Ten generał wydał rozkaz zestrzelenia dronów z Rosji. Teraz ujawnia: Kurs był na Warszawę

natemat.pl 3 godzin temu
Ze słów gen. Macieja Klisza w TVN24 wynika, iż rosyjskie drony nie trafiły nad Polskę przypadkiem. Obrały kurs na polskie miasta i mogły wyrządzić poważne szkody. – Drony, które lecą na pograniczu białorusko-ukraińskim z kursem zachodnim, to w większości będą lądować albo w Berlinie, albo w Warszawie, albo w Poznaniu – mówił Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych.


– Drony, które lecą na pograniczu białorusko-ukraińskim z kursem zachodnim, to w większości będą lądować albo w Berlinie, albo w Warszawie, albo w Poznaniu, bo tak wynika to z geografii. To kwestia tylko tego, na ile temu obiektowi wystarczy paliwa i gdzie on jest zaprogramowany – wyjaśniał gen. Maciej Klisz, Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych, w rozmowie z Piotrem Kraśką w TVN24.

Dron leciał na Warszawę


Na pytanie dziennikarza, czy któryś dron leciał w stronę Warszawy, wojskowy odpowiedział: "Tak, kurs był zachodni 270". Na kolejne pytanie, czy któryś z dronów zagrażał rzeszowskiemu lotnisku Jasionka, będącego jednym z najważniejszych hubów zaopatrzeniowych dla walczącej Ukrainy, również odpowiedział twierdząco.

Generał Klisz dodał, iż do dziś nie wie, czy i które drony były uzbrojone. Zżymał się na "specjalistów z internetu", którzy ferują wyroki na podstawie kilku zdjęć. Przyznał, iż to on podjął decyzję o otwarciu ognia do kilku obiektów i nieotwieraniu ognia do innych. – Ze względu na bezpieczeństwo ludności czy innych obiektów w powietrzu – wyjaśnił.

Na pytanie, co zaważyło na jego decyzjach, odpowiedział, iż "skupił się na obiektach, które zagrażały bezpieczeństwu państwa". Wyjaśnił też, iż o wielu aspektach sprawy nie może mówić.

Gen. Maciej Klisz o rosyjskich dronach nad Polską


– Mogę powiedzieć: to jest moja ocena, to jest moja wiedza wsteczna bazująca na analizach. Drony poleciały w różnych kierunkach po naruszeniu przestrzeni powietrznej Polski na odcinku około 200 km. To nie było tak, iż nasz przeciwnik zrobił to w sposób prosty do rozwikłania tej sytuacji, typu w jednym miejscu, o jednym czasie co 15 minut pojawiały się drony – opowiadał.

– Obiekty pojawiały się na odcinku około 200 km z różną częstotliwością, co wymagało od nas naprawdę dużych umiejętności, aby zarządzać czasem pracy z zasobami paliwa, tankowcem, paliwem w naszych samolotach wczesnego ostrzegania, załogami radarów, obsadami radarów na ziemi i do tego wszystkiego jeszcze rozumieć, co się dzieje w powietrzu – wyjaśnił.

– To była naprawdę fantastyczna przygoda po względem dowodzenia tak doskonale przygotowanym zespołem ludzi – podsumował Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. dyw. Maciej Klisz.

Przypomnijmy, iż w nocy z 9 na 10 września w trakcie nocnego ataku rosyjskiej armii na Ukrainę polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez drony. Uruchomiono procedury obronne. Obiekty, które stwarzały bezpośrednie zagrożenie, zostały zestrzelone.

Idź do oryginalnego materiału