prosto z wysypiska śmieci. Miały wysypywać się z pękniętego foliowego worka. Wśród nich mapy składów wojskowych, plany ewakuacji materiałów wybuchowych, dane osobowe pracowników jednostek. Były dowódca Eurokorpusu nie ukrywa oburzenia: „To pokazuje, jaki bałagan jest w armii”.

Fot. Warszawa w Pigułce

Informator przyniósł dokumenty ze śmietnika

Dziennikarze Edyta Żemła i Marcin Wyrwał otrzymali od pewnej osoby materiały, które nazwać można katastrofą bezpieczeństwa. Informator twierdzi, iż dokumenty wysypywały się z worków na wysypisku śmieci w rejonie składu materiałów wybuchowych. Część została zniszczona maszynowo, ale spora część trafiła do worków luzem.

Wśród dokumentów znajdują się mapy składów wojskowych, plany ewakuacji materiałów wybuchowych w przypadku wojny, procedury operacyjne, opisy techniczne magazynów materiałów wybuchowych oraz dane osobowe pracowników jednostek. Do tego dochodzą plany rozmieszczenia jednej z jednostek w ramach ćwiczeń. Portal podaje, iż to wiele setek stron wojskowej dokumentacji, w tym dokumenty z klauzulą „zastrzeżone”.

Generał Jarosław Gromadziński, były dowódca Eurokorpusu, w rozmowie z dziennikarzami nie ukrywa oburzenia. „To jest skandal. To pokazuje, jaki bałagan jest w armii. Przecież państwo macie u siebie zastrzeżone dokumenty z 2023 r., które zgodnie z Ustawą o ochronie informacji niejawnych powinny być przechowywane w zamknięciu w wojskowej kancelarii przez pięć lat” – mówi generał.

Dokładne plany dla wroga

Zawartość dokumentów budzi największy niepokój. W papierach znalazły się dokładne plany składu materiałów wybuchowych. Bardzo dokładne, opisujące choćby z jakich materiałów skonstruowano konkretne budynki. Wróg dysponujący taką wiedzą mógłby precyzyjnie zaplanować atak.

Gdyby atak na skład się nie powiódł, załoga zgodnie z procedurami byłaby ewakuowana. Gdzie dokładnie? Wiedzą to dziennikarze, którzy dokładne plany ewakuacji i organizacji obozowisk również znaleźli w dokumentach ze śmietnika. To pozwoliłoby wrogowi unicestwić jednostkę i jej załogę w miejscu, które miało być bezpiecznym schronieniem.

Cała lista załogi, wojskowej i cywilnej, również znajdowała się w dokumentach z wysypiska. Za takie informacje obce wywiady płacą grube pieniądze – podkreślają eksperci cytowani przez media.

Wojsko zaprzecza. Dziwne tłumaczenia

Reakcja wojska wzbudza jeszcze większe pytania. Dziennikarze zapytali o sprawę w Drugiej Regionalnej Bazie Logistycznej, która sprawuje nadzór nad składem, z którego pochodzą dokumenty. Jednostka odpowiedziała, iż redakcja dysponuje bezprawnie sporządzonymi kopiami dokumentów.

„Oryginały wskazanych przez Pana dokumentów zostały zarchiwizowane lub zniszczone zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie przepisami” – brzmi odpowiedź wojska.

Tymczasem dziennikarze twierdzą kategorycznie, iż mają oryginały. „Ta odpowiedź nie pokrywa się z faktami – co najmniej duża część znajdujących się u nas dokumentów to oryginały. Zawierają one pieczątki kancelarii, numery kancelaryjne, pieczęcie oficerów wraz z ich podpisami” – czytamy w artykule Onetu.

Co dziwniejsze, wojsko przyznaje, iż do tej pory nie wiedziało o tym, iż jakichś dokumentów brakuje w archiwach.

Trzecia poważna wpadka tej samej jednostki w tym roku

To już trzecie poważne wydarzenie związane z Drugą Regionalną Bazą Logistyczną w tym roku. Wcześniej ta sama jednostka zgubiła dwieście czterdzieści min przeciwpancernych, które przez jedenaście dni jeździły cywilnym wagonem po całej Polsce. Potem ujawniono bardzo słaby poziom ochrony składu materiałów wybuchowych. Jeszcze wcześniej leśnicy znaleźli fotopułapkę, która „obserwowała” wjazd do jednostki.

Żandarmeria Wojskowa wszczyna postępowanie

Rzecznik Żandarmerii Wojskowej podpułkownik Paweł Durka potwierdził agencji PAP, iż Żandarmeria wszczęła postępowanie o możliwości popełnienia przestępstwa w sprawie dokumentów wojskowych, które miały zostać znalezione na wysypisku śmieci.

Rzecznik Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych podpułkownik Marek Chmiel przekazał PAP, iż gdy tylko jednostka dowiedziała się o możliwości posiadania przez Onet dokumentów wojskowych, Druga Regionalna Baza Logistyczna natychmiast wszczęła postępowanie wyjaśniające wewnątrz jednostki. Jednostka zawiadomiła Żandarmerię Wojskową o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez osoby, które miały dostęp do tajnych informacji.

„Teraz będzie wyjaśniane, czy dokumenty były niszczone zgodnie z procedurami, kto miał dostęp do takich dokumentów” – wyjaśnił podpułkownik Chmiel.

Źródło PAP, bliskie Ministerstwu Obrony Narodowej, sugeruje, iż przekazanie dokumentów, które rzekomo pochodzą z wysypiska śmieci, może być prowokacją.

Co to oznacza dla ciebie?

Jeśli mieszkasz w pobliżu jednostki wojskowej lub magazynu wojskowego, ta sprawa pokazuje, iż zabezpieczenia mogą być dalekie od ideału. Tajne dokumenty zawierają informacje, które w rękach wroga mogą zagrozić nie tylko żołnierzom, ale całemu regionowi.

Gdyby obce służby dysponowały dokładnymi planami składów amunicji i tras ewakuacji, mogłyby zaplanować precyzyjne uderzenia w kluczową infrastrukturę obronną. To bezpośrednio wpływa na bezpieczeństwo mieszkańców obszarów, gdzie znajdują się strategiczne obiekty wojskowe.

Jeśli pracujesz w strukturach państwowych lub masz dostęp do informacji wrażliwych, ta historia powinna być przestrogą. Procedury bezpieczeństwa istnieją nie bez przyczyny. Każde lekceważenie przepisów dotyczących niszczenia dokumentów może mieć dramatyczne konsekwencje dla bezpieczeństwa kraju.

Jak zapobiec kolejnym wpadkom?

Specjaliści wskazują, iż konieczne jest wzmocnienie kontroli niszczenia dokumentów. Każde zniszczenie materiałów niejawnych powinno być protokołowane, a protokoły regularnie audytowane. Potrzebne są również regularne szkolenia dla personelu wojskowego na temat zagrożeń związanych z niedbałym obchodzeniem się z informacjami niejawnymi.

Warto rozważyć wprowadzenie systemu elektronicznego śledzenia dokumentów. Każdy dokument niejawny powinien mieć unikalny numer i być rejestrowany w centralnej bazie danych. To pozwoliłoby natychmiast wykryć, gdy jakiś materiał znika z obiegu.

Kary za naruszenie procedur bezpieczeństwa muszą być dotkliwe i konsekwentnie egzekwowane. jeżeli osoby odpowiedzialne nie poniosą surowych konsekwencji, sygnał dla całej armii będzie jasny: można lekceważyć przepisy bez obawy o realne sankcje.

Sprawa nabiera rozgłosu

Afera z dokumentami na śmietniku gwałtownie stała się tematem numer jeden w mediach. Politycy opozycji zapowiadają interpelacje poselskie i żądają szczegółowych wyjaśnień od rządu. Sprawa może stać się jednym z głównych tematów debaty o bezpieczeństwie narodowym w najbliższych tygodniach.

Żandarmeria Wojskowa ma teraz pełne ręce roboty. Trwa postępowanie wyjaśniające, które ma ustalić, kto ponosi odpowiedzialność za wpadkę. najważniejsze pytania dotyczą tego, kto wyrzucił dokumenty i czy procedury niszczenia były przestrzegane.

Jedno jest pewne: ta sprawa nie zniknie gwałtownie z nagłówków. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć, jak wojsko dba o bezpieczeństwo informacji, na których ochronie spoczywa bezpieczeństwo całego kraju.

Idź do oryginalnego materiału