Dzięki uprzejmości firmy Lockheed Martin dziennikarze z Polski mieli jednak możliwość zwiedzenie dużej części tej linii produkcyjnej. W przeciwieństwie do innych zakładów lotniczych, które odwiedził autor tej relacji, hale były tak duże, iż nie dałoby się ich przemierzyć pieszo, a przynajmniej byłoby to długotrwałe i męczące. Zamiast tego zabrano nas na przejażdżkę wózkami elektrycznymi, czyli typowym obok rowerów środkiem lokomocji w fabryce. Wokół nas przesuwały się po obu stronach kolejne F-35, wersji A, B i C, znajdujące się stadium ostatecznego montażu. Łącznie samolotów tych było 54. Każde stanowisko zaopatrzone było w ekran z informacją na temat stanu zaawansowania prac w procentach. Nie zabrakło też flagi państwa, dla którego była budowana dana maszyna.