"To jest teraz kluczowe". Gen. Koziej mówi nam, co plan Trumpa ws. Ukrainy oznacza dla Polski

natemat.pl 2 godzin temu
– Przed Europą stoi ogromne wyzwanie. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jesteśmy w stanie zorganizować silny kontyngent wojskowy, który po ewentualnym podpisaniu rozejmu zadbałby o bezpieczeństwo wzdłuż granicy z Rosją. Wzmocniłoby to rolę Unii Europejskiej jako gwaranta bezpieczeństwa, niezależnie od decyzji USA za kadencji Donalda Trumpa – mówi naTemat.pl gen. Stanisław Koziej.


Wydaje się, iż Donald Trump jest zdeterminowany, by gwałtownie zakończyć wojnę w Ukrainie. W środę rozmawiał z Władimirem Putinem o "rozpoczęciu natychmiastowych rozmów pokojowych", a później zadzwonił do Wołodymyra Zełenskiego, aby go o tym poinformować, czym złamał zasadę "nic o Ukrainie bez Ukrainy".

"Czas zakończyć tę absurdalną wojnę, w której doszło do ogromnej i całkowicie niepotrzebnej śmierci i zniszczenia. Niech Bóg błogosławi naród Rosji i Ukrainy" – napisał Trump w serwisie Truth Social. W Gabinecie Owalnym mówił później dziennikarzom, iż chce spotkać się z rosyjskim dyktatorem w Arabii Saudyjskiej.

Co dla Polski oznaczałby ewentualny rozejm Rosji i Ukrainy?


Jak powinniśmy odbierać plan Trumpa i jakie wyzwanie stanęłoby przez Polską i całą Europą, gdyby Kijów i Moskwa faktycznie podpisały rozejm? Redakcja naTemat.pl zapytała o to Stanisława Kozieja, generała brygady Wojska Polskiego i byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

***


Mateusz Przyborowski, naTemat: Co dziś mówi nam rozmowa Donalda Trumpa z Władimirem Putinem?


Gen. Stanisław Koziej: w tej chwili niesie ze sobą poważne ryzyko, bo nie wiadomo, co z tego wyniknie. Nie mamy jeszcze pełnej wiedzy na temat potencjalnych ustaleń. Dotychczasowe sygnały sugerują, iż Ukraina miałaby ustępować, podczas gdy nie ma żadnych informacji o ewentualnych ustępstwach Rosji. jeżeli ma być rozejm, to musi być ustępstwo obu stron. I to rodzi duże obawy.

Wymuszenie rozejmu ponad głowami Ukraińców i bez uwzględnienia stanowisk państw europejskich nie doprowadziłoby do niczego dobrego. Trudno mi sobie wyobrazić, aby Ukraińcy w takiej sytuacji zaprzestali walki. jeżeli choćby nie mieliby możliwości prowadzenia regularnych działań wojennych na froncie, to choćby w upadłym państwie, jakim stałaby się Ukraina sprzedana pod wpływy Rosji, trwałyby prawdopodobnie walki podziemne, partyzanckie.

W konsekwencji mielibyśmy niestabilny i gorejący obszar tuż za naszą granicą. Mam nadzieję, iż do takiego scenariusza nie dojdzie i Rosja również będzie musiała coś poświęcić w tych negocjacjach.

A co jest teraz najważniejsze z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski?


To, w jaki sposób i czy w ogóle będą ustanowione siły rozjemcze na terytorium Ukrainy już po podpisaniu rozejmu. Myślę, iż Polska i generalnie cała Europa powinny się skoncentrować na podjęciu wyzwania, jakim byłaby organizacja takiego kontyngentu rozjemczego pod auspicjami Unii Europejskiej.

Jak słyszymy, Stany Zjednoczone nie zamierzają wysyłać swoich żołnierzy do takiej misji. Ponadto nie chcą, by była to operacja pod sztandarem NATO.

Jeśli Unia Europejska zdecyduje się na taki krok, wzmocni to jej rolę jako gwaranta bezpieczeństwa, niezależnie od decyzji USA za kadencji Trumpa.

A jeżeli Europa nie będzie jednomyślna?


Wtedy scenariusz byłby jeszcze bardziej ponury niż wojna podziemna w Ukrainie. jeżeli Rosja całkowicie podporządkowałaby sobie Ukrainę, oznaczałoby to obecność rosyjskich wojsk na całej wschodniej granicy Polski – od Bałtyku aż do Karpat.

Dla Kremla byłby to ogromny sukces, który mógłby wzmocnić jego imperialne ambicje. Rosja wyszłaby zwycięsko z tej wojny i tak interpretowałby to Putin i cały naród rosyjski. I na tej atmosferze zwycięstwa Putin mógłby, w ciągu najbliższych lat, przygotowywać się do kolejnej fazy swojej neoimperialnej ekspansji. Moim zdaniem w putinowskiej strategii pierwszym punktem byłoby utworzenie lądowego korytarza do obwodu królewieckiego, co pozwoliłoby Rosji odzyskać swoje walory strategiczne na Bałtyku.

W ten sam sposób Putin chciał "wybić" sobie lądowy pomost na Krym. A przypomnę, iż to było jedną z głównych przesłanek pełnoskalowej agresji na Ukrainę. Gdyby to Putinowi się udało, Polska również byłaby zagrożona.

To mało pozytywna wizja.

Z takimi ostatecznymi wnioskami poczekałbym jednak kilka, a może choćby kilkanaście dni, do czasu, aż ukształtuje się realna strategia amerykańska co do sposobu dochodzenia do tego rozejmu.

Jeżeli Putin dogada się z Trumpem bez udziału Ukrainy czy Europy, oznaczałoby to nową Jałtę. A rosyjski dyktator skakałby pewnie z radości...

Gdyby Trump chciał otrzymać jakieś plusy od Rosji w jego polityce ogólnoświatowej i w ten sposób przehandlowałby Ukrainę na tym targowisku wielkomocarstwowym, faktycznie byłoby to coś na podobieństwo Jałty, czyli podziału świata na strefy wpływów.

W takim scenariuszu Europa Środkowo-Wschodnia znalazłaby się pod dominacją Rosji, Chiny pewnie dostałyby wolną rękę w sprawie Tajwanu w zamian za koncesje na rzecz USA. To poważne ryzyko, zwłaszcza jeżeli spojrzymy, w jaki sposób Trump zrelacjonował światu rozmowę z prezydentem Rosji. Wspominał o osobistych relacjach, a o Putinie mówił niemalże jak o przyjacielu. Tymczasem to jest największy agresor w Europie po II wojnie światowej.

Warto jednak zachować pewien optymizm. Trump prowadzi politykę w specyficznym stylu – stawia siebie w centrum wydarzeń i kreuje się na głównego rozgrywającego. Przypomnę, iż podobne podejście miał wobec Kim Dzong Una, a efekt tych rozmów okazał się być niewypałem.

Wróćmy na koniec do wspomnianego przez pana kontyngentu rozjemczego w Ukrainie, gdyby do rozejmu faktycznie doszło. Czy wówczas Polska również powinna wysłać swoje wojska?

Wszystko zależałoby od charakteru ewentualnej misji. jeżeli byłaby to operacja pod sztandarem Unii Europejskiej, moglibyśmy rozważyć symboliczny udział. Jednak jako państwo frontowe w drugiej zimnej wojnie między Rosją a Zachodem mamy priorytetowe zadania związane z własnym bezpieczeństwem. Główna odpowiedzialność w takiej misji powinna spoczywać na państwach z tzw. drugiej linii, czyli z Europy Zachodniej, które znajdują się w głębi kontynentu.

Dopuszczałbym jedynie ograniczony udział Polski – na przykład w formie niewielkiej grupy wojsk specjalnych. Nie możemy jednak angażować się na dużą skalę, ponieważ nasza główna rola to obrona wschodniej flanki NATO i zapewnienie własnej gotowości do odparcia ewentualnej agresji.

Idź do oryginalnego materiału