Słowa Zełenskiego jak alarm dla Europy. To ostrzeżenie przed ruchem Putina

natemat.pl 2 godzin temu
Wołodymyr Zełenski ostrzega: Władimir Putin może zaatakować inne państwo europejskie jeszcze zanim zakończy wojnę w Ukrainie. Według ukraińskiego prezydenta Kreml znajduje się w tej chwili w strategicznym impasie, co może prowadzić do podejmowania desperackich decyzji.


Jednocześnie Zełenski dementuje medialne doniesienia o napiętym spotkaniu z Donaldem Trumpem i ujawnia kulisy dyplomatycznego wsparcia ze strony króla Karola III.

Ostrzeżenie z Kijowa: "On może to zrobić"


W rozmowie z "The Guardian" Zełenski jasno daje do zrozumienia, iż Europa nie może dłużej uważać się za bezpieczną wyłącznie z racji swojej przynależności do NATO czy geograficznego oddalenia od frontu. – On może to zrobić – mówi o Putinie. I dodaje: Nie chodzi już tylko o Ukrainę, ale o cały europejski porządek bezpieczeństwa.

Jak twierdzi Zełenski, Rosja ponosi na froncie gigantyczne straty, co zwiększa ryzyko eskalacji poza granice Ukrainy. Zamiast wycofania się, może nastąpić rozszerzenie agresji, np. przez uderzenie w kraj bałtycki, destabilizację Mołdawii, Gruzji, a choćby pograniczne prowokacje wobec Polski czy Rumunii. Taki drugi front mógłby odciążyć Moskwę operacyjnie i jednocześnie przetestować determinację NATO.

Kreml już testuje granice. Polska jest jednym z celów


Zełenski w wywiadzie przypomina także ostatnie incydenty z udziałem rosyjskich dronów, które naruszały przestrzeń powietrzną Polski. Takie działania jego zdaniem nie są przypadkowe. To część szerszego scenariusza wojny hybrydowej prowadzonej już teraz przeciwko całej Europie. Polega ona na łączeniu dezinformacji, sabotażu, ataków cybernetycznych i prowokacji z użyciem broni lub bezzałogowców.

Takie operacje, choć nie przekraczają progu formalnej wojny, systematycznie badają, jak daleko Rosja może się posunąć bez wywołania zdecydowanej reakcji NATO. A każde zaniechanie ze strony Zachodu tylko rozzuchwala agresora.

Putin jest pod ścianą. I właśnie to czyni go groźnym


Zełenski zauważa, iż Putin nie może sobie pozwolić na przegraną – ani wizerunkowo, ani wewnętrznie. Rosyjska propaganda od dwóch lat przedstawia "specjalną operację" jako walkę o przetrwanie całego kraju wobec rzekomego zagrożenia ze strony NATO. To tworzy wewnętrzny imperatyw eskalacji: im trudniej idzie na Ukrainie, tym większa potrzeba otwarcia nowego pola konfrontacji.

Zdaniem Zełenskiego Rosja nie potrzebuje realnych powodów, by atakować. Potrzebuje zewnętrznego wroga, który pomoże utrzymać spójność wewnętrzną, zdominować przekaz medialny i usprawiedliwić dalsze represje wobec własnego społeczeństwa.

Trump jednak był spokojny


W wywiadzie prezydent Ukrainy stanowczo dementuje także relacje "Financial Times", jakoby Donald Trump w trakcie ich spotkania w Białym Domu miał krzyczeć, przeklinać i rzucać mapami frontu. Zełenski mówi o rozmowie jako biznesowej i konstruktywnej, choć nie ukrywa, iż stanowiska obu stron zdecydowanie nie były identyczne. Jednocześnie wskazuje na interesujące tło dyplomatyczne: jego zdaniem to właśnie król Karol III miał zachęcić prezydenta USA do bardziej otwartego wsparcia Ukrainy. Rolę brytyjskiego monarchy określa jako nieformalną, ale znaczącą.

Idź do oryginalnego materiału