Ukraińcy nie chcą być na froncie. Nie są gotowi zabijać

angora24.pl 11 godzin temu

Dwa i pół roku rosyjskiej inwazji zdziesiątkowało wiele ukraińskich jednostek. Sytuacja jest szczególnie trudna wśród pododdziałów piechoty w pobliżu Pokrowska i innych miejscach na wschodniej linii frontu. Dziennikarze CNN rozmawiali z sześcioma dowódcami i oficerami, którzy do niedawna walczyli w tym rejonie. Wszyscy potwierdzają, iż dezercja i niesubordynacja stają się powszechnym problemem, szczególnie wśród nowo zrekrutowanych żołnierzy.

Trudne miesiące

Jeden z dowódców, w tej chwili walczący w Pokrowsku, podkreślał, iż nie wszyscy zmobilizowani żołnierze opuszczają stanowiska, ale większość tak. Kiedy przyjeżdżają nowi, widzą mnóstwo wrogich dronów, artylerii i moździerzy, idą na pozycje raz i jeżeli przeżyją, to już nie wracają. Porzucają pozycje, odmawiają walki albo próbują znaleźć sposób na opuszczenie szeregów wojska. Rekruci zostali powołani po wejściu w życie nowego ukraińskiego prawa mobilizacyjnego i nie mogą legalnie odejść, dopóki rząd nie wprowadzi demobilizacji, chyba iż otrzymają specjalne zezwolenie. Na dodatek ostatnia zima i wiosna były niezwykle trudne – miesiące opóźnień w dostawach amerykańskiego wsparcia doprowadziły do niedoboru amunicji i spadku morale. Żołnierze z oddziałów artylerii mówili, iż byli na dobrych pozycjach i dokładnie widzieli wroga, ale nie mieli pocisków. Niektórym towarzyszyło poczucie winy, bo nie mogli zapewnić odpowiedniej osłony dla oddziałów piechoty.

Andrij Horeckij, ukraiński oficer przeszkolony do zapewniania żołnierzom wsparcia moralnego i psychologicznego, którego oddział walczy w tej chwili w Czasiw Jarze, opowiada, iż ludzie pełnili służbę przez 24 godziny na dobę, widzieli, jak Rosjanie się zbliżają, i wiedzieli, iż gdyby mieli czym strzelać, to nic by się nie stało. Taka sytuacja nie może pozostawać bez wpływu na morale. Inny oficer opowiada, iż przez drony rotowanie żołnierzy na froncie stało się zbyt niebezpieczne, więc zostają na pozycjach choćby przez 20 dni, choć wcześniej były to trzy – cztery dni. W miarę pogarszania się sytuacji na polu bitwy coraz większa liczba żołnierzy ma dość walki. Tylko w ciągu pierwszych czterech miesięcy 2024 roku prokuratorzy wszczęli postępowania karne przeciwko prawie 19 tys. tych, którzy porzucili swoje stanowiska lub zdezerterowali. Nie są to jednak pełne dane. Kilku dowódców powiedziało CNN, iż wielu oficerów nie zgłasza dezercji, mając nadzieję, iż uda im się przekonać żołnierzy do powrotu.

Chaos na linii frontu

Ukraińcy w rejonie Pokrowska opisują ponury obraz sytuacji. Siły Kijowa są w mniejszości i pozostają gorzej uzbrojone niż Rosjanie, a niektórzy dowódcy szacują, iż na każdego Ukraińca przypada 10 żołnierzy rosyjskich. Dodatkowym problemem jest zła komunikacja między jednostkami ukraińskimi. Z kolei saperzy stacjonujący w pobliżu granicy między Ukrainą a rosyjskim obwodem kurskim nie rozumieli, dlaczego zostali wysłani do Kurska, podczas gdy wschodnia linia frontu jest pogrążona w chaosie. Jeden z nich opowiada, iż wjeżdżając do Rosji, czuł się „dziwnie”, bo miał bronić swojej ziemi, a nie walczyć na terytorium innego kraju. Rozmawiając z CNN, saperzy wyglądali na wyczerpanych – nie mieli odpoczynku między misją w Pokrowsku a tą w Kursku.

Wielu Ukraińców stara się też uniknąć powołania do wojska. Na początku wojny było mnóstwo ochotników do walki z Rosją, teraz ludzi brakuje. Prawnik z Kijowa, który zakwalifikował się do poboru, gdy Ukraina obniżyła wiek poborowy z 27 do 25 lat, przyznaje w rozmowie z NBC News, iż boi się ludzi w mundurach, bo zaraz przychodzi mu do głowy, iż ktoś zechce go zmobilizować wbrew jego woli. Choć uważa się za patriotę, mówi, iż nie czuje się gotowy zabijać. choćby Rosjan.

Idź do oryginalnego materiału