W aeroklubie martwią się o przyszłość

glosswidnika.pl 2 tygodni temu

25 marca Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i minister obrony narodowej, Jarosław Stawiarski, marszałek województwa lubelskiego, Krzysztof Żuk, prezydent Lublina i Andrzej Hawryluk, prezes zarządu Portu Lotniczego Lublin, podpisali list intencyjny w sprawie utworzenia na terenie sąsiadującym z portem stałej bazy stacjonowania śmigłowców Wojsk Lądowych.

Decyzja o budowie bazy ucieszyła większość mieszkańców regionu. Port Lotniczy Lublin, w przypadku agresji na terytorium Polski, tak czy inaczej narażony jest na ataki. Istnienie bazy, zwłaszcza jej tarczy obronnej, znacznie poprawi stan bezpieczeństwa lotniska, ale również otaczających je miejscowości. Obecność wojska daje również możliwości rozwoju gospodarki regionu. Baza zajmie 100 ha powierzchni, znajdzie w niej zatrudnienie około 1000 wojskowych i pracowników cywilnych.

Zapowiedź budowy bazy nie ucieszyła jednak wszystkich. Na razie nie sprecyzowano, kiedy ma powstać, ale wzbudza to już niepokój firm i instytucji, które korzystały dotychczas z trawiastej części lotniska. Jedną z nich jest Aeroklub Świdnik.

– Odwiedził nas w tej sprawie wiceminister obrony narodowej Paweł Zalewski, jednak wygląda na to, iż bardziej chciał się dowiedzieć o szczegółach sytuacji niż poinformować o propozycjach, bądź decyzjach, jakie mogą zapaść w naszej sprawie. Tak naprawdę o wszystkich rozstrzygnięciach dowiadujemy się z mediów – mówi Krzysztof Janusz, dyrektor Aeroklubu Świdnik.

Aeroklub powstał 72 lata temu, w 1952 roku, tuż po Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego. Przed laty funkcjonowało w nim wiele sekcji: spadochronowa, szybowcowa, samolotowa i, jako jedyna w Polsce, śmigłowcowa. Wyszkolono setki spadochroniarzy i pilotów, w ogromnej części na rzecz wojska. Z tego powodu stowarzyszenie otrzymywało dotacje z MON. w tej chwili kooperacja z wojskiem polega na uczestnictwie w przetargach, głównie na treningi spadochroniarzy. Świdnicki aeroklub ma tu wielki argument w postaci samolotu AN-2 – jednego z bardzo nielicznych w Polsce, sprawnych i pozostających w użyciu. Aeroklub działa na zasadach komercyjnych, borykając się z coraz większymi problemami finansowymi. Jedynym wsparciem z zewnątrz jest dotacja z budżetu miasta. Najpoważniejszy problem logistyczny to coraz trudniejszy dostęp do pasa startowego.

– Trudności finansowe, a także sąsiedztwo portu lotniczego wymusiło na nas działania restrukturyzacyjne. Sprzedaliśmy niedawno ostatni szybowiec PW-6 przekazany nam przed laty przez PZL-Świdnik. Jego użytkowanie w warunkach ograniczeń w dostępie do przestrzeni powietrznej wokół lotniska było niemożliwe. Kupiliśmy natomiast po okazyjnej cenie samolot PZL Koliber 160A, który może posłużyć do szkolenia pilotów na licencję turystyczną. To bardzo interesująca maszyna, ostatni model jaki był produkowany w PZL-Okęcie. Fabrykę opuściło zaledwie 12 egzemplarzy. Są o wiele lepiej wyposażone od poprzednich typów, mają mocniejsze silniki, mieszczą w kabinie 4 osoby i są dopuszczone do lotów nocnych. Ten konkretny egzemplarz służył jako maszyna pokazowa i jest w świetnym stanie. Dysponujemy również trzema innymi Kolibrami, Cessną 152 i samolotem PZL-104 Wilga. Mamy więc całkiem pokaźny potencjał szkoleniowy, jednak coraz trudniej jest go wykorzystać. Nie jesteśmy jedynymi, którzy z troską patrzą w przyszłość, ponieważ bez dostępu do lotniska tracimy rację bytu – podkreśla Krzysztof Janusz.

jmr

Idź do oryginalnego materiału