The pan is a lajdak

ekskursje.pl 4 lat temu

MRW pytał u siebie na fejsie, co to znaczy „czuć się Słowianinem”. Chciał prawdopodobnie zakpić z części fandomu „Wiedźmina”, ale pytanie jest ciekawe.

Różnice między Chorwatem a Rosjaninem są ogromne, ale z drugiej strony, równie duże są różnice między Szwedem a Norwegiem. A przecież nie mamy problemu z wyobrażeniem sobie stereotypowego Nordyka, uogólnionego Larsa Jensena.

Oni oczywiście też sobie potrafią wyobrazić „stereotypowego Słowianina”. W nordyckich thrillerach często pojawia się gangster z Europy Wschodniej, Ivan Kovalsky z Banja Luki. Kim on jest?

W średniowieczu Słowianie mieli kilka państw i choćby ze dwa cesarstwa, ale większość z nich nie przetrwała Renesansu. Zostały rozbite lub zasymilowane przez Turków, Niemców, Madziarów albo dwa narody słowiańskie, które z Renesansu wyszły jako regionalne mocarstwa: Polskę i Rosję.

„Słowiańskość” często jest związana ze „środkowoeuropejskością”, czyli pochodzeniem z małego kraju, przytłoczonego przez silniejszych sąsiadów. Jest wspólnym doświadczeniem także dla nie-słowian, np. Litwinów czy Albańczyków.

Tego w „Wiedźminie” sporo. Już w pierwszych opowiadaniach dowiadujemy się, iż Geralta wszędzie zdradza jego „rivijski akcent”. Wobec konfliktu między Nilfgaardem a królestwami północy błąka się trochę jak Szwejk – nie jest neutralny, ale to nie jest jego wojna.

Dla Rosjanina słowiańskość, przeciwnie – oznacza mocarstwowość i wieczne zdumienie, iż inni Słowianie nie chcą się dołączyć i podporządkować. Polak z kolei definiuje swoją tożsamość jako słowiańskość antyrosyjską.

Do dziś główne obozy polskiej polityki oskarżają się nawzajem o prorosyjskość. Nikt otwarcie nie prezentuje się jako odpowiednik niemieckich „Russlandversteher” (ja też nie!).

Na pozaparlamentarnej lewicy błąkają się prorosyjskie „dźwigi” i „czołgi”, ale w Razem chyba ich nie ma. Na skrajnej prawicy mamy tylko osamotnionego Korwina.

Z polskiej antyrosyjskości kpił już Dostojewski. Poświęcił jej spore pasaże „Gracza” i „Braci Karamazow”.

W „Braciach” występują Polacy jako niesympatyczne postacie drugoplanowe. Udają, iż nie znają rosyjskiego i „celowo przekręcają słowa rosyjskie z polska”, jak w fragmencie na skrinie.

Za słabo znam rosyjski, żeby docenić tę grę słów. W tym fragmencie widzimy jednak np. polskie słowo „mówi” zapisane cyrylicą, którego raczej tu nie powinno być. Bohaterowie stanowczo nadużywają też formuł „pan” i „pani”.

W polskim przekładzie Aleksander Wat pominął błędy językowe, ograniczył się do nadmiaru „panowania”. Zabawnie to rozwiązała Constance Garnett w angielskim przekładzie: przełożyła to co rosyjskie, zostawiając to co polskie, co prowadzi ją do zdań takich, jak „The pan is a lajdak!”.

Dymitr Karamazow podchodzi do tych Polaków z szeroką, słowiańską duszą. Wznosi z nimi toast „Za Polskę, panowie, hura!”. Ale gdy krzyknął „Teraz za Rosję, panowie, bratajmy się!”, polscy panowie „nie dotknęli choćby szklanek”.

„Jak to, panowie? — zawołał Mitia – To wy tak?…”. A oni na to wznieśli toast „Za Rosję w granicach sprzed tysiąc siedemset siedemdziesiątego drugiego roku!”.

Scena z powieści z 1880, a przecież mogłaby się wydarzyć dzisiaj (np. u Ziemowita Szczerka). Dodajmy, iż w finale, gdy już Polacy (proszę wybaczyć spojler) zeznają w procesie Dymitra jako świadkowie, to nagle się okazuje, iż mówią po rosyjsku perfekt, jak to już podejrzewał narrator.

Pierwszą część „Gracza” z kolei można streścić jako „Rusek, Anglik i Francuz wchodzą do kasyna i spotykają tam Niemców i Polaków”. Dostojewski, jak wiadomo, tworzył w pośpiechu, więc pojechał po bandzie ze stereotypami.

Polacy w „Graczu” przedstawieni są jako niehonorowi hipokryci. „Każdy Polak w podróży jest hrabią”, twierdzi narrator. W „Braciach…” Polacy też udawali, iż są dużo ważniejszymi panami, niż byli w rzeczywistości.

Na maskaradę Polaków dają się niestety nabrać Francuzi, przedstawieni w „Graczu” z otwartą wrogością. Narrator narzeka więc, iż Rosjaninowi podróżującemu po Europie ciężko się przyznać do swojej tożsamości, bo napotka na niechęć Europejczyków, którzy okazują Polakom współczucie w związku z ich (rzekomym) zniewoleniem.

Aleksy, narrator „Gracza”, jest człowiekiem zaburzonym psychicznie, co pisarz nam wyraźnie sygnalizuje. Dał mu jednak swoje własne zaburzenia, więc tak do końca nie wiemy, na ile ksenofobiczne poglądy Aleksego są własnymi poglądami Dostojewskiego.

Aleksy definiuje swoją rosyjską słowiańskość jako odrzucenie zachodnioeuropejskich cnót. Wymienia je: „cierpliwość, rozum, uczciwość, charakter, siła woli, wyrachowanie”. Gardzi tym wszystkim i z dumą woła, iż woli po rosyjsku grać w ruletkę o wszystko.

Gdyby się w tej scenie pojawił Dymitr Karamazow (what is this, a crossover episode?), pewnie by się z tym zgodził. W hollywoodzkiej adaptacji grał go przecież Yul Brynner.

U Dostojewskiego wygląda to więc tak. Rosjanie są Słowianami najdoskonalszymi. Odrzucają zachodnioeuropejski system wartości, kierują się w życiu swoim szerokim sercem, a nie zimnym rozumem.

Dzięki temu cieszą się prawdziwą wolnością, bo tą można osiągnąć tylko żyjąc w zniewoleniu, jako poddany sprawiedliwego władcy absolutnego. Uwierzcie mi na słowo (albo zmiażdżcie mnie cytatami z Bachtina czy Przybylskiego), ale Dostojewski naprawdę za idealny ustrój uważał kleronacjonalistyczny zamordyzm.

Za sprawą młodzieńczej fascynacji jego książkami, postrzegam Rosjan przez jego pryzmat. Może to błąd, ale jak inaczej zrozumieć kogoś, komu duma z zajęcia Krymu rekompensuje biedotę materialną?

I od lat zastanawiam się, czy nie jestemy Polakami z karykatur Dostojewskiego. Nie pasujemy do Europy Zachodniej, ale wołamy „państwo prawa” i „państwo dobrobytu” (a to przecież kopie niemieckiego „Rechtsstaat” i angielskiego „welfare state”).

Udajemy, iż nie znamy rosyjskiego. Z Rosjanami najchętniej mówimy po angielsku, Polacy u Dostojewskiego używali w tym celu francuskiego i niemieckiego. Ale po wypierpolu może się okazać, iż mówimy perfekt, jak panowie z „Braci Karamazow”…

To temat wykraczający poza tę notkę, i tak już zbyt długą. W każdym razie, słowiańskość definiowałbym jako skłonność do stawiania serca nad rozumem – na manierę republikańską (PL) lub absolutystyczną (RU).

W tym sensie znów zaryzykowałbym tezę, iż Geralt i Jaskier mają w sobie coś z Polaków. Z Rosjanami się dogadają, ale nie za wszystko z nimi wypiją (całkiem jak mistrz Sapkowski).

I tylko Yennefer pozostaje Zagadką…

Idź do oryginalnego materiału