„Świat pod napięciem” to autorski cykl rozmów stworzony przez praktykantkę Instytutu Nowej Europy. Jego celem jest merytoryczne, ale przystępne opowiadanie o najważniejszych wyzwaniach współczesnego świata – od wojen i kryzysów, po bezpieczeństwo informacyjne i zmiany geopolityczne. Publikacje powstają na podstawie rozmów z osobami zaangażowanymi w sprawy międzynarodowe – analitykami, dyplomatami, badaczami i praktykami – z myślą o tym, by łączyć rzetelność z dostępnością.
Społeczeństwo, armia, władza. Ukraina w trzecim roku wojny.
Napięcie widoczne jest szczególnie na Ukrainie – państwie, które już ponad trzy lata funkcjonuje w realiach pełnoskalowej wojny. Jak ten długotrwały konflikt wpływa na społeczeństwo? Co dzieje się z morale żołnierzy? Jak kształtuje się zaufanie do państwa? Czy Wołodymyr Zełenski zdążył już utracić poparcie? Co kryje się za aferą z NABU i SAP? I jaka powinna być najważniejsza rekomendacja na przyszłość?
Na te pytania odpowiada Bartłomiej Wypartowicz – analityk i starszy redaktor portalu Defence24, współautor książki „Między Bugiem a prawdą”, poświęconej działaniom Polski wobec Ukrainy i Białorusi.
Veronika Barankevych: Jak z dzisiejszej perspektywy ocenia Pan wpływ wojny na ukraińskie społeczeństwo? Czy wciąż mówimy o wspólnocie w stanie mobilizacji, czy raczej coraz częściej widać zmęczenie i frustrację?
Bartłomiej Wypartowicz: Częściowo na pewno zaczyna być widoczne pewnego rodzaju odchylenie. W tych pierwszych miesiącach inwazji na pełną skalę społeczeństwo było adekwatnie zjednoczone w walce o swoją niepodległość, w walce z rosyjskim najeźdźcą – z wrogiem nienawidzonym przez lata. w tej chwili coraz częściej pojawiają się sygnały zmęczenia wojną. Co ciekawe, sondaże bardzo często pokazują, iż im dalej jesteś od frontu, tym łatwiej znosisz tę wojnę. Największy odsetek ludzi, którzy na pytanie „czy jesteś w stanie przetrzymać jeszcze wojnę?” odpowiadają twierdząco, mieszka na zachodzie Ukrainy. Im dalej na wschód – tym ten odsetek jest mniejszy.
Widać więc zmęczenie, ale trudno się temu dziwić. Państwo jest niszczone. Miasta, do których wchodzą Rosjanie, które są przez nich atakowane, są dosłownie zrównywane z ziemią. Co druga osoba na Ukrainie ma dziś jakiegoś znajomego, ojca, brata – kogoś, kto zginął w wyniku rosyjskiej agresji.
Część społeczeństwa chciałaby więc, żeby wojna jak najszybciej się skończyła. Ale podejrzewam, iż równie duża część – choćby w przypadku zawieszenia broni – nie będzie chciała Rosjanom odpuścić. I tego się obawiam.
VB: Wspomniał Pan, iż im dalej na zachód, tym mniejsze jest zmęczenie wojną. A co z Ukraińcami za granicą?
BW: Ukraińcy za granicą w ogóle nie są zmęczeni. jeżeli spojrzymy na to, jak popierają działania obronne, jak popierają walkę – to łatwo jest mówić o walce z najeźdźcą, siedząc w Polsce, Niemczech czy Stanach Zjednoczonych. Tylko iż to są przede wszystkim słowa.
Takie osoby zazwyczaj, choćby jeżeli chodzi o kwestie związane z utrzymywaniem ukraińskiej kultury czy jakąkolwiek działalność społeczną tutaj, na miejscu – w Europie, na Zachodzie – często nie mają z tym nic wspólnego. Oczywiście, są mniejsze lub większe stowarzyszenia, które prężnie działają, ale to raczej mniejszość spośród tych, którzy tu przebywają.
No i warto pamiętać, iż są różnego rodzaju jednostki, które dają możliwość, żeby pokazać swoją odwagę, bohaterstwo, i iż chce się walczyć za Ukrainę. W Polsce działa chociażby Legion Zagraniczny. Tylko iż tam wskaźnik przyjmowania rekrutów jest bardzo niski.
VB: Czyli z Pana obserwacji – ukraińska diaspora za granicą jest dziś raczej emocjonalnie oddzielona, czy wciąż odczuwa wspólnotę i więź wynikającą z wojny?
BW: Nie, nie powiedziałbym, iż jest oddzielona emocjonalnie. Emocjonalnie to zaangażowanie jest bardzo silne. Bardzo często to właśnie Ukraińcy mieszkający na Zachodzie są najbardziej bojowo nastawieni. Tyle iż to emocjonalne przywiązanie, to bojowe nastawienie – ono często kończy się na emocjach, a nie przechodzi w czyny.
VB: W kontekście niedawnych protestów i przyjęcia ustawy 12414 [dopisek redakcyjny – 22 lipca 2025 roku 263 deputowanych Rady Najwyższej Ukrainy przegłosowało ustawę nr 12414, która podporządkowała NABU i SAP Prokuraturze Generalnej, odbierając im niezależność i wywołując szeroką falę protestów społecznych] – jak ocenia Pan skuteczność tej społecznej mobilizacji?
BW: Tu najpierw trzeba powiedzieć kilka słów o samej ustawie, która ograniczyła możliwości działania organizacji antykorupcyjnych – między innymi NABU i SAB. Przecież te instytucje zostały utworzone po 2014 roku, w porozumieniu z Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi, właśnie po to, by walczyć z korupcją i praniem pieniędzy. To była jedna z kluczowych reform na drodze do potencjalnego członkostwa Ukrainy w UE.
Tymczasem w ciągu zaledwie 12 godzin przyjęto ustawę, która de facto zniszczyła to, co było budowane przez dziesięć lat. Odebrano NABU i SAB realne możliwości działania – możliwość wszczynania lub prowadzenia śledztw mogła być blokowana przez Prokuratora Generalnego, który, jakkolwiek by nie patrzeć, jest bezpośrednio związany z władzą. To praktycznie pozbawiło te instytucje niezależności i zdolności patrzenia rządzącym na ręce.
To, iż ustawa została ostatecznie zmieniona, wynikało z kilku czynników. Myślę, iż prezydent Zełenski i partia Sługa Narodu po prostu nie przewidzieli, jak silny będzie opór – zarówno społeczny, jak i międzynarodowy. Wydaje mi się, iż był pomysł, żeby zrobić to szybko, w czasie wojny, i uzasadnić ustawę walką z rosyjskimi szpiegami – iż niby dzięki niej uda się ich eliminować z życia publicznego. Tylko iż jeżeli w SBU są łapani rosyjscy dywersanci, to nikt przecież nie zamyka całej służby. Tak samo nie odbiera się uprawnień innym instytucjom. Dlatego trudno mi uwierzyć, iż intencje były wyłącznie „bezpiecznościowe”. Być może ktoś się czegoś obawiał. Nie chcę tego mówić z pełną odpowiedzialnością, ale taka możliwość istnieje.
Finalnie, to właśnie dzięki oporowi społecznemu i protestom – które odbywały się w wielu miastach – doszło do zmiany. choćby w momencie, gdy prezydent Zełenski już zapowiedział, iż wniesie projekt ustawy przywracającej NABU i SAB ich kompetencje, protesty przez cały czas trwały. Możliwe, iż Zełenski obawiał się scenariusza w rodzaju kolejnego Majdanu albo utraty wsparcia z Zachodu – bo naciski były naprawdę silne, zarówno ze strony Unii Europejskiej, jak i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Myślę, iż pierwotnie rządzący chcieli to „przepchnąć” po cichu – bez większego rozgłosu, licząc, iż społeczeństwo będzie zbyt zajęte wojną, by zareagować. Ale okazało się inaczej.
VB: Czy Pana zdaniem takie protesty mogą być wzorem dla innych państw – na przykład dla Białorusinów czy dla Rosjan? Czy ukraiński przykład pokazuje, iż presja obywatelska naprawdę działa?
BW: To bardzo trudne pytanie. Przede wszystkim dlatego, iż – jakby na to nie patrzeć – Ukraina jest państwem demokratycznym. Protesty, które realizowane są w tej chwili na Ukrainie, gdzie społeczeństwo jest tak silne i ma realny wpływ na władzę, to zupełnie inny przypadek niż protesty w Rosji czy na Białorusi.
Podejrzewam, iż protesty tej skali, gdyby miały miejsce w Mińsku, zostałyby spacyfikowane w kilka chwil. I nikt nie patrzyłby na to, co mówi opinia międzynarodowa czy Unia Europejska.
Ukraina jasno postawiła sobie cel – chce być częścią struktur zachodnich. I w dużym skrócie można powiedzieć, iż ta wojna w jakimś stopniu właśnie z tych aspiracji wynikła. Tymczasem Białoruś ani Rosja takich aspiracji nie mają. Więc gdyby tam pojawiły się podobne protesty, w odpowiedzi na taką ustawę – to władze nie miałyby powodu, by ich nie rozpędzać. I pewnie by to zrobiły.
A samo społeczeństwo nie jest tam na tyle silne, żeby wymusić jakiekolwiek zmiany – bo taki jest system.
VB: Czy po tej ustawie, która przywróciła niezależność NABU i SAP, Zachód i ukraińskie społeczeństwo potraktują sprawę jako zamkniętą? Czy jednak ta sytuacja zostawi jakiś trwały ślad?
BW: Nie, na pewno nie zamyka to sprawy. Ani w oczach Zachodu, ani – szczerze mówiąc – w moich własnych. Ukraińskie władze straciły sporo zaufania. Bo skąd mamy wiedzieć, iż w przyszłości nie wydarzy się coś podobnego? A wtedy może władza już się nie ugnie.
Myślę też, iż ukraińskie społeczeństwo – choć już i tak uważnie patrzyło politykom na ręce – teraz będzie robić to jeszcze bardziej intensywnie. Właśnie po to, by podobna ustawa nie została znów przegłosowana w nocy albo w 12 godzin, jak to miało miejsce teraz.
Tym bardziej, iż część deputowanych tłumaczyła się potem, iż nie wiedziała, nad czym głosuje. Mieli usłyszeć, iż „to tylko techniczny projekt”, iż „nie trzeba czytać”, i iż „jak jesteście za Zełenskim, to po prostu głosujcie za”. I tak się tłumaczyli.
Moim zdaniem – jeżeli rzeczywiście tak było – to jest totalny absurd. A jeżeli tak nie było, a mimo to w ten sposób próbują się bronić, to znaczy, iż chcą uciec przed odpowiedzialnością za fatalną decyzję. I to nie tylko wobec własnego społeczeństwa, ale także wobec całej demokratycznej Europy, która szanuje państwo prawa.
VB: Przecież, choćby jeden z deputowanych – Ołeksij Honczarenko pisał na swoim Telegramie, iż projekt ustawy nr 12414 został opublikowany dosłownie pięć minut przed posiedzeniem Rady. Domagał się, żeby dali deputowanym chociaż dwie godziny na zapoznanie się z dokumentem, bo porównawcza tabela miała aż 45 stron. Ale nikt tego czasu nie dał.
BW: Tak, tak, dokładnie. Widać było, iż chodziło tylko o jedno – żeby tę ustawę gwałtownie przegłosować. A przecież zaraz po wyjściu z Rady Najwyższej została bardzo gwałtownie podpisana przez prezydenta Zełenskiego, mimo iż już wtedy trwały protesty. Te protesty go wtedy nie przestraszyły.
A przecież mógł tej ustawy nie podpisać. Miał wybór. Bo w jakiej sytuacji finalnie się znaleźliśmy? Najpierw zmieniono jedną ustawę na drugą, potem drugą na trzecią – i trzeba było aż tylu zmian, żeby wszystko zostało po staremu. To brzmi kompletnie nielogicznie.
Rysunek 1. Chronologia kluczowych zmian w statusie NABU I SAP (2015-2025)
Źródło: Opracowanie własne na podstawie Rozporządzenia Prezydenta nr 217/2015: https://www.president.gov.ua/documents/2172015-18864, Rady Najwyższej Ukrainy: https://zakon.rada.gov.ua/laws/main
VB: W jednym ze swoich artykułów na portalu Defence24 napisał Pan, iż to może być najpoważniejszy kryzys prezydentury Wołodymyra Zełenskiego. Jak z dzisiejszej perspektywy ocenia Pan poziom zaufania społecznego wobec niego? I czy jego wizerunek jako lidera walki z korupcją da się jeszcze uratować?
BW: To trudne pytanie, zwłaszcza jeżeli chodzi o ten właśnie wizerunek „pogromcy korupcji”. Bardzo często bywa tak, iż politycy – nie tylko na Ukrainie, ale też w Rosji czy na Białorusi – przychodzą do władzy z takim hasłem. Tak było choćby z Aleksandrem Łukaszenką. Ale to, iż ktoś zaczyna z takim wizerunkiem, nie znaczy, iż nie może go stracić.
Moim zdaniem Zełenski już sporo z tego wizerunku utracił. Zwłaszcza iż jeszcze w kampanii wyborczej mówił wprost: jeżeli macie jakiekolwiek podejrzenia wobec mnie czy moich ludzi – dzwońcie do NABU albo SAP. A potem próbował właśnie tym instytucjom odebrać niezależność i możliwość samodzielnego prowadzenia śledztw – bez ingerencji polityków. Pytanie: co go do tego skłoniło?
I tu właśnie leży sedno sprawy. Trudno powiedzieć, jaka była prawdziwa przyczyna. Być może nie wiedzą tego choćby sami Ukraińcy.
A jeżeli chodzi o zaufanie społeczne – widać w sondażach, iż ono systematycznie spada. Kijowski Instytut Socjologii pokazuje to bardzo wyraźnie. Poparcie dla Zełenskiego chwilowo wzrosło w momencie, gdy był atakowany przez Donalda Trumpa – wtedy Ukraińcy chcieli pokazać, iż to ich prezydent i iż go popierają. Ale później sytuacja się uspokoiła i trend spadkowy wrócił.
Mimo to Zełenski wciąż znajduje się na czele rankingów zaufania społecznego – tylko iż to już nie jest 90%, jak kiedyś, ale raczej okolice 50%.
Co ciekawe, za nim są wojskowi: Walerij Załużny, obecny ambasador w Wielkiej Brytanii, oraz Kyryło Budanow, szef wywiadu wojskowego. I jeżeli kiedyś dojdzie do przesilenia albo nowych wyborów, to całkiem możliwe, iż to właśnie wojskowi będą odgrywać najważniejsze role w państwie.
Rysunek 2. Poziom zaufania do Prezydenta Ukrainy
Źródło: Київський міжнародний інститут соціології (KIIS), офіційний сайт: https://kiis.com.ua/?lang=ukr&cat=reports&id=1537&page=1 (dostęp: 30.07.2025).
Rysunek 3. Poziom zaufania do Zełenskiego, Załużnego i Budanowa (czerwiec 2025)
Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych z raportu Барометр громадських настроїв, червень 2025, SOCIS / Янус.
VB: Uprzedził Pan moje kolejne pytanie. W kontekście wojskowych – coraz częściej mówi się o spadku morale wśród żołnierzy. Co, Pana zdaniem, jest głównym powodem tego zjawiska?
BW: Trudno mieć wysokie morale, kiedy przez dwa lata służysz na froncie, liczysz, iż zostaniesz wreszcie zluzowany i zdemobilizowany – a na dwa dni przed terminem prezydent, razem z Radą Najwyższą, przyjmuje ustawę, która zawiesza możliwość opuszczenia linii frontu. Wprowadza się prawo, zgodnie z którym tylko prezydent, specjalnym dekretem, może wydać zgodę na zwolnienie ze służby. Dla wielu żołnierzy to był szok i ogromne rozczarowanie. Wielu z nich po prostu liczyło, iż wróci do domu. Byli już fizycznie i psychicznie wyczerpani.
Do tego dochodzi problem mobilizacyjny – i demograficzny. Ukraina ma coraz większy problem z liczbą ludzi do służby, zwłaszcza w piechocie. Słyszymy o sytuacjach, w których doświadczeni operatorzy dronów, którzy byliby bardziej przydatni w działaniach z użyciem BSP, są kierowani właśnie do piechoty – bo brakuje ludzi.
To duży problem także dla dowódców. Bo jeżeli trafiają do nich żołnierze słabo przeszkoleni, często w starszym wieku, czasem z problemami alkoholowymi – to trudno mówić o skutecznej walce. A przecież do tego dochodzą jeszcze braki w amunicji i sprzęcie. Owszem, częściowo uzupełniła je tzw. czeska inicjatywa, ale przyszłość wciąż jest niepewna.
Zwłaszcza iż prezydentem USA został ponownie Donald Trump. I żołnierze na froncie naprawdę nie mogą być pewni, czy obiecana pomoc dotrze. Przecież choćby część wsparcia przyznanego jeszcze za Bidena została później wstrzymana albo przekierowana. jeżeli nie będzie jasnej deklaracji ze strony Waszyngtonu: „Jesteśmy z wami, wspieramy was, możecie na nas liczyć” – to ta niepewność będzie coraz bardziej podważać morale.
I wreszcie ostatni element. jeżeli jesteś żołnierzem, który ryzykuje życie, walczy o niepodległość Ukrainy, jej drogę do Unii Europejskiej i NATO – a nagle widzisz, iż twoja władza podpisuje ustawę, która może ten kurs podważyć, to trudno nie poczuć frustracji. To uderza w morale bardzo bezpośrednio.
VB: A jak wojna wpłynęła na ukraińskie elity polityczne? Czy zauważył Pan jakąś zmianę pokoleniową albo pojawienie się nowych środowisk, które zaczynają mieć realny wpływ na sprawy publiczne? Na przykład organizacji pozarządowych czy lokalnych liderów?
BW: Na pewno po wybuchu pełnoskalowej wojny bardzo mocno wzrosło znaczenie Ruchu Azowskiego. I wszystko wskazuje na to, iż gdyby doszło dziś do wyborów, to – według dostępnych sondaży i analiz – Ruch Azowski miałby realną szansę wejścia do Rady Najwyższej. Można powiedzieć, iż Andrij Biłecki, lider tego środowiska, zyskał w niektórych kręgach bardzo dużo. To środowisko, które na wojnie zyskało politycznie – ale też zapłaciło ogromną cenę. Straciło ludzi, straciło krew – chociażby podczas obrony Mariupola, gdzie pułk Azow znalazł się w wyjątkowo trudnej sytuacji. Większość żołnierzy trafiła wtedy do rosyjskiej niewoli.
Jeśli chodzi o organizacje społeczne, to rzeczywiście – na Ukrainie powstało bardzo wiele nowych inicjatyw, NGO-sów, grup eksperckich. Jest ich dziś mnóstwo. Tylko pytanie, na ile mają realny wpływ – nie tylko na życie wewnętrzne Ukrainy, ale także na politykę międzynarodową.
Często widzę przedstawicieli tych organizacji na konferencjach, zwłaszcza zagranicznych – próbują dotrzeć do zachodnich decydentów, prezentują projekty, mówią o sytuacji w kraju. Ale niestety, nie zawsze spotyka się to z szerokim echem. Więc tak, tych podmiotów jest więcej, ale czy mają większą siłę przebicia? Trudno powiedzieć.
Rysunek 4. Andrij Biłecki – najważniejsze fakty i osiągnięcia dowódcy Trzeciego Korpusu Armijnego
Źródło: Oficjalna strona 3. Samodzielnej Brygady Szturmowej
VB: I na koniec – gdyby miał Pan dać jedną rekomendację albo przestrogę: co dziś jest najważniejsze dla Ukrainy, żeby nie tylko przetrwać, ale wyjść z tej wojny silniejszą? Jaka byłaby ta wskazówka?
BW: Nie kłócić się ze swoimi sąsiadami. Bo od sąsiadów naprawdę wiele zależy. jeżeli masz obok siebie kraj, który jest twoim sojusznikiem i partnerem – staraj się żyć z nim w zgodzie, a nie w konflikcie. Kłótnie donikąd nie prowadzą. A zgoda może nie tylko pomóc w teraźniejszości, ale też zbudować trwałe relacje na przyszłość – i być fundamentem odbudowy po wojnie.
W kolejnej rozmowie z cyklu „Świat pod napięciem” porozmawiamy z dr. Dariuszem Materniakiem o roli Gwardii Narodowej i transformacji pułku Azow. Sprawdzimy, jak Ukraina buduje nowy model obrony hybrydowej.
Zapraszamy do śledzenia strony naszego Instytutu oraz naszych mediów społecznościowych, by nie przegapić innych materiałów.