Skok na głęboką wodę, ale ze spadochronem

polska-zbrojna.pl 4 godzin temu

Najpierw pustynia, później jezioro. Żołnierze z 6 Brygady Powietrznodesantowej wraz z kolegami z ośmiu innych państw wzięli udział w kolejnej edycji „Jump Week”. Spadochroniarze lądowali na Pustyni Błędowskiej, skakali też do Jeziora Żywieckiego. Desantowali się z pokładu samolotu C-295M i śmigłowca W-3 Sokół.


Polacy ćwiczyli z sojusznikami z NATO – z Belgii, Francji, Niemiec, Czech, Włoch, Holandii i Wielkiej Brytanii – oraz z żołnierzami z Japonii. W sumie do Polski przyjechało 50 zagranicznych spadochroniarzy.

Międzynarodowe szkolenie „Jump Week” 6 BPD organizuje już od 15 lat. Żołnierze z różnych armii poznają inne systemy spadochronowe, metody szkolenia i procedury obowiązujące w czasie skoku. Międzynarodowy format szkoleń oznacza również, iż Polacy biorą udział w zagranicznych edycjach, najczęściej w Niemczech.

REKLAMA

– Chcemy szkolić się w środowisku międzynarodowym, bo to wzmacnia naszą interoperacyjność – wyjaśnia por. Magdalena Trzebińska-Gawin z 6 BPD. – Wymieniamy się wiedzą, dzięki czemu zwiększamy zdolność do współdziałania w ramach NATO – dodaje.

Podczas polskiego „Jump Week” spadochroniarze przećwiczyli desantowanie z pokładu C-295M na Pustynię Błędowską z wysokości 400 i 4000 m. Ale gwoździem programu było co innego.

Przyjemne doznanie, zwłaszcza latem

30 lipca odbyły się skoki do Jeziora Żywieckiego. W desantowaniu wzięli udział wybrani spadochroniarze ze wszystkich jednostek 6 Brygady Powietrznodesantowej, czyli z batalionów z Krakowa, Gliwic i Bielska-Białej, oraz zagraniczne delegacje. W sumie skok do wody wykonało około 170 wojskowych. – Ćwiczymy takie zrzuty, bo musimy być przygotowani do działania w różnym środowisku i różnym terenie – przekonuje por. Trzebińska-Gawin. – Żołnierze muszą wiedzieć, jak postępować w przypadku niezamierzonego lądowania w wodzie.

Jezioro Żywieckie to zbiornik retencyjny na rzece Soła koło Żywca. Miejscami jest głęboki na niemal 27 m, średnia głębokość wynosi 8,6 m. To stosunkowo niebezpieczne środowisko, co sprawia, iż wykonujący skoki do wody żołnierze muszą wcześniej zaliczyć egzamin z pływania w umundurowaniu (50 m). Innym zadaniem, jakie im postawiono, jest przepłynięcie pod rozpostartą na wodzie czaszą spadochronu (15 m). – Duże emocje i stres mogą towarzyszyć żołnierzom zwłaszcza podczas pierwszego skoku do wody. jeżeli jednak będą postępować zgodnie z instrukcją, to taki skok naprawdę może być przyjemny, zwłaszcza w lecie – zapewnia porucznik z 6 BPD.

Łatwo o zachłyśnięcie lub podtopienie

Podczas zrzutu do Jeziora Żywieckiego żołnierzy desantowano z wysokości 400 m. Skakali ze śmigłowca W-3 Sokół, używając spadochronów o małej sterowności typu AD-95. Taka technika skoku sprawia, iż lądowanie następuje po zaledwie kilkudziesięciu sekundach. Stąd konieczność dobrego przygotowania i utrwalania wiedzy w ośrodku szkolenia naziemnego. – Żołnierze niemal do znudzenia powtarzają czynności, które należy wykonać w czasie opadania na spadochronie – zapewnia por. Trzebińska-Gawin.

Jak sprawić, by taki skok był bezpieczny? Przede wszystkim żołnierz musi we właściwym momencie – jeszcze przed wpadnięciem do wody – wypiąć się z uprzęży spadochronowej. To oznacza, iż zaraz po wyskoczeniu ze śmigłowca skoczek musi poluźnić uprząż i poprawić taśmy udowe w taki sposób, by w nich nie wisieć, ale usiąść.

– Potem trzeba odpiąć jeden z dwóch uchwytów spadochronu zapasowego i taśmę piersiową – wyjaśnia oficer Czerwonych Beretów. Zanim nogi skoczka dotkną wody, powinien on wypiąć biodra, przycisnąć brodę do klatki piersiowej, wypuścić z rąk taśmy nośne i wysunąć się z uprzęży. Wówczas spadochron odejdzie na bok, a żołnierz wpadnie do wody. – jeżeli skoczek wykona te czynności zbyt późno, to czasza spadochronu może go przykryć w wodzie – przestrzega nasza rozmówczyni. – Wtedy łatwo o zachłyśnięcie lub podtopienie.

Podczas „Jump Week ’25” nie wydarzył się żaden taki incydent.

Marcin Ogdowski
Idź do oryginalnego materiału