Wierszyna, wieś na Syberii położona około 100 km od Irkucka, od ponad stu lat jest zamieszkana przez Polaków. Choć nasi rodacy pojawili się w niej na początku XX wieku, wciąż żywy jest tam polski język i polskie tradycje, także te związane z Wigilią i Świętami Bożego Narodzenia.
Paweł Kabelis, wolontariusz w polskim kościele św. Stanisława w Wierszynie wyjaśnia, iż na straży polskości stoi najstarsze pokolenie.
– Na przykład pani Franciszka, która ma 94 lata, kiedy przyjechałem do niej z moim synem, z którym rozmawiam po rosyjsku nakrzyczała na mnie, iż u niej w domu nie mówi się po rosyjsku. U mnie już w pierwszym pokoleniu, czyli mój syn nie potrafi mówić po polsku, a u niej prawnuki pięknie rozmawiają po polsku. Młodzież wprawdzie wyjeżdża na studia do Irkucka czy do Moskwy, ale na wakacje przyjeżdża do dziadków czy pradziadków, a dziadkowie mówią po polsku i tak ten język trwa – opowiada.
Relacje z Wierszyny
Paweł Kabelis będąc w Polsce odwiedził kieleckiego przedsiębiorcę, Marka Adamczyka. Obu połączyła osoba ojca Karola Lipińskiego, który przez wiele lat był związany z klasztorem na Świętym Krzyżu.
Jak mówi Marek Adamczyk, zakonnik najpierw pokazał mu film o Wierszynie.
– Że tam są dzieci, szkoły, szóste pokolenie już mówi po polsku. Zaprosił mnie i skorzystałem z tego zaproszenia. Zobaczyłem wiele, dzieci w szkole zatańczyły dla mnie krakowiaka, cała wieś mówiła po polsku. Pokazał mi też miejsce, gdzie pojawili się pierwsi polscy osadnicy ponad sto lat temu. Ono nie było upamiętnione, bo brakowało na to pieniędzy, więc postanowiłem ufundować okolicznościową tablicę – wyjaśnia.
Paweł Kabelis mieszka w Irkucku od 2006 roku. Wspomina, iż miał różne zajęcia: pracował w katolickiej katedrze, prowadził biznes turystyczny, zajmował się handlem drewnem.
– Kiedy się zaczęła wojna, straciłem wszystkich klientów. Ale pojawiła się propozycja, ponieważ ojciec Karol z Wierszyny, z którym się znam ponad 15 lat zachorował. Miał cukrzycę, był coraz słabszy, więc zapytał mnie, czy nie chciałbym mu pomóc. Ponieważ moja sytuacja życiowa się zmieniła, zgodziłem się. Tam jest duży dom, gospodarstwo, przyjeżdża wielu turystów. Ręce do pracy się przydały – tłumaczy.
Od ponad dwóch lat pomaga ojcu Karolowi Lipińskiemu, ale także prowadzi media społecznościowe. Na fanpejdżu wierszyna.pl na bieżąco informuje, co słychać w Wierszynie, u duchownego. Nie brakuje rozmów z ojcem Karolem.
– Okazało się, iż wiele osób interesuje codzienne życie na Syberii, szczególnie w zimie, jak temperatura spada kilkadziesiąt stopni poniżej zera – mówi.
Po lecie przychodzi zima
Jak się okazuje, pogoda w Irkucku jest wyzwaniem, ale Paweł Kabelis zaznacza, iż nie brakuje słońca.
– Tam jest ponad 320 dni słonecznych w roku. Więc choć jest zimno, jest słonecznie, przyjemnie. Zima jest zdecydowanie za długa, bo trwa siedem miesięcy. Jest lato i nagle robi się bardzo zimno, liście spadają w ciągu dwóch tygodni i zaczyna się śnieg. Śnieg leży od października do końca kwietnia. Ciekawostką jest, iż choć już w listopadzie są tęgie mrozy, to Jezioro Bajkał zamarza dopiero w lutym, a odmarza w maju. W związku z tym, iż to jest najgłębsze jezioro na świecie, jest swoistym akumulatorem. Z kolei latem temperatura przekracza 30 stopni – opisuje.
– Pani Franciszka nie ma toalety w domu. choćby jak są mrozy, to musi iść na podwórko. Żeby się umyć musi przynieść wody ze studni. Tak żyje około 80 proc. ludności Wierszyny. Nie jest to łatwe życie. My już zapomnieliśmy, iż może takich rzeczy brakować. Natomiast latem wielu mieszkańców zajmuje się ogrodem, w którym uprawia warzywa, są kury. Każdy ma swoje gospodarstwo – tłumaczy.
Wierszyna liczy około 500 mieszkańców. Paweł Kabelis zwraca uwagę, iż po wybuchu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, ich życie nie zmieniło się.
– Mieszkając tam nie czuję żadnych przykrości związanych z tym, iż jestem Polakiem. W zeszłym roku pojechałem na rowerze do Hiszpanii, przejechałem na nim całą Rosję, w polskiej bluzie i nikt mi nie zwrócił uwagi. Teraz byłem samochodem na polskich tablicach rejestracyjnych i nikt mi nie powybijał szyb, czy nie porysował lakieru, ich policja też mnie nie zatrzymywała w związku z tym, iż jestem obcokrajowcem – mówi.
Wspomniany wyjazd rowerowy do Hiszpanii miał być swoistym pożegnaniem z Wierszyną, z Rosją.
– Większość swojego dorosłego życia mieszkałem w Rosji, ale tęsknię za Polską, jestem patriotą. Kiedy przyjeżdżam tu, zawsze cieszę się z tego, co tu widzę. Wy będąc tu na co dzień, tego nie zauważacie, ale ja odwiedzając kraj raz do roku widzę, jak Polska się zmienia, jak pięknieje. Dlatego postanowiłem, iż zakończę ten wolontariat na Syberii i zacznę sobie układać nowe życie w Polsce. Taką klamrą miała być pielgrzymka do Santiago de Compostela. Pokonałem 9 tys. km, w drodze byłem 151 dni – wylicza.
Szybko okazało się, iż zatęsknił za Wierszyną i wrócił tam, ale teraz znów ma plan, by wrócić do kraju. Ma spędzić z ojcem Karolem zimowe miesiące, by pomóc mu chociażby podczas awarii spowodowanych niskimi temperaturami, ale już ma swoją następczynię.
Kościół łączy. W Irkucku msze realizowane są w języku rosyjskim, ale w Wierszynie tylko po polsku.
– Ojciec Karol odprawia msze po polsku, wszyscy modlą się po polsku, śpiewają polskie pieśni, kultywują polskie tradycje – mówi.
Także te tradycje związane z Wigilią i Świętami Bożego Narodzenia. Paweł Kabelis mówi, iż nie odbiegają od tych w Polsce.
– Przygotowuję zawsze 12 potraw, czytamy Pismo Święte, modlimy się, dzielimy opłatkiem, składamy życzenia. Jest śledzi, karpik. Siadamy, jemy, potem śpiewamy kolędy, o 23.30 idziemy na różaniec, a o północy jest pasterka. Boże Narodzenie to odpoczynek, oczywiście są msze święte, czasami przyjdą goście, śpiewamy kolędy – mówi.
Gości jak zawsze wita ojciec Karol. W tym roku chorował i choćby konieczny by pobyt w szpitalu, ale jak mówi Paweł Kabelis, już czuje się dobrze.
– Sam zwykł powtarzać, iż od kolan w górę jest wszystko w porządku, tylko nogi słabo chodzą. Ale czuje się dobrze, głowa też jest w porządku, wszystko pamięta. Stara się cały czas być aktywnym, coś majsterkuje, naprawia – zaznacza.
Dodaje, iż ojciec Karol jest zakochany w Wierszynie.
– Zawsze to podkreśla, iż pojechał na jeden rok, a już jest 15 czy 16 lat. Bardzo cieszy się, jak może tam być, kocha tych wszystkich ludzi i choćby mówi: „jak bym umarł, weźcie mnie pochowajcie tam, na górce – podkreśla.












