Rosjanie zwiększają produkcję zbrojeniową. Szykują się na długą wojnę z Ukrainą i szykują się być może na kolejną wojnę - ocenił w programie “Newsroom” płk Andrzej Derlatka. Były szef agencji wywiadu i były ambasador Polski w Korei Południowej wskazał, iż “głównym zainteresowaniem rosyjskim w tej chwili są państwa bałtyckie”. - I na Łotwie, i w Estonii jest bardzo znaczna mniejszość rosyjska. Propaganda rosyjska przedstawia, iż Rosjanie tam są prześladowani, represjonowani, tłamszeni. To jest czarny obraz tych państw i to wskazuje na to, iż to jest bardzo możliwy kierunek napaści - wyjaśnił ekspert. - Bardzo możliwe, iż do tego (Rosjanie – red.) się przygotowują. Wiedzą, iż to jest miękkie podbrzusze NATO. Wiedzą, iż to są tereny bardzo trudne do obrony, albo w ogóle nie jesteśmy w stanie tych państw obronić, ponieważ szybkie uderzenia bojowe spowodują kompletną zmianę sytuacji. Rosjanie się okopią na nowych pozycjach i będzie bardzo trudno ich stamtąd wykurzyć - tłumaczył Derlatka. Jego zdaniem, sama pomoc walczącej Ukrainie nie wystarczy – konieczne jest np. obłożenie krajów, które handlują z Rosją, 500-procentowymi cłami na produkty eksportowane przez nie do Stanów Zjednoczonych. - Środek najbardziej drastyczny, to wprowadzenie sił pokojowych na Ukrainę. Tego chcą wszyscy uniknąć, ponieważ to pomoże uwikłać NATO w wojnę z Rosją, w utarczki zbrojne na terenie Ukrainy, ale może to być w jakimś momencie nieuniknione. Po prostu sytuacja nabrzmiewa i nie widać szans na jakieś pokojowe rozwiązanie - podkreślił Derlatka.
