Turysto, nie bój się!

tygodnikprzeglad.pl 2 tygodni temu

Głuchołazy odbudowują się po powodzi. I zapraszają gości. Oferują trasy spacerowe, noclegi i most, jakiego nie ma w Polsce

– Nikt nie widzi złotych zboczy Gór Opawskich, Parku Zdrojowego w kolorach jesieni, Biskupiej Kopy (wchodzącej w skład Korony Gór Polskich), skąd rozciąga się widok na całe Jesioniki, a przy dobrej widoczności ponoć można dostrzec Sky Tower we Wrocławiu. Nikt nie widzi miasteczka, do którego jeszcze przed wojną zjeżdżały tłumy kuracjuszy pooddychać świeżym luftem, złapać moc promieni słonecznych i poprzechadzać się po łagodnych zboczach gór. To tu przyjeżdżali turyści z Austrii, z Czech i Ślązacy na wypoczynek i rehabilitację. Dlatego jeden z budynków pensjonatowych przy Górnym Stawie otrzymał po wojnie nazwę Górnik vel Wczasy Górnika. Niegdyś zwany Waldesruh, przyciągał turystów położeniem i zaciszem pobliskiego lasu na końcu Parku Zdrojowego powyżej Górnego Stawu. Stoi przez cały czas i czeka na swoją kolej – na Głuchołazy patrzymy oczami Joanny Krawczyk-Gluch z Domu Artysty.

Powoli z krajobrazu miasteczka znikają mundury. Grupa ok. 100 (rotacyjnie) niemieckich żołnierek i żołnierzy zakończyła działania na terenie gminy. Było trochę takich, którzy mieli pewne zastrzeżenia co do obecności Niemców, ale gdy się przekonali, jak sprawnie i dokładnie Bundeswehra wykonywała swoją robotę, wszelkie wątpliwości zniknęły.

– Udało się przekonać ludzi, iż to nie są jacyś potencjalni najeźdźcy, ale nasi sojusznicy – mówi burmistrz Głuchołazów dr Paweł Szymkowicz. Żołnierzy pożegnano uroczyście w szkole w bardzo zniszczonym powodzią Bodzanowie. Każdy otrzymał indywidualny dyplom, oficerowie okolicznościowe medale i podziękowania. Podobno dużo wiedzieli o miejscu, do którego dotarli z pomocą, chociaż planowany przewodnicki spacer nie doszedł do skutku. – Zwróciłem im uwagę na biało-błękitne szachownice na ich plakietkach. Takie szachownice możemy zobaczyć u nas w kościele na kartuszu herbowym, to barwy Bawarii, ale również znak królewskiej rodziny Wittelsbach, z której wywodził się bp Franciszek Ludwik von Neuburg, fundator przebudowy tego kościoła. On też ufundował kościół w Bodzanowie, przy którym pracowali żołnierze – wyjaśnia burmistrz, historyk, a zarazem licencjonowany przewodnik nie tylko po regionie, ale i np. po czeskiej Pradze.

Żołnierze z Bawarii pracowali wszędzie, gdzie im wskazano, zaskarbiali sobie sympatię i popularność, w pewnym momencie doszło wręcz do rywalizacji kół gospodyń wiejskich, które ma dla nich gotować. Zdarzyło się, iż przywożono obiady z trzech kół, przy trzecim powiedzieli, iż już więcej nie zjedzą, chociażby nie wiem jak chcieli. A trzeba wspomnieć, iż wszystkie lokalne koła gospodyń gotują znakomicie!

– Nie możemy się nachwalić żołnierzy z Niemiec – słychać od wielu powodzian. Podobnie zresztą mówią o polskich mundurowych, przed którymi otwierały się nie tylko drzwi, ale i serca. Barbara i Andrzej Rajcowie ze starego budynku tuż za Białką, w którym woda sięgnęła sufitów parteru, częstowali żołnierzy kawą z miodem z własnej pasieki. Tyle w tych trudnych warunkach mogli zaproponować.

Przyjdą panowie w suchych butach

– Woda śni mi się co noc, ta woda jest cały czas ze mną, szumi, otacza. Ale to znaczy, iż śpię, co też jest dobre – przyznaje burmistrz Szymkowicz.

[email protected]

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Post Turysto, nie bój się! pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.

Idź do oryginalnego materiału