1 października setki naukowców przyszło do Narodowych Instytutów Zdrowia w Bethesdzie pod Waszyngtonem nie po to, by prowadzić badania, ale by oficjalnie wyłączyć komputery i udać się na przymusowy urlop. "Przyszli oni po to, by oficjalnie wyłączyć komputery i udać się na przymusowy urlop" - powiedziała jedna z pracownic największego instytutu badań biomedycznych na świecie.
Od tego czasu biura tysięcy badaczy pozostały zamknięte, skrzynki pocztowe nieobsługiwane, a badania wstrzymane. Ci, którzy zostali w pracy ze względu na wagę swoich obowiązków, również nie otrzymali należnej wypłaty 10 dnia miesiąca. Według prawa powinni otrzymać wynagrodzenie po zakończeniu shutdownu, ale Biały Dom i prezydent Trump sugerowali, iż niekoniecznie tak musi być.
Przyczyny paraliżu administracji
Podobna sytuacja od 13 dni panuje w niemal każdej instytucji administracji federalnej. To efekt shutdownu związanego z nieuchwaleniem nowego budżetu przez Kongres przed nastaniem nowego roku fiskalnego. Prowizorium budżetowe jest blokowane przez Demokratów, którzy domagają się przywrócenia dopłat do prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych.
W rezultacie około 750 tysięcy pracowników federalnych przebywa na przymusowych urlopach, a kolejne 1,5 miliona pracuje tymczasowo bez płacy. Bez dopłat miliony Amerykanów będą musieli od przyszłego roku płacić choćby ponad dwa razy więcej za ubezpieczenia zdrowotne.
Różne skutki dla agencji
Nie wszystkie państwowe instytucje dotknięte są w ten sam sposób - resort obrony i agencje związane z bezpieczeństwem w większości pracują jak zwykle. Żołnierze otrzymają wynagrodzenie dzięki poleceniu prezydenta o wykorzystaniu pozostałych środków.
Agencja Żywności i Leków utrzymuje się częściowo z opłat od producentów leków. "Większość w agencji przez cały czas pracuje. Ja mam to szczęście, iż jestem w tej mniejszości, która ma wolne. Ale shutdown tylko spotęgował olbrzymią niepewność, z którą mierzymy się wszyscy od początku tej administracji" - powiedziała Rehka, lekarka zatrudniona w FDA.
Masowe zwolnienia pod pretekstem
Shutdown okazał się pretekstem dla Białego Domu do przeprowadzenia kolejnych masowych zwolnień - tym razem około 4 tysięcy osób. Największe cięcia dotknęły Centra Kontroli i Prewencji Chorób, odpowiedzialne za walkę z epidemiami i chorobami zakaźnymi.
Zwalniani pracownicy otrzymują e-maile, w których administracja bezpośrednio wskazuje jako powód "shutdown Demokratów". To część presji na opozycję w ramach negocjacji budżetowych.
Dla przeciętnego Amerykanina skutki shutdownu nie są tak dramatyczne - emerytury i świadczenia przez cały czas są wypłacane. W biurach systemu ubezpieczeń społecznych nie wszystkie sprawy można jednak załatwić, a wiele rządowych stron internetowych nie jest aktualizowanych.
Zamknięte instytucje i ograniczenia
Zamknięto parki narodowe i waszyngtońskie muzea zarządzane przez Instytut Smithsonian. Turyści nie mogą zwiedzać Kongresu ani Białego Domu. choćby dziennikarze bez stałych przepustek nie mogą wejść na teren Białego Domu, bo nie ma kto sprawdzić ich wniosków o akredytację.
Zagrożenia dla bezpieczeństwa
Według ekspertów najpoważniejsze skutki shutdown może mieć w obszarze bezpieczeństwa. Służby takie jak FBI czy CIA mają mniej środków na prowadzenie niektórych operacji, a paraliż może być okazją dla obcych służb wywiadowczych.
Były rzecznik Departamentu Stanu Ned Price ostrzegł, iż pracownicy posiadający dostęp do informacji niejawnych, niepewni swojej przyszłości czy sytuacji finansowej są łatwiejszym celem do werbunku. "Nie mówię, iż takich przypadków jest wiele (...) ale choćby jeden taki przypadek może mieć ogromne konsekwencje" - powiedział Price w wywiadzie dla MSNBC.
Źródła wykorzystane: "PAP" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.
