Zmieniona umowa handlowa między UE a Ukrainą otwiera drogę do możliwości wprowadzania przez niektóre państwa UE zakazów importu żywności, wynika z tekstu porozumienia. Taki zakaz wciąż obowiązuje w Polsce, choć do tej pory nie był on zgodny z unijnymi przepisami.
Szczegóły zmienionego porozumienia handlowego UE – Ukraina opublikowano w tym tygodniu, czyli ponad miesiąc po ogłoszeniu przez Brukselę osiągnięcia porozumienia – wówczas jednak nie udostępniono żadnych dokumentów.
Umowa przyznaje Ukrainie większy dostęp do rynku dla niektórych produktów rolnych, ale nie przedłuża pełnej liberalizacji handlu (tzw. autonomicznych środków handlowych – ATM), która obowiązywała tymczasowo od 2022 roku i przedłużano ją do 2025 roku. Miało to na celu wsparcie gospodarczego Ukrainy w obliczu wojny.
UE jest największym partnerem handlowym Ukrainy w sektorze rolnym – to do Unii trafia ponad połowa ukraińskiego eksportu rolno-spożywczego. Ukraińskie organizacje branżowe szacują, iż utrata dostępu do rynku bez ceł mogłaby kosztować kraj choćby 3,5 mld euro rocznie.
Co ważne, umowa umożliwia obu stronom uruchomienie tzw. środków ochronnych, jeżeli import wywołuje „poważne trudności gospodarcze, społeczne lub środowiskowe” na poziomie regionalnym lub sektorowym. W przypadku UE takie środki mogą zostać wnioskowane choćby wtedy, gdy zakłócenia dotyczą tylko jednego państwa członkowskiego, na przykład dla Polski.
Protesty rolników mogą zostać uznane za „trudność społeczną” uzasadniającą uruchomienie mechanizmów ochronnych. Nie jest to zupełna nowość – podobne zapisy znajdują się w umowie o handlu i współpracy między UE a Wielką Brytanią oraz w porozumieniu z państwami EOG: Islandią, Liechtensteinem i Norwegią.
Ukraina niezadowolona ze zmian
Ukraiński sektor rolny, reprezentowany przez organizację UCAB, skrytykował kryteria jako „skrajnie niejasne” i „podatne na polityczne manipulacje ze strony protekcjonistycznych organizacji rolniczych i populistycznych polityków”.
„W praktyce każde państwo członkowskie może skutecznie zawiesić działanie umowy – najprawdopodobniej na własnym terytorium” – powiedział Nazar Bobitski, szef biura UCAB w Brukseli, w rozmowie z EURACTIV.com.
Dodał, iż w rzeczywistości porozumienie „legalizuje jednostronne embargo importowe”, które wciąż obowiązuje w Polsce, na Słowacji i na Węgrzech.
– To bardzo zły sygnał dla wszystkich innego partnera handlowego UE – pokazuje to bowiem, iż jednolity rynek europejski w dużej mierze jest iluzją – podkreślił. Komisja Europejska na razie nie odniosła się do sprawy.
Ukłon w stronę polskich rolników?
Środki ochronne nie będą jednak automatyczne. Tekst zobowiązuje obie strony do podjęcia konsultacji trwających do miesiąca w celu znalezienia „wzajemnie akceptowalnego rozwiązania”.
Jeśli rozmowy zakończą się fiaskiem, możliwe jest wprowadzenie środków ochronnych. Inny zapis pozwala na natychmiastowe działania w „wyjątkowych okolicznościach”, z pominięciem etapu konsultacji.
Wzrost importu produktów rolnych z Ukrainy – globalnej potęgi rolnej – wywołał niezadowolenie w wielu krajach UE, zwłaszcza tych graniczących z ogarniętą wojną Ukrainą, przede wszystkim w Polsce.
Rolnicy organizowali liczne protesty, argumentując, iż napływ tanich produktów z Ukrainy doprowadza do obniżenia cen i popytu na rynkach i poważnie zagraża ich dochodom.
Komisja Europejska zwlekała z finalizacją porozumienia do czasu rozstrzygnięcia wyborów prezydenckich w Polsce. Umowa musi jeszcze zostać zatwierdzona większością kwalifikowaną przez Radę UE.