Symetria

bezkamuflazu.pl 1 rok temu

Minął rok. Wszędzie mnóstwo podsumowań, więc nie będę Was męczył własnym. Zamierzam w marcu skończyć książkę, która będzie moim podsumowaniem tych straszliwych, ale i niosących nadzieję 12 miesięcy. Odpowiednio obszernym i kompletnym, mam nadzieję.

Jestem w podróży, więc z konieczności będzie to krótki wpis. Chciałbym w nim zilustrować pragnienie „symetrycznej narracji”, wyrażane przez zwolenników ruskiego miru. Stykam się z nim na co dzień, zwykle ignoruję idące w parze zaczepki, tym niemniej to realny społeczny problem. Rosyjska propaganda żyje, prorosyjskie sympatie, jakkolwiek wyrażane przez mniejszość, wciąż są u nas obecne.

Czasem przybierają taką postać:

„Pisze pan” – skarży się rodzimy skarpetkosceptyk – „jakie straszliwe skutki dla ekologii stwarzają rosyjskie rakiety. No tak. Bo ukraińskie tych złych skutków nie dają. One niosą spokój i euforia ludzi, na których spadają. Bo przecież gdyby takie złe skutki dawały, to pan by o tym napisał? PRAWDA??? Skupia się pan na długofalowych skutkach szkodliwych czynników wynikających z rosyjskich ataków rakietowych, nie wspominając o ostrzałach rakietowych Ukraińców. No bo przecież Ukraińcy swoimi rakietami (także tymi natowskimi), rozsiewają tylko zapach konwalii i bzu. (…)”.

Czujecie to? Symetria – jedni i drudzy robią coś złego. Pozornie logiczne, ale…

Ale Ukraińcy nie wystrzeliliby żadnej rakiety (pocisku, bomby), gdyby ich do tego nie zmuszono. Gdyby wróg nie najechał ich kraju. Mam absolutną pewność, iż moment, w którym ostatni rosyjski żołnierz opuści granice Ukrainy, wyznaczy kres jakichkolwiek działań bojowych. Ale tak długo, jak bandyci putina robią to, co robią, tak długo będą na nich spadać rakiety. Szkody wyrządzane ukraińskiej ziemi (i infrastrukturze), są z perspektywy obrońców niechcianym, a zarazem niedającym się uniknąć skutkiem. Rodzącym ból przymusem.

Spotkałem pod Bachmutem żołnierza. Był z kijowskiej obrony terytorialnej, więc zdziwiłem się, gdy w pewnej chwili przyznał, iż jest „stąd” (z okolic Kramatorska).

– Trudno się patrzy na to, jak rujnowany jest Donbas? – nie było to zbyt mądre pytanie, ale takie właśnie zadałem.

Chłopak westchnął, kiwnął głową.

– Marzę o tym, by się obudzić i móc stwierdzić, iż to tylko zły sen – odparł.

„Marzy mi się pluralizm myśli” – pisze do mnie zwolennik ruskiego miru. Jego kolega w poglądach dodaje: „W Polsce łamane jest prawo do wyrażania opinii bez względu na ich treść i formę. Ludzie, którzy głoszą niepopularne tezy, są wyśmiewani i wyszydzani (…). Nękani przez władze lub choćby wyrzucani z pracy. I ja przeciwko temu się buntuję (…)”.

A więc wolność słowa. Zacna idea, podstawa demokracji. Ale znów ale…

Wolność ma swoje ograniczenia. Dziś prorosyjskość to nie jest kwestia akceptowalnej sympatii. Tak jak w czasach II wojny światowej proniemieckość. Nie istnieją żadne racje przemawiające za rosyjskim bestialstwem, nie da się usprawiedliwić rasizmu, nacjonalizmu orków. Nie ma moralnie zasadnego powodu, by wspierać ich plany eksterminacyjne wobec Ukraińców. A świat nie powstał po to, by zaspakajać imperialne pragnienia rosjan.

W tej perspektywie to wręcz imperatyw, by tropić, karać i na wszelkie sposoby utrudniać życie skarpetkosceptycznym; element racji stanu. Zwłaszcza iż rosja to kraj nam wrogi – od wieków – od miesięcy zaś dyszący żądzą zemsty za wsparcie dla Ukrainy. Gdyby nie natowski protektorat i twarda ukraińska obrona, bilibyśmy się z rosjanami u nas.

Prorosyjskość nie wynika z moralnej czy intelektualnej uczciwości. Nie sposób jej usprawiedliwić choćby w wydaniu light – owej symetrii w postrzeganiu obu stron konfliktu. Prorosyjskość to zdrada i kolaboracja.

A w przypadku zacytowanych zwolenników „wolności słowa”, dowód na ślepotę bądź hipokryzję. Wszak w rosji kilka jest bardziej podeptanych praw. 15 lat odsiadki za „wojnę” miast „specoperacji” najlepszym tego dowodem.

—–

Zbieranie informacji i ich opracowywanie to pełnowymiarowa praca. Będę zobowiązany, jeżeli mnie w tym wesprzecie. Tych, którzy wybierają opcję „sporadycznie/jednorazowo”, zachęcam do wykorzystywania mechanizmu buycoffee.to.

Osoby, które chciałyby czynić to regularnie, zapraszam na moje konto na Patronite:

Nz. Fontanna na rynku w Niepołomicach, zdjęcie z dziś. Polacy – na przekór skarpektosceptykom – wciąż murem za Ukrainą/fot. Michał Machlejd

Idź do oryginalnego materiału