Radosław Sikorski, wicepremier i minister spraw zagranicznych Polski, ogłosił iż z budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych (MSZ) zostanie przelane 100 milionów dolarów na pomoc wojskową dla Ukrainy. Środki te mają zostać wykorzystane jeszcze przed końcem roku w ramach programu PURL Presidential Ukraine Relief Loan który umożliwia zakup amerykańskiego uzbrojenia. Broń ta zostanie następnie przekazana Ukrainie, co ma wzmocnić jej zdolności obronne w trwającym konflikcie z Rosją.
Sikorski złożył tę deklarację podczas spotkania w Brukseli, podkreślając, iż jest to konkretny krok w kierunku wsparcia sojusznika, a także element szerszej polityki bezpieczeństwa europejskiego. Według niego, takie działania wpływają na stabilność kontynentu, w tym na bezpieczeństwo Polski.
Polska przekazała już miliardy złotych i dolarów w formie sprzętu wojskowego, amunicji i logistyki. Tym razem chodzi o bezpośredni transfer gotówki na zakupy, co Sikorski przedstawił jako szybką i efektywną formę wsparcia
Decyzja Sikorskiego zbiegła się w czasie z ujawnieniem jednej z największych afer korupcyjnych w historii Ukrainy. Krytycy pytają jak Polska może przekazywać kolejne miliony do kraju, gdzie system jest tak zepsuty? Posty na X (dawny Twitter) pełne są memów i komentarzy typu: “Sikorski rzuca 100 mln dolarów w błoto korupcji” lub “Złote sedesy dla oligarchów, a Polacy bez leków w NFZ”.
W Polsce trwa debata o rekordowym deficycie budżetowym (prognozowanym na ponad 5% PKB w 2025 r.) i kryzysie w ochronie zdrowia – NFZ boryka się z zadłużeniem, a szpitale zgłaszają braki personelu i sprzętu. Opozycja oskarża rząd o “lekką rękę” w wydawaniu pieniędzy podatników: “Dla Ukraińców zawsze się znajdzie, a dla Polaków ‘nie ma'”. Pojawiają się pytania retoryczne: “Co wynegocjowaliśmy w zamian? Bezpieczeństwo? Granice? Odbudowę?” Niektórzy wskazują na wcześniejsze umowy, jak “kredyt obronny” z 2025 r., gdzie Ukraina miałaby spłacić zakupy polskiego sprzętu po wojnie – co krytycy nazywają “nigdy”.
“Polska pęka w szwach, a my finansujemy ideologiczną misję elity”. Decyzja zapadła bez konsultacji z Sejmem czy społeczeństwem, co opozycja nazywa “rządzeniem zza biurka”.
Niektórzy komentatorzy wiążą to z “koalicją chętnych”, która rzekomo wydała setki miliardów na przedłużanie konfliktu bez jasnego planu pokojowego.













