Tęsknota za imperium. Dlaczego część Niemców wciąż patrzy na Rosję z podziwem

thefad.pl 1 dzień temu

Jacek Lepiarz

Atencja Niemców do Rosji ma długą tradycję, a jej spoiwem była niechęć do liberalnego Zachodu. Dziś na partie opowiadające się za współpracą z Moskwą znów głosuje ponad jedna trzecia wyborców.

Fot. Bundesarchiv, B 145 Bild-F088809-0038 / Creator:Joachim F. Thurn, CC BY-SA 3.0 de

Autor nawiązuje do doświadczeń niemieckiego poety Rainera Marii Rilkego, który w 1924 roku, podczas podróży po Rosji, „doznał inicjacji”. O zmierzchu, przed drzwiami dwóch srebrnych kaplic, dostrzegł grupę pielgrzymów. „Ten widok wstrząsnął mną do głębi. Po raz pierwszy w życiu poczułem w trudny do wyrażenia sposób, iż to jest moja ojczyzna. Podjąłem decyzję o pozostaniu w Rosji” – pisał Rilke.

„Rilke nie został co prawda w Rosji, ale jego tęsknota za nią pozostała – podkreśla Schmid. Jego „trudne do wyrażenia uczucie podzielało wielu rodaków.

Rosja jako obiekt nienawiści Hitlera

Niemiecka fascynacja Rosją na długo odeszła w zapomnienie z powodu Adolfa Hitlera. Schmid tłumaczy, iż wódz Trzeciej Rzeszy uczynił z niej „obiekt nienawiści narodowych socjalistów”. Nazistowska propaganda, podobnie jak masowe gwałty na niemieckich kobietach, pozostawiła głębokie ślady w zbiorowej świadomości. Pozytywny wizerunek Rosji ustąpił miejsca obrazowi wroga.

W czasach Adenauera Związek Sowiecki postrzegano jako imperium zła. Związanie RFN z Zachodem zmieniło polityczne wektory. Zachodni styl życia i demokracja okazały się atrakcyjne. „Autorytarna pokusa relacji ze Wschodem zniknęła” – czytamy w „Die Welt”.

Postawy wobec Rosji znów się zmieniają

Zdaniem komentatora, postawa Niemców po raz kolejny ulega zmianie. Coraz więcej obywateli uważa, iż za wojnę w Ukrainie odpowiada nie Rosja, ale NATO. Niemała liczba Niemców popiera Donalda Trumpa właśnie dlatego, iż rozmontowuje trwające od 80 lat relacje transatlantyckie.

„Ponad jedna trzecia Niemców głosuje dziś na partie, które opowiadają się za możliwie dobrymi relacjami z imperium Putina i które co najmniej sceptycznie odnoszą się do zachodnich demokracji” – podkreśla dziennikarz „Die Welt”.

Jego zdaniem, dla wielu Niemców – „a cóż dopiero w SPD” – dobre stosunki z Rosją byłyby ważniejsze niż losy instytucji demokratycznego państwa prawa. „Nowe Rapallo spotkałoby się prawdopodobnie z akceptacją” – pisze Schmid.

Rapallo – koniec długiego procesu

Autor przypomina, iż w kwietniu 1922 roku najwyżsi przedstawiciele Niemiec i rewolucyjnej Rosji podpisali w Rapallo traktat o wzajemnym uznaniu i współpracy „za plecami wszystkich państw zachodnich”. Akt ten oznaczał odrzucenie zbliżenia z Zachodem.

Jak zaznacza Schmid, okoliczności zawarcia traktatu nie są do dziś w pełni wyjaśnione, ale jego zdaniem nie była to spontaniczna decyzja ani efekt pośpiesznych negocjacji jednej nocy. Traktat był raczej zakończeniem dłuższego procesu i początkiem nowej niemiecko-rosyjskiej współpracy, która trwała aż do lata 1941 roku, kiedy to atak Hitlera na ZSRR zakończył pakt Ribbentrop–Mołotow – nazwany przez publicystę Sebastiana Haffnera „diabelskim paktem”.

Friedrich Gauss, niemiecki minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop, Józef Stalin oraz ludowy komisarz (minister) spraw zagranicznych ZSRR Wiaczesław Mołotow. Fot. wikipedia

Słabość Niemców do postaci wodzowskich

Schmid podkreśla, iż Niemców i Rosjan łączyła wspólna niechęć do liberalnego Zachodu – silniejsza niż różnice między socjalizmem a kapitalizmem.

Autor przypomina, iż to Niemcy zorganizowali powrót Lenina do Petersburga w 1917 roku. Niemieccy przemysłowcy, wojskowi, dyplomaci i skrajna prawica współpracowali z bolszewikami już od czasu porażki w I wojnie światowej.

Dziś – pisze Schmid – wielu Niemców bagatelizuje różnicę między państwem prawa a dyktaturą i podziwia Rosję za rzekomy „porządek”.

„Niemcy odwrócili się od Hitlera, ale prawdopodobnie nie wyzbyli się jeszcze słabości do przywódców o wodzowskich ambicjach. Długa droga Niemców na Zachód jeszcze się nie skończyła – i to w chwili, gdy sam Zachód być może znajduje się w fazie rozpadu” – konkluduje Thomas Schmid.

REDAKCJA POLECA

Idź do oryginalnego materiału