– Chcę, żeby nie było wątpliwości: to jest operacja, która była zaplanowana wiele miesięcy temu. Są to adekwatnie ustalenia wynikające ze szczytu w Waszyngtonie. Operacja polsko-amerykańska w Jasionce zamienia się po prostu w operację NATO-wską. I również z udziałem Amerykanów, ale też z innymi państwami. Do tej pory w Jasionce stacjonowali Polacy i Amerykanie – wyjaśnia Cezary Tomczyk.
Wiceszef Ministerstwa Obrony Narodowej w rozmowie z naTemat.pl zapewnia, iż "wszystkie operacje w hubie przebiegają bez zakłóceń, a sprzęt jest sprawnie przekierowywany zgodnie z obowiązującymi procedurami". Obawy postronnych obserwatorów wzbudziło tempo wycofywania się Amerykanów. Wszystko idzie dość sprawnie, stąd prawdopodobnie wrażenie pośpiechu. Wrażenie mylne.
– Część Amerykanów zostaje w Jasionce, a reszta zostanie przebazowana do innych miejsc na terenie Polski. Jakich, to już o tym decydują sami Amerykanie. Z naszego punktu widzenia jest to raczej wzmocnienie sił NATO-wskich w Polsce, bo miejsce Amerykanów zajmą teraz żołnierze z innych państw. Są już Norwegowie i Niemcy. A wojsko amerykańskie i tak zostaje na terenie Polski, tylko w innych jednostkach w naszym kraju – wyjaśnia minister Tomczyk.
Liczba żołnierzy USA stacjonujących w różnych lokalizacjach w Polsce utrzymuje się na niezmiennym poziomie około 10 tysięcy.
Lotnisko w Jasionce zapełniło się wojskiem na początku inwazji wojsk Putina na Ukrainę w 2022 roku. Stało się logistycznym hubem dla wsparcia, jakie Zachód oferuje broniącej się Ukrainie. Z początku wsparcie było kontrolowane przez USA, rolę tę przejęło jednak NATO.
W mediach społecznościowych pojawiło się też sporo plotek i dezinformacji, jakoby Amerykanie wycofywali się z Polski, przyspieszali proces etc. To tzw. fake newsy.