Ukraińska prowokacja? Rząd Tuska milczy, a Polskę wpycha się w wojnę!
W ostatnich miesiącach coraz częściej słyszymy o rakietach i dronach, które spadają na terytorium Polski. Oficjalne komunikaty zwykle kończą się stwierdzeniem, iż „to ukraińska rakieta obrony przeciwlotniczej” – przypadek, incydent, nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Ale ile razy można powtarzać tę samą historię i udawać, iż nie ma w tym drugiego dna?
Czy Ukraina prowokuje, aby wciągnąć NATO do wojny?
Nie można wykluczyć, iż część tych incydentów nie jest przypadkowa. Ukraina, wyczerpana wojną i licząca na zdecydowaną pomoc Zachodu, może mieć interes w tym, aby sprowokować reakcję NATO. A najlepszym celem takich prowokacji jest Polska – najbliższy sojusznik, kraj wspierający Kijów finansowo, militarnie i logistycznie.
Rakieta, która „omyłkowo” spada po naszej stronie granicy, dron, który „przypadkiem” wpada na nasze terytorium – to przecież idealne preteksty, aby wywierać presję na rząd w Warszawie i jednocześnie budować narrację: „Rosja zagraża także wam, musicie wejść do wojny”.
Uwaga! Nie dotykaj zestrzelonych dronów ani ich fragmentów – istotny komunikat Sztabu Generalnego WP
Rząd Tuska idzie na pasku Kijowa
Zamiast zachować zimną krew i jasno mówić, iż Polska nie da się sprowokować, rząd Donalda Tuska prowadzi politykę pełną uległości wobec władz w Kijowie. Każdy incydent traktowany jest niemal jak powód do eskalacji. Zamiast bronić polskich obywateli i interesów, rządzący wolą pokazywać się jako prymusi NATO i „najwierniejsi sojusznicy Ukrainy”.
Problem w tym, iż ta ślepa lojalność może nas bardzo drogo kosztować. Polacy nie chcą wojny, a każdy kolejny incydent coraz mocniej pokazuje, iż nasz kraj staje się poligonem cudzych interesów.
Polacy mają prawo pytać: kto nami manipuluje?
Nie da się już zbyć społeczeństwa prostym tłumaczeniem, iż „to tylko ukraińska rakieta, która zboczyła z kursu”. Za dużo razy słyszeliśmy ten sam komunikat. Czas wprost zapytać: czy przypadkiem nie mamy do czynienia z celową prowokacją, której celem jest wciągnięcie Polski do wojny?
Rząd Tuska powinien odpowiedzieć na te pytania jasno i publicznie. Milczenie, półprawdy i propagandowe wystąpienia tylko potęgują poczucie, iż coś przed nami się ukrywa.
Polska nie może być mięsem armatnim
Polacy mają pełne prawo oczekiwać, iż rząd w Warszawie będzie przede wszystkim chronił ich życie i bezpieczeństwo. Nasze granice powinny być zabezpieczone, a przestrzeń powietrzna szczelnie chroniona. Ale równie ważne jest to, by Polska nie stała się zakładnikiem cudzych planów i cudzej polityki.
Donald Tusk i jego ministrowie muszą wreszcie zrozumieć, iż polska racja stanu to nie jest ślepe wykonywanie poleceń z Kijowa czy Brukseli. Naszym obowiązkiem jest spokój, bezpieczeństwo i trzymanie się z dala od cudzych prowokacji.
Jeżeli tego zabraknie, Polacy obudzą się w kraju, który został wciągnięty w wojnę nie z własnej woli, ale przez cyniczną grę cudzych polityków – przy pełnej akceptacji własnego rządu.