Stany Zjednoczone wyślą 200 żołnierzy do monitorowania rozejmu w Strefie Gazy. Informację podali podczas telekonferencji prasowej dwaj wysocy rangą przedstawiciele Białego Domu, bezpośrednio zaangażowani w negocjacje pokojowe.
Dowództwo Centralne z admirałem Bradleyem Cooperem na czele pomoże w organizacji wspólnych sił zadaniowych. W skład tych sił wejdą również żołnierze z Kataru i Egiptu oraz prawdopodobnie również Turcji i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Rola amerykańskich sił
"Początkowo on (admirał Cooper) będzie miał 200 ludzi na miejscu. Jego rolą będzie nadzorowanie, obserwowanie, upewnianie się, iż nie dochodzi do naruszeń, wtargnięć itd." - mówił jeden z amerykańskich negocjatorów. Na podstawie tych początkowych sił miałyby powstać pełne Międzynarodowe Siły Stabilizacyjne, o których mówi plan prezydenta Trumpa.
Urzędnicy zaznaczyli jednak, iż żaden amerykański żołnierz nie będzie bezpośrednio w Strefie Gazy, choć nie potrafili dokładnie określić, gdzie będą stacjonować. Negocjatorzy przekonywali, iż rola Coopera przyczyniła się do poczynionego w środę przełomu w negocjacjach.
Gwarancje dla stron konfliktu
Amerykańska obecność ma dać pewność partnerom z Bliskiego Wschodu i gwarancje dla Hamasu, iż warunki umowy będą przestrzegane. "I dlatego przekazano Hamasowi, iż będziemy odgrywać bardzo silną rolę, iż prezydent będzie zajmował bardzo zdecydowane stanowisko, stojąc za swoimi gwarancjami i zobowiązaniami, iż ludzie (Izraelczycy) nie będą angażować się w działania ofensywne, gwarancjami i zobowiązaniami, iż Hamas, jeżeli chce amnestii, musi wyrzec się przemocy jako metody" - zaznaczył jeden z przedstawicieli Białego Domu.
Urzędnicy spotkali się w czwartek z premierem i prezydentem Izraela oraz izraelskim gabinetem. Wyrazili nadzieję, iż izraelski rząd gwałtownie zatwierdzi plan pokojowy, po czym izraelskie wojsko wycofa się do uzgodnionej linii poza miastem Gazą.
Wymiana więźniów i dalsze kroki
W ciągu 72 godzin ma dojść do wymiany więźniów między Izraelem i Hamasem. "Myślę, iż to zdejmie presję ze wszystkich. A potem będziemy współpracować ze stroną izraelską i myślę, iż CENTCOM będzie zaangażowany w utworzenie wspólnej grupy zadaniowej, a następnie od tego zacznie się budowa Międzynarodowe Siły Stabilizacyjne" - powiedział jeden z urzędników.
Rozmowy z premierem przebiegły pozytywnie, a wysłannicy Trumpa zostali powitani oklaskami. Urzędnicy przestrzegali przy tym, by nie przywiązywać większej uwagi do wypowiedzi izraelskich i innych oficjeli sugerujących możliwość wznowienia wojny.
Przełom w negocjacjach
"Nie zwracałbym zbytniej uwagi na publiczne oświadczenia kogokolwiek z Bliskiego Wschodu (...) ważniejsze jest to, co ludzie mówią prywatnie, a dopiero potem to, co faktycznie zrobią, więc nie przejmowałbym się zbytnio publicznymi oświadczeniami. Wszyscy próbują ratować twarz" - wyjaśnił jeden z urzędników.
Negocjatorzy sugerowali, iż do osiągnięcia wstępnego porozumienia przyczyniły się "odważne decyzje" prezydenta Trumpa, w tym wykorzystanie przez niego nieudanego izraelskiego ataku w Katarze na liderów Hamasu. Twierdzili też, iż odnieśli wrażenie, iż Hamas jest wyczerpany wojną, a duża część Palestyńczyków obwinia grupę za tragedię, która dotknęła Strefę Gazy.
Źródła wykorzystane: "PAP" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.