Tomasz Buczek uderza w unijną hipokryzję. "Rolnicy wyjdą na ulice"

korsokolbuszowskie.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: - Przede wszystkim niech to wybrzmi: UE nie ma zamiaru działać w obronie europejskiego rolnictwa! - mówi w rozmowie z nami europoseł Tomasz Buczek. | foto Archiwum Korso


Zaczęło się od rozmowy ze Zbigniewem Serafinem, rolnikiem z Cmolasu, który pokazał realia polskiego rynku: dramatyczne ceny skupu, brak reakcji państwa i widmo taniego importu zza wschodniej granicy. O to, co dalej, zapytaliśmy europosła Tomasza Buczka z Kolbuszowej Górnej. W szczerym, momentami ostrym wywiadzie polityk Konfederacji mówi o bezsilności Unii Europejskiej wobec kryzysu rolnego, nieuczciwych marżach pośredników i błędach polskich rządów. „Unia przestała dbać o rynek wspólnotowy” – podkreśla, dodając, iż jeżeli nic się nie zmieni, „rolników czekają strajki i protesty”. Co jeszcze mówi europoseł?

Rolnicy w powiecie kolbuszowskim, jak pan Zbigniew Serafin z Cmolasu, podkreślają, iż ceny zbóż spadły do poziomu sprzed 20 lat, a tymczasem ceny pieczywa w sklepach wcale nie maleją. Jak to oceniasz – czy na poziomie europejskim są prowadzone działania, które mogłyby uregulować tę dysproporcję pomiędzy ceną skupu a ceną detaliczną?

- Unia Europejska pod obecnym kierownictwem, niestety, nie dość, iż nie ma zamiaru walczyć z nieuczciwymi marżami pośredników i producentów, to jeszcze dodatkowo obrany kurs na tzw. "politykę klimatyczną" niszczy naszą gospodarkę i rolnictwo. Umowa handlowa z Ukrainą, dociskanie umowy z krajami Mercosur, to jawne postawienie europejskiego, a zwłaszcza polskiego, rolnictwa na skraju bankructwa. Nasi rolnicy muszą spełnić szereg norm, które Unia im narzuca, i które podnoszą koszt produkcji rolnej, a jednocześnie pozwala wjeżdżać towarom z Ukrainy i Ameryki Łacińskiej, które nie spełniają europejskich norm spożywczych. Unia Europejska przestała dbać o rynek wspólnotowy. Produkcja rolna i przemysł ciężki rękami eko-wariatów są wypychane poza Europę. Niczego dobrego pod obecnym przywództwem UE się nie spodziewam. Dopóki narody Europy nie wyjdą na ulicę, dopóty nic w polityce UE się nie zmieni. Liczę, iż Polska będzie tą iskrą zapalną, która pobudzi serca i umysły innych obywateli Europy. Dlatego obawiam się, iż niestety, ale rolników (i także inne branże) czekają w najbliższych miesiącach strajki i protesty. Dziękuję panu Zbyszkowi Serafinowi i wszystkim rolnikom z powiatu kolbuszowskiego, iż mają odwagę walczyć o naszą rodzimą produkcję rolną.

Serafin zwraca uwagę na widmo powrotu importu zbóż i kukurydzy z Ukrainy, co – jego zdaniem – może “pogrzebać” polskich rolników ze względu na różnicę kosztów produkcji. Jak z twojej perspektywy wygląda dziś kwestia równowagi między wspieraniem Ukrainy a ochroną europejskiego rolnictwa?

- To są dwie niezależne od siebie kwestie. Dochody z prowadzonych działalności rolniczych na Ukrainie drenują kapitały zachodnie, które są właścicielami tych gigantycznych agroholdingów. Często te spółki są zarejestrowane w rajach podatkowych, a nie na terytorium Ukrainy, co nie ma żadnego powiązania z kwestią obronności państwa ukraińskiego. Taką polityką, jaką żyrował kiedyś PiS, a dzisiaj PO z PSL-em, wykończymy swoje gospodarki i nie będziemy mogli choćby siebie obronić, nie mówiąc o pomocy innym. Zadbajmy wpierw o swój interes. Naiwność polskiej elity politycznej obecnego i poprzedniego rządu doprowadziła do rozdania za darmo polskiego uzbrojenia i choćby nie uzgodniono warunków „wdzięczności” strony ukraińskiej. To, co pokazała ekipa PiS-u za swoich rządów, to amatorszczyzna, a PO pozostało gorsza w tej materii.

Rolnicy często powtarzają, iż państwo nie reaguje wystarczająco gwałtownie na zmiany na rynku i zostawia ich “samych sobie”. Unia Europejska posiada mechanizmy, które mogłyby zmusić państwa członkowskie do skuteczniejszego monitorowania sytuacji w rolnictwie i podejmowania działań wyprzedzających?

- Przede wszystkim niech to wybrzmi: UE nie ma zamiaru działać w obronie europejskiego rolnictwa! Widać to w przygotowywanej umowie z Mercosur i widać to w podejściu do handlu z Ukrainą, a także w całej tej ich tzw. "polityce klimatycznej". Przecież oni choćby od krów chcą pobierać opłatę za emisję CO₂ – to jest jakiś absurd! Państwo polskie, a adekwatnie jego rząd, powinien asertywnie działać wobec KE i stawiać oczekiwania oraz jasno określać granice, na które nie ma zgody na ich przekroczenie przez unijne regulacje. Niestety, czy to rząd PiS wcześniej, czy teraz PO – wygląda to bardzo podobnie. Jedno mówią w mediach, a inne robią na Radzie UE, gdzie mogliby blokować szkodliwe unijne polityki.

W Polsce trwa dyskusja o klęsce urodzaju – ogromnych nadwyżkach ziemniaków i innych warzyw, które powodują, iż ceny na skupach spadły do groszowych stawek. Widzisz możliwość stworzenia unijnego systemu interwencyjnych zakupów czy dopłat do przechowywania, który chroniłby rolników przed takimi dramatycznymi sytuacjami?

- Unia Europejska ma w swych aktach prawnych zapis o skupie interwencyjnym w rolnictwie. I co z tego, skoro od 20 lat cena skupu interwencyjnego nie była przez UE waloryzowana i wynosi dzisiaj 101 euro za tonę pszenicy. Przecież to jest poniżej choćby obecnej wyjątkowo niskiej ceny, więc ten mechanizm skupu interwencyjnego jest martwy! Każda pomoc krajowa jest też realizowana za zgodą UE. A z tą przychylnością UE wobec Polski wiemy, iż różnie bywało w ostatnich latach. Zadałem kilka tygodni temu Komisji Europejskiej pytanie w temacie rolnego rynku wspólnotowego i próby stabilizacji oraz regulacji ceny płodów rolnych – właśnie poprzez skup interwencyjny – i powody braku waloryzacji ceny skupu. Minęło już kilka tygodni, a ja przez cały czas nie dostałem żadnej odpowiedzi.

Chciałbym zapytać także o szerszy kontekst. Toczą się negocjacje w sprawie umowy handlowej UE–Mercosur. Wielokrotnie ostrzegałeś, iż jej wejście w życie może oznaczać “upadek polskiego rolnictwa”. Dlaczego ta umowa jest według ciebie tak niebezpieczna i jakie produkty mogą szczególnie ucierpieć w konkurencji z tańszym importem z Ameryki Południowej?

- Wszystkie produkty! Nie będzie branży w polskim rolnictwie, która nie będzie poszkodowana na skutek wprowadzenia tej umowy. I UE doskonale o tym wie. Wprost przecież pisze i mówi o stworzeniu funduszu kompensacyjnego, który ma wypłacać rolnikom odszkodowania za straty poniesione po wprowadzeniu tej umowy. Coś takiego jak z naszymi górnikami, których przekupiono za zgodę na likwidację kopalń. Kopalń już prawie nie mamy, teraz chcą zniszczyć rolnictwo. jeżeli się nie obudzimy, to zostaniemy totalnie podporządkowani i uzależnieni od państw trzecich. A takim państwem bez rolnictwa, kopalń, hutnictwa i przemysłu jest bardzo łatwo zarządzać. I tego właśnie chcą w Berlinie i Brukseli.

Rolnicy, z którymi rozmawiamy, twierdzą, iż nie chodzi tylko o ceny, ale też o standardy jakości i bezpieczeństwa produkcji. Czy uważasz, iż otwarcie europejskiego rynku na produkty z Mercosuru będzie oznaczało obniżenie tych standardów i tym samym niesprawiedliwą konkurencję wobec polskich producentów?

- Oczywiście, iż tak. Skoro Unia twierdzi, iż środki ochrony roślin, które kiedyś stosowano w Europie, powodowały raka i inne choroby i należało je wycofać, to dlaczego teraz ta sama UE pozwala na wprowadzanie do naszego kraju produktów z Ukrainy i Mercosuru, które produkowane są właśnie przy użyciu tych substancji, które u nas wycofano? To nie ja wymyśliłem – to urzędnicy unijni nam to mówili przez tyle lat, więc albo kłamali wtedy, albo teraz chcą działać na naszą szkodę w imię zysków wielkich koncernów. Pamiętajmy o tym przy wyborach i pamiętajmy te partie polityczne, które głosują za obroną obecnej KE.

I ostatnie pytanie: co konkretnie – jako europoseł – zamierzasz zrobić w Parlamencie Europejskim, by głos takich rolników jak Zbigniew Serafin z Cmolasu został usłyszany i uwzględniony w unijnej polityce rolnej?

- W PE nasze inicjatywy legislacyjne są odrzucane przez większość, w której zasiadają politycy PO, PSL, Polska 2050 Szymona Hołowni i Lewicy. Informujemy od lat o polityce UE i jej konsekwencjach. Teraz przynajmniej, będąc w PE, nasz głos jest lepiej słyszalny w kraju i za granicą. Coraz więcej ludzi przyznaje nam rację i nas popiera. Zmiany zachodzą w Polsce, ale i w innych krajach. Niedawno w Czechach wybory wygrał nasz europarlamentarny koalicjant z partii ANO premiera Babiša, na Węgrzech od lat niepodzielnie rządzi prawicowy premier Orbán, a i w Polsce coraz lepsze sondaże dostaje nasza Konfederacja z marszałkiem Bosakiem na czele. Dlatego w przyszłości wierzę, iż stery w Europie przejmie prawica i pogoni z fotela przewodniczącą Ursulę von der Leyen. Dzisiaj jeszcze tylu szabel w PE nie mamy, a na pomoc choćby PSL-u nie mamy co liczyć, bo podczas ostatniego wniosku, który złożyło nasze ugrupowanie o odwołanie Komisji Europejskiej, poseł Jarubas z PSL-u zagłosował za utrzymaniem tej szkodliwej polityki, a jego kolega poseł Hetman, mimo iż był na tej sesji plenarnej, na głosowaniu się nie pojawił, żeby nie podpaść ani wyborcom, ani swojemu kierownictwu partyjnemu. Ot, tacy to obrońcy polskiej wsi. Trzeba konsekwentnie punktować to, co dzisiaj wyprawia Komisja Europejska i większość rządzącą w Parlamencie Europejskim, a w przyszłości samemu kształtować politykę UE z korzyścią dla narodów Europy, a nie w imię zysków zachodnich koncernów.

Idź do oryginalnego materiału