Prezydent Karol Nawrocki obiecał, iż będzie troszczył o to, by zabezpieczyć wolność Polaków. A jeżeli tak, to powinien opowiedzieć się przeciwko ustawie o związkach partnerskich, zaproponowanej przez koalicję rządową. To zresztą – zgodnie z zapowiedziami – pierwsza z pułapek, jaką na Nawrockiego usiłują zastawić liderzy współrządzących partii.
Tuż po wyborach w kuluarach liderzy rządzącej koalicji zapowiadali, iż zasypią prezydenta projektami ustaw światopoglądowych, które przedstawią zresztą jako pomysły kompromisowe, strawne dla tak zwanego politycznego centrum. Intencją takiego działania jest rzecz jasna wywarcie presji na panu prezydencie, by ten opowiedział się jasno w takich sprawach jak związki partnerskie czy aborcja. Nie od dzisiaj wiadomo, iż politycy traktuję te kluczowe, cywilizacyjne tematy jako narzędzie rozgrywek międzypartyjnych, służące im głównie do rozpalania emocji elektoratów. A przecież skutki legalizacji związków partnerskich czy aborcji są opłakane, wszak kończą się w pierwszej kolejności okrutną krzywdą duchową i fizyczną zaś dłuższej perspektywie – całkowitą erozją takich wartości jak miłość czy szacunek do życia, szczególnie tego bezbronnego.
Prezydent Karol Nawrocki nie powinien pozwolić się wpuszczać w taką pułapkę i postawić sprawę jasno: rząd miast zajmować się psychicznym komfortem pederastów czy zdziecinniałych heteroseksualistów, niezdolnych do wejścia w odpowiedzialną relację, niech zajmie się lepiej tym, do czego jest powołany, czyli zapewnieniem bezpieczeństwa ekonomicznego i fizycznego wspólnoty narodowej.
Trzeba sobie bowiem jasno powiedzieć, iż pisanie ustaw pod czyjeś zachcianki czy chore pragnienia, nie jest zadaniem rządu. Państwo chroni rodzinę specjalnymi przywilejami nie dlatego, iż uczuciowa relacja kobiety i mężczyzny głęboko wzruszyła prawodawcę, ale z potrzeby obrony stabilności związku, który zapewnia byt wspólnocie narodowej. Dla osób niepotrafiących wejść w taką relację a chcących z jakiś powodów dzielić się majątkiem czy informacjami o swoim zdrowiu z inną osobą, stworzono instrumenty prawne takie jak testament, akty notarialne czy pełnomocnictwa. Przy ich pomocy można swobodnie regulować rozmaite kwestie formalne.
Mydlenie nam oczu o konieczności powołania jakiejś nowej instytucji w postaci „osoby bliskiej”, to po prostu próba wprowadzenia tylnymi drzwiami patologicznych rozwiązań prawnych. Ich skutkiem będzie przyklepanie przez państwo rozmaitych dziwactw i fantazji.
Patologiczne „owoce” podobnych pomysłów możemy obserwować w innych krajach Zachodu. Państwa uznają tam „rodzicielstwo” dwóch ojców czy matek, zajmują się tym, czy słowa takie jak „matka” i „ojciec” stanowią tzw. język dyskryminujący a wreszcie traktują jako przestępstwo wszystko to, co jakiś rozwydrzony smarkacz czy tęczowy patus uzna subiektywnie za obraźliwe.
Mam nadzieję, iż prezydent Karol Nawrocki zaznaczy swój sprzeciw wobec pomysłu legalizacji związków partnerskich i przypomni równocześnie rządowi, iż Polska walczy w tej chwili z głębokim kryzysem demograficznym, którego skutki nie są jeszcze w pełni rozpoznane, iż na ulicach polskich miast wzrasta przestępczość, iż Polska kiepsko radzi sobie z presją migracyjną, iż nie mamy strategii bezpieczeństwa narodowego a nasza „druga armia w Europie” nie potrafi poradzić sobie z kilkoma rosyjskimi dronami. Wierzę też, iż Karol Nawrocki powie przy okazji, iż budżet państwa jest w opłakanym stanie a system podatkowy przez cały czas jest szalenie skomplikowany, zaś liczne rozwiązania w postaci podatku Belki celują przede wszystkim w drenowaniu oszczędności Polaków. Wreszcie, mam nadzieję, iż sprzeciwiając się tej idiotycznej ustawie o związkach partnerskich pan prezydent zaznaczy, iż polski rząd nie potrafi poradzić sobie z pełzającym kryzysem energetycznym, zajmując się stawianiem kilku wiatraków na Bałtyku.
Wierzę, iż prezydent Karol Nawrocki pokaże charakter, nie pozwoli się rozgrywać premierowi Donaldowi Tuskowi a nade wszystko zaznaczy czym rząd naprawdę powinien się zajmować, zamiast mamić nas tęczowymi bredniami.
Tomasz Figura