W Europie ludzie – zarówno Europejczycy, jak i Ukraińcy – są bardziej podatni na rosyjską propagandę, bo nie są codziennie bombardowani, mówi w podcaście Truth Talks EURACTIV.pl Nazar Glamazda z Gwara Media.
Główne narracje: przedstawiające w negatywnym świetle prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i ukraińskich żołnierzy, związane ze wsparciem europejskich sojuszników dla Ukrainy
Kto szerzy dezinformację: Rosja, prorosyjscy politycy (np. Wiktor Medwedczuk) i zagraniczni przywódcy (np. Viktor Orbán, Robert Fico, Herbert Kickl), prokremlowskie kanały na Telegramie
Najpopularniejsze fake newsy: kosztowne inwestycje Zełenskiego (np. we Francji lub RPA), ukraińscy żołnierze są albo niekompetentni, albo są przestępcami, ukraińscy poborowi trafiają na front bez żadnego przeszkolenia i wielu z nich dezerteruje, powszechna mobilizacja jest bezprawna, Europa ma już dość wspierania Ukrainy
Walka z dezinformacją: działalność Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji i niezależnych mediów, takich jak Gwara, publiczne spotkania z czytelnikami, wspieranie krytycznego myślenia, chatbot ułatwiający fact-checking
O dezinformacji na Ukrainie rozmawiamy z Nazarem Glamazdą, dziennikarzem i specjalistą ds. mediów społecznościowych w Gwara Media.
Karolina Zbytniewska, EURACTIV.pl. Ukraina od lat znajduje się na pierwszej linii frontu walki z dezinformacją, zwłaszcza od 2014 roku. Jakie narracje dezinformacyjne krążące w tej chwili w tym kraju?
Nazar Glamazda: To przede wszystkim ciągłe próby zdyskredytowania prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Chodzi o te absurdalne historie, iż na przykład kupił bank we Francji albo kopalnie platyny w Południowej Afryce. To kompletne bzdury, ale poprzez rozpowszechnianie takich plotek Rosja próbuje przedstawić Zełenskiego nie jako kompetentnego przywódcę w czasie wojny, ale jako kolejnego skorumpowanego oligarchę.
Poza tym ma miejsce kampania dezinformacyjna wymierzona w ukraińskie siły zbrojne. Przedstawia się naszych żołnierzy jako niekompetentnych lub wręcz przestępców. Krążą opowieści, jakoby żołnierze na przepustkach okradali ludzi albo popełniali inne przestępstwa – także w cywilu.
Pojawiła się też nowsza narracja, wedle której Europa jest już zmęczona pomaganiem Ukrainie. Ma ona przekonywać nas, iż takie państwa jak Francja czy Wielka Brytania rezygnują z pomocy dla nas. Celem jest demoralizacja Ukraińców i wbicie klina między nas a naszych partnerów. To podstępna strategia, ale żywcem wyjęta z rosyjskiego podręcznika propagandy.
Opisujesz więc trzy główne narracje: jedna atakuje Zełenskiego osobiście, ukazując go jako kolejnego oligarchę. Druga uderza w ukraińskie wojsko, a trzecia sugeruje, iż Europa przestała wspierać Ukrainę. Jak Ukraińcy reagują na tę dezinformację? Czy są na nią podatni? Czy w nią wierzą?
Na początku byliśmy na to podatni – zwłaszcza w 2022 roku, gdy Rosja rozpoczęła inwazję na pełną skalę. Ludzie byli przestraszeni, więc manipulacje działały skuteczniej. Ale teraz mamy ogromny aparat przeciwdziałania dezinformacji – zarówno państwowy, jak i pozarządowy. Na poziomie państwowym działa Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji, które codziennie demaskuje rosyjskie fałszywki. Regularnie tworzy ono i rozpowszechnia materiały obalające kłamstwa – to bardzo skuteczny system.
Jakie są w tej chwili najbardziej rozpowszechnione fałszywe informacje w Ukrainie?
Obecnie głównym celem są wojsko i prezydent Zełenski. Jedna z najgłośniejszych ostatnio kampanii dezinformacyjnych odnosi się do ochotników w wojsku. Wprowadzono specjalny program, który umożliwiał młodym mężczyznom i kobietom w wieku od 18 do 24 lat dobrowolne podpisanie kontraktów wojskowych. Rosja rozprzestrzeniała narrację, iż poborowych wysyła się na front bez żadnego przeszkolenia albo iż masowo dezerterują.
Przeprowadziliśmy wywiad z jednym z takich rekrutów w ramach serii „Season 4”. Opowiadał o swoim życiu i doświadczeniu. Niedługo potem rosyjskie źródła rozpowszechniły fake newsa, jakoby zginął w walce, a jego matka to potwierdziła. Tyle iż ten chłopak wychował się w domu dziecka – nie ma matki. Cała historia została sfabrykowana.
Kolejnym trendem dezinformacyjnym są fałszywe doniesienia, iż ukraińscy żołnierze na przepustkach popełniają przestępstwa wobec cywilów. Pojawiają się fikcyjne nagłówki o rabunkach w sklepach czy bójkach. To czysta fikcja, mająca na celu wzbudzenie nieufności i podejrzliwości wobec naszych wojsk.
Spośród Ukraińców w Polsce, jakich poznałam, niektórzy powtarzają właśnie takie opinie, o których Pan wspominał, dotyczące Zełenskiego. Mówią o tym, co robi lub czego nie robi w Londynie czy Paryżu. Widziałam też we francuskich mediach historie o samochodach rzekomo kupowanych przez jego rodzinę czy o torebkach, które nosi Olena Zełenska.
Tak, mogę powiedzieć, iż w tej chwili to Europejczycy – zarówno uchodźcy, jak i rdzenna ludność danych państw – są bardziej celem rosyjskiej dezinformacji niż ludzie na Ukrainie. Dzieje się tak dlatego, iż u nas istnieje ten system weryfikacji faktów i, co jeszcze ważniejsze, mamy bezpośrednie dowody rosyjskiej agresji. Oni nas bombardują – doświadczamy tego na własnej skórze.
Poza Ukrainą ludzie nie mają tego kontekstu. Szczególnie od czasu objęcia urzędu przez Trumpa nastąpiła zmiana. w tej chwili głównym celem Rosji jest wpływanie na międzynarodową opinię publiczną bardziej niż na samych Ukraińców.
To interesujące – według Pana Ukraińcy za granicą mogą być jeszcze bardziej podatni na dezinformację niż ci, którzy zostali w kraju, ponieważ są poza ochronnym ekosystemem instytucji państwowych i pozarządowych zajmujących się weryfikacją faktów. Ale skąd wiadomo, iż za tym wszystkim stoi Rosja?
Przede wszystkim dlatego, iż sami otwarcie rozpowszechniają prorosyjskie narracje. Prowadzono w tej sprawie wiele śledztw, zarówno w Ukrainie, jak i poza nią. Na przykład „Washington Post” opublikował w zeszłym roku obszerne dochodzenie dotyczące jednej z europejskich skrajnie prawicowych platform medialnych. Ta platforma była powiązana z prorosyjskim ukraińskim oligarchą Wiktorem Medwedczukiem, który ją finansował. Uważam, iż to jeden z najbardziej oczywistych dowodów na to, iż za tą dezinformacją stoi Rosja.
Jaki charakter ma dezinformacja na Ukrainie? Czy dezinformacja jest dostosowywana do konkretnych regionów, na przykład inna jest w Donbasie i na Krymie, inna w Kijowie, a jeszcze inna w innych miastach? Czy mamy do czynienia z przekazem o charakterze regionalnym, czy raczej z ogólną dezinformacją rozpowszechnianą jednakowo w całym kraju?
Możemy podzielić rosyjską dezinformację w Ukrainie na dwa typy. Pierwszy to ogólna dezinformacja – dotycząca Zełenskiego lub mobilizacji. To duży temat. Rosja stara się szerzyć przekonanie, iż mobilizacja jest chaotyczna i nieuregulowana.
Czyli próbują zdemoralizować lub zniechęcić żołnierzy?
Nie, chodzi im o to, by przedstawiać mobilizację jako coś bezprawnego. Rzeczywiście mamy w Ukrainie problemy z poborem. Zdarzają się choćby przypadki przymusowego werbunku. Ale Rosja to wyolbrzymia. Próbuje przekonywać, iż każda mobilizacja jest przymusowa – a to po prostu nieprawda.
Istnieje jednak także dezinformacja ukierunkowana na konkretne regiony. Na przykład w maju 2024 roku, gdy Rosja rozpoczęła drugą ofensywę na obwód charkowski, stworzono kilka kanałów na Telegramie o nazwach takich jak „Charków czeka na Rosję” czy „Charków ZOW” – ZOW to symbol rosyjskiej inwazji.
Tworzono też socjalne kanały dla małych miastom, jak Kupiańsk czy Wowczańsk. Rozpowszechniano tam bardzo niszowe, hiperlokalne fałszywe informacje – o konkretnych ulicach, burmistrzach i tym podobne. Przygotowując drugą ofensywę na obwód charkowski, Rosjanie rozpuszczali też plotki, iż lokalne władze uciekają z miasta. Było to elementem strategii siania chaosu przed ofensywą.
Jakie są główne podmioty, które stoją za tą dezinformacją? Oczywiście głównym graczem jest Rosja. Ale czy są też jakieś inne podmioty? Na przykład prorosyjscy Ukraińcy lub Białorusini? Firmy należące do oligarchów?
Tak, oczywiście. Na Ukrainie mamy wielu prorosyjskich Ukraińców. Jak wspomniałem wcześniej, oligarcha Wiktor Medwedczuk wydał ogromne pieniądze na promowanie w kraju rosyjskiej agendy.
Są też zwolennicy Rosji poza Ukrainą. W Europie są to prorosyjscy politycy, tacy jak premier Węgier Viktor Orbán, premier Słowacji Robert Fico czy lider austriackiej skrajnej prawicy Herbert Kickl, którzy cieszą się poparciem rosyjskiego reżimu.
Oczywiście ogromną rolę odgrywają media społecznościowe – zwłaszcza takie platformy jak X, czyli dawny Twitter. Tam w ogóle nie ma moderacji ani filtrowania treści. Z przypadkowych kont można publikować najbardziej szokujące twierdzenia, a rosyjskie boty je podbijają. Następnie przejmują je publiczne strony i informacja rozprzestrzenia się na cały świat.
Co robi się w Ukrainie, by przeciwdziałać dezinformacji, i co można robić?
Dopóki Władimir Putin pozostaje u władzy, nie jesteśmy w stanie całkowicie pokonać rosyjskiej propagandy. Rosja dysponuje ogromnymi zasobami, by szerzyć swoje narracje – w Europie, w Ukrainie, w Stanach Zjednoczonych, wszędzie. Możemy się temu opierać i w pewnym stopniu ograniczać skutki propagandy, ale nie da się jej całkowicie zwalczyć.
Pewne istotne kroki już podjęto. Jak wspomniałem wcześniej, Ukraina powołała w 2021 roku Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji – jeszcze przed rozpoczęciem pełnoskalowej inwazji. Potem zaczęły się rozwijać także pozarządowe podmioty zajmujące się weryfikacją faktów. w tej chwili mamy trzy lub cztery niezależne redakcje, w tym Gwara Media, które regularnie publikują analizy i obalają rosyjską dezinformację.
Organizujemy też spotkania z czytelnikami i różnymi społecznościami, podczas których uczymy ludzi, jak nie dać się złapać w pułapkę rosyjskiej propagandy. W Gwarze uruchomiliśmy również chatbota na Telegramie i Viberze – to dwie najczęściej używane aplikacje do komunikacji w Ukrainie.
Ludzie mogą przesyłać nam wiadomości, które wydają im się podejrzane, a nasi fact-checkerzy je analizują. Następnie wyjaśniamy użytkownikom, czy dana informacja jest fałszywa, przedstawiamy dowody, albo informujemy, iż nie da się jej jednoznacznie potwierdzić ani obalić.