Słowacja uruchomiła pierwszy w historii dobrowolny kurs wojskowy, który przyciągnął nie tylko rekrutów, ale i czołowych polityków. Choć program zyskał uznanie ekspertów, jego promocja wywołała medialną burzę.
Słowacja zakończyła pierwszą turę nowego, dobrowolnego kursu szkolenia wojskowego. Eksperci ds. obronności chwalą program, choć krytykują polityków – w tym prezydenta Petera Pellegriniego – za przekształcenie inicjatywy w akcję wizerunkową.
Uruchomiony w lipcu 14-dniowy program Narodowych Sił Obronnych (NDF) stanowi element wysiłków Słowacji na rzecz odbudowy długo zaniedbywanych rezerw wojskowych. Kurs jest dostępny dla obywateli w wieku od 18 do 55 lat. Za udział można dostać 1500 euro. Uczestnicy mają także możliwość dalszego szkolenia lub udziału w działaniach w ramach reagowania kryzysowego.
Aby promować inicjatywę, prezydent Pellegrini oraz minister obrony Robert Kaliňák wzięli udział w pierwszej turze szkolenia, która rozpoczęła się 10 lipca. Zdjęcia polityków w mundurach maskujących, pozujących w stylizowanych, wojskowych pozach, gwałtownie wywołały falę drwin w mediach społecznościowych. Lider skrajnie prawicowej koalicji Andrej Danko zakpił z Pellegriniego, apelując: „przestań się wygłupiać i wracaj do domu”.
Eksperci chwalą program, krytykują formę promocji
Pomimo kontrowersyjnego odbioru medialnego, eksperci ds. obronności pozytywnie oceniają samą inicjatywę.
— Choć w tej chwili przypomina to bardziej pokaz celebrytów niż poważne szkolenie wojskowe, dobrze, iż udało się zwrócić uwagę na problem braków w rezerwach armii — powiedział emerytowany generał Pavel Macko w rozmowie z „Denníkiem N”. Zaznaczył, iż Słowacja dysponuje w tej chwili jedynie 100–150 aktywnymi rezerwistami, podczas gdy potrzeba ich „dziesiątek tysięcy”.
Lucia Yar, słowacka ekspertka ds. obronności, europosłanka z liberalnej frakcji Odnowić Europę i była dziennikarka EURACTIV.sk również wyraziła poparcie dla programu. Podkreśliła, iż Słowacja była jednym z ostatnich państw NATO na wschodniej flance, które nie posiadały systemu dobrowolnego szkolenia wojskowego.
Jednocześnie skrytykowała udział czołowych polityków, którzy wcześniej blokowali inicjatywy obronne, określając ich obecność jako największą słabość całego przedsięwzięcia.
Pacyfiści w mundurach?
Zarówno Pellegrini, jak i Kaliňák uniknęli obowiązkowej służby wojskowej przed jej zniesieniem w 2006 roku i od lat uchodzą za pacyfistów.
W kampanii prezydenckiej w 2024 roku Pellegrini prezentował się jako „prezydent pokoju”, próbując przedstawić swojego liberalnego rywala Ivana Korčoka jako zwolennika wojny, który wysłałby słowackie wojska na Ukrainę.
Kaliňák natomiast w przeszłości twierdził, iż stawianie oporu wobec inwazji jest bezcelowe, powołując się na doświadczenia sowieckiej okupacji z 1968 roku.
— Gdyby nasi rodzice stawili opór, wielu z nas nie byłoby dziś na świecie — stwierdził minister obrony, dodając, iż „Rosjanie zawsze w końcu odchodzą”.
Nawet Richard Glück, przewodniczący parlamentarnej komisji obrony i jeden z uczestników szkolenia, w przeszłości podpisał deklarację odmowy obrony kraju z bronią w ręku.
„Niefortunne i nieskuteczne”
— Politycy z obozu rządzącego, którzy współtworzyli ten program lub w tej chwili w nim uczestniczą, szkodzą jego wiarygodności i zniechęcają potencjalnych kandydatów. To działanie niefortunne i przynoszące odwrotny skutek — oceniła Yar w rozmowie z EURACTIV.sk.
Inni eksperci również mają wątpliwości co do zasadności udziału prezydenta i ministra obrony w szkoleniu razem ze zwykłymi rekrutami. Zwracają oni uwagę, iż jeden pełni funkcję zwierzchnika sił zbrojnych, a drugi nimi zarządza.
Sam program również spotkał się z krytyką, przede wszystkim jako zbyt krótki, by zapewnić realne przygotowanie wojskowe. Jak zauważyła Yar, brakuje też przejrzystych informacji dotyczących jego kontynuacji – ministerstwo obrony nie ogłosiło jeszcze harmonogramu ani lokalizacji kolejnych tur szkoleniowych.