Tajlandia i Kambodża na krawędzi wojny? "Nigdy się w pełni nie pogodzili"

wiadomosci.gazeta.pl 1 tydzień temu
Na granicy Tajlandii i Kambodży doszło do najpoważniejszej wymiany ognia od lat. Użyto rakiet Grad i myśliwców F-16, zginęło kilkanaście osób i ewakuowano dziesiątki tysięcy cywilów. O źródłach napięć i kontekście walk opowiada w rozmowie z Gazeta.pl Damian Wnukowski, ekspert PISM.
W czwartek 24 lipca doszło do wymiany ognia na granicy Tajlandii i Kambodży. Obie strony oskarżają się wzajemnie o rozpoczęcie walki. Strona tajska poinformowała, iż kambodżańska armia zaatakowała obszary cywilne po jej stronie granicy, w tym szpital. Armia Tajlandii wysłała na granicę z Kambodżą myśliwce F-16. W sumie ewakuowano ponad 40 tysięcy osób. W odpowiedzi Kambodża wystrzeliła rakiety BM-21 Grad na tajskie miasta przygraniczne. W wyniku starć między obydwoma państwami zginęło co najmniej 12 osób, a kilkanaście zostało rannych. Tajlandia ogłosiła, iż Kambodża poniesie odpowiedzialność za swoje działania. Jednocześnie zaapelowano do władz w Phnom Penh o wstrzymanie ognia. Jak stwierdził pełniący obowiązki premiera Tajlandii Phumtham Wechayachai, wojna nie została wypowiedziana, a konflikt graniczny nie przenosi się na większy obszar.


REKLAMA


Ekspert: Konflikt między Kambodżą a Tajlandią sięga początku XX wieku
O te napięcia w części Azji Południowo-Wschodniej zapytaliśmy Damiana Wnukowskiego, analityka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. - Między Tajlandią a Kambodżą toczy się spór graniczny, który sięga początku XX wieku, czyli jeszcze czasów kolonialnych. W 1962 roku Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości orzekł, iż roszczenia Tajlandii wobec terenów, które przypadły Kambodży, w tym kilku istotnych świątyń, są bezzasadne. Tajlandia nigdy w pełni nie pogodziła się z tym wyrokiem, co do dziś stanowi źródło napięć między obydwoma krajami. Duże starcia miały miejsce w 2011 roku, wówczas zginęło około 20 osób. Zawarto porozumienie o deeskalacji i wycofaniu wojsk. W 2013 roku MTS potwierdził swój wyrok sprzed ponad 50 lat. Zatem z perspektywy prawa międzynarodowego Kambodża ma większe atuty. Sporna granica jest jednak przez cały czas powodem starć - ostatnie miały miejsce w maju bieżącego roku, gdy zginął kambodżański żołnierz - wyjaśnia ekspert w rozmowie z Gazeta.pl.


Zobacz wideo Tajwan inwestuje w USA, a USA porzucają go militarnie


Pełnoskalowa wojna nie jest w interesie obu państw
Zapytaliśmy eksperta także o to, czy może dojść do eskalacji konfliktu. - Moim zdaniem obecne starcia nie przekształcą się w pełnoskalową wojnę. Możemy to wywnioskować na podstawie historii tego konfliktu, ale również rozszerzenie działań zbrojnych nie jest w interesie obu państw. Natomiast jest możliwe, iż między innymi z powodu sytuacji wewnętrznej w obu państwach te starcia mogą jeszcze trochę potrwać - odpowiada Wnukowski.
Jak dodaje, w tej chwili zarówno w Kambodży, jak i w Tajlandii rozbudzone są dość mocno nastroje nacjonalistyczne. - Ponadto, w Kambodży od dwóch lat rządzi syn poprzedniego autorytarnego przywódcy, Hun Sena, który sprawował tam władzę przez prawie 40 lat. Obecny premier, Hun Manet może chcieć zbudować na konflikcie z sąsiednim państwem swój autorytet i poparcie w społeczeństwie. Z kolei Tajlandia mierzy się z kryzysem rządowym - premierka tego kraju została na początku lipca zawieszona w obowiązkach przez Sąd Konstytucyjny, po wypłynięciu jej rozmowy telefonicznej z Hun Senem, w tej chwili stojącym na czele Senatu Kambodży, w której miała między innymi wskazać na rozdźwięk pomiędzy tajskim rządem a armią - mówi nasz rozmówca. Jak dodaje, to może skłonić władze Tajlandii do pokazania twardej postawy wobec Kambodży.


Czytaj także: "Wrze w turystycznym raju. Wysłano myśliwce F-16. Pilny komunikat polskiego MSZ".


Źródło:Gazeta.pl
Idź do oryginalnego materiału