Szczątki drona odnalezione na Lubelszczyźnie? Ekspert zaprzecza stanowisku MON

polsatnews.pl 8 godzin temu

- Niewątpliwie jest to bezpilotowiec bardziej z kategorii wabików niż przemytniczych - ocenił na antenie Polsat News generał Jarosław Kraszewski. Jego zdaniem pojawienie się rosyjskiego drona wojskowego w polskiej przestrzeni powietrznej może mieć związek z nadchodzącymi manewrami Zapad. W sprawie drona znalezionego na Lubelszczyźnie głos zabrała również prokuratura.

Trwa badanie szczątków drona na jednym z pól w miejscowości Majdan-Sielec pod Zamościem. Bezzałogowiec został odnaleziony w sobotę późnym popołudniem przez wykonującego prace rolnika.

Z dotychczasowych ustaleń służb wynika, iż nie był to sprzęt bojowy. Rzecznik prasowy resortu obrony Janusz Sejmej powiedział, iż na Lubelszczyźnie rozbił się dron "nienoszący żadnych cech wojskowych". Dodał, iż jest to najprawdopodobniej dron przemytniczy.

Pod Zamościem spadł rosyjski dron? Generał nie ma wątpliwości

Z takim stanowiskiem nie zgadza się gen. Jarosław Kraszewski, były dowódca wojsk rakietowych i artylerii wojsk lądowych, który na antenie Polsat News został zapytany o doniesienia, iż pod Zamościem spadł rosyjski dron Gerbera.

- Niewątpliwie jest to bezpilotowiec bardziej z kategorii wabików niż przemytniczych, bo do przemytu musiałby to być albo wielowirnikowiec, albo pionowego startu i lądowania. Całe szczęście, iż był pusty - zaznaczył.

- Pamiętajmy, iż jesteśmy tuż przed rozpoczęciem ćwiczeń Zapad-2025 (rosyjski-białoruskie manewry - red.). Rosjanie będą robili wszystko, żeby testować po pierwsze nasze reakcje, a po drugie będą dążyli do identyfikacji działalności zmierzającej ku wywołaniu prowokacji. To jest już kolejny przypadek i my musimy gwałtownie zacząć coś z tym robić - zaznaczył gen. Kraszewski.

Tłumaczył, iż dron znajdował się długo w przestrzeni powietrznej Polski i powinien zostać "zneutralizowany". - Skoro mieliśmy dość sporych rozmiarów bezpilotowca sądzę ze Straż Graniczna i Siły Zbrojne mają wytężoną uwagę szczególnie przed manewrami Zapad i systemy naziemne i powietrzne powinny go śledzić - ocenił.

ZOBACZ: Obiekt spadł na pole na Lubelszczyźnie. To może być dron przemytniczy

Generał twierdzi, iż oficjalne stanowisko wcale nie musi oznaczać, iż wojsko nie wie, jaki dron spadł w miejscowości Majdan-Sielec. - Komunikaty mają na celu uspokojenie atmosfery, wygaszenie negatywnych emocji - mówił.

Podkreślił, iż to kolejny incydent, kiedy rosyjski dron spada na terytorium Polski. Przestrzegł, iż każdy następny taki przypadek może okazać się dużo poważniejszy w skutkach. - Dron wypełniony do granicy materiałem wybuchowym i mamy tragedię. Nie daj Boże, żeby to jeszcze była termobaryka. Taki bezpilotowiec może zabrać do 6 kg. Może wyrządzić bardzo duże szkody - mówił.

Sprawę drona skomentował również komandor porucznik w stanie rezerwy, Maksymilian Dura z Defence24.pl, który zauważył, iż polski system nie wykrył drona i jest to sygnał dla Rosji, iż nie mamy umiejętności lokalizowania bezzałogowców.

Ekspert przypomniał, iż kiedy dron spadł pod Osinami, wojsko przyznało, iż nie wykryło obiektu. - Oznaczało to, iż my w tamtym rejonie nie wykrywaliśmy dronów bojowych przez nasz system obrony powietrznej - ocenił.

Szczątki drona na polu. Prokuratura wydała komunikat

W niedzielę rano rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu Rafał Kawalec powiedział, iż oględziny na miejscu zdarzenia będą kontynuowane także dzisiaj, m.in. z powietrza przy użyciu drona.

Według wstępnych ustaleń znaleziona w sobotę maszyna była lekkiej konstrukcji, z tworzywa przypominającego styropian. - Dron został zabezpieczony, będzie przedmiotem badań przez biegłych specjalistów. Na miejscu nie stwierdzono śladów eksplozji. Jedną z wersji braną pod uwagę jest to, iż przyczyną rozbicia się maszyny był brak paliwa - dodał rzecznik.

Sprawę bada na ten moment Prokuratura Rejonowa w Tomaszowie Lubelskim. Prawdopodobnie w poniedziałek śledztwo przejmie Prokuratura Okręgowa w Zamościu. Śledczy ustalają m.in. rodzaj drona, do czego mógł on służyć, w jaki sposób znalazł się w tym miejscu, z jakiego kierunku nadleciał.

Starosta tomaszowski Henryk Karwan przekazał, iż obiekt spadł na pole, około 500 metrów od zabudowań. – Bez względu na to, jaki to był dron, niestety nie został wcześniej wykryty przez specjalistyczne systemy. Jako powiat przygraniczny obawiamy się takich działań prowokacyjnych, zaczepnych, sprawdzających. Strach jest na pewno dużo większy niż w głębi kraju - przyznał starosta.

Majdan-Sielec to wieś położona około 50 km od granicy z Ukrainą. Zamieszkuje ją około 200 osób.

WIDEO: "Niech Zachód płaci". Ostra wymiana zdań w Polsat News po wecie prezydenta
Idź do oryginalnego materiału