- Oczywiście smutno mi z powodu naszego syna. Nie dał nam żadnych wnuków. Miał tylko 24 lata. No ale teraz wreszcie możemy naprawić dom i kupić nowy samochód - takie słowa anonimowego mężczyzny z punktu werbunkowego w Iskitim, niedaleko Nowosybirska, przytacza reporterka portalu "Sibir.Realii". Przyszedł wystarać się o zaświadczenie zgonu syna w walkach w Ukrainie, bez którego rodzina nie dostanie dużego odszkodowania od państwa. Owo "grobowe" w zależności od regionu dochodzi do choćby 11 milionów rubli, co oznacza około 10 średnich rocznych pensji. zwykle jest to mniej, ale i tak jest to wielokrotność tego, co w ciągu roku może średnio zarobić przeciętny Rosjanin.
REKLAMA
Na tej zasadzie rosyjskie państwo zachęca swoich obywateli do walki z Ukrainą. W artykule portalu "Werstka" na temat rekrutacji w samej Moskwie anonimowa pracownica punktu werbunkowego mówi zdecydowanie, iż praktycznie wszyscy podpisujący kontrakty robią to dla pieniędzy. Dzięki wydatkom regionów na ten cel wspomniany na wstępie Kluge jest w stanie dość dokładnie wyliczać, na jakie uzupełnienia może liczyć rosyjskie wojsko.
Zobacz wideo
Kilkadziesiąt tysięcy co miesiąc
Kreml przerzucił bowiem istotną część kosztów werbunków na władze regionów. Dodatkowo wyznacza oczekiwane limity pozyskanego rekruta, za których wypełnianie odpowiadają lokalne władze. Regiony chcąc nie chcąc muszą więc wykładać pieniądze, aby zachęcić ludzi do pójścia na bardzo prawdopodobną śmierć. Robią to głównie poprzez wysokie jednorazowe wypłaty za samo podpisanie kontraktu. Średnio dla całej Rosji ta kwota wynosi około 900 tysięcy rubli. Wraz z pieniędzmi federalnymi daje to średnio 1,3 miliona za samo zaciągnięcie się. Czyli choćby więcej niż średnia roczna pensja, a dla ludzi z biedniejszych regionów czy kiepsko płatnymi pracami, to choćby i 2-3 lata dochodów. To jednak ciągle tylko dane średnie. Na przykład w rekordowej Samarze, regionalny bonus to 3,6 miliona, czyli z federalnymi 400 tysiącami to 4 miliony rubli. Pięcioletnia średnia lokalna pensja. Dodatkowo ludzi kusi się wysokim żołdem i dodatkami za służbę w Ukrainie. Rekruterzy mają roztaczać wizję zarobienia choćby 3,7 miliona rubli rocznie. Kiedy dodać to do dodatku z podpisanie kontraktu i wypłatę dla rodziny na wypadek śmierci, to razem uzyskujemy kwoty dosłownie kosmiczne dla przeciętnego mieszkańca rosyjskiej prowincji.
Część władz lokalnych publikuje dane na temat tego, ile wydaje na owe wypłaty za zawarcie kontraktu. Kluge śledzi 37 regionów (spośród 83 podmiotów federalnych, które składają się na Rosję). Porównując wydatki z wysokością dodatku za podpisanie kontraktu, wychodzi po około 600 rekrutów dziennie łącznie w owych 37 regionach. Czyli około 1,3-1,4 tysiąca w całej Rosji. Dziennie. 30-40 tysięcy miesięcznie. Kluge szacuje, iż celem Kremla jest około 1440 podpisanych kontraktów dziennie, a normy przydzielone władzom regionalnym to podległa im populacja podzielona na mniej więcej 100 tysięcy. Osiągnięcie tego poziomu i jego utrzymanie determinuje wysokość kwot wypłacanych rekrutom.
Aktualnie bonusy są na najwyższych historycznych poziomach. Cały ten system motywacji pieniężnej wykształcił się w 2023 roku, ale dopiero w ciągu ostatniego roku kwoty zaczęły szybować. Zimą 2024 roku w większości regionów nowy rekrut mógł liczyć na premię za zawarcie kontraktu na poziomie 300-500 tysięcy rubli. Tyle wystarczyło, aby przyciągać 600-800 ludzi dziennie. Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero pod koniec lata 2024 roku, kiedy wysokie straty i spadek liczby chętnych zmusił w sierpniu Kreml do podwojenia federalnej premii z 200 tysięcy rubli do 400 tysięcy. Regiony równolegle podnosiły swoje wypłaty. Efektem był wyraźny wzrost liczby zawieranych kontraktów w ostatnich miesiącach 2024 roku. To wtedy przebiła ona poziom około 1000 dziennie i już na takim została do teraz.
Liczy się sztuka, a nie jakość
Początek 2025 to był lekki spadek, ale jak wynika z relacji rosyjskich dziennikarzy, pomogli pośrednio Amerykanie. Według "Meduzy" i "Werstki", marzec minął pod znakiem wyraźnego wzrostu chętnych do służby, co jest motywowane w znacznej mierze wiarą w rychłe zawieszenie broni, będące efektem działań Waszyngtonu. Ludzie mają chcieć "załapać się" na ogromne pieniądze, zanim walki ustaną, mając nadzieję, iż i tak nie zdążą trafić na front. Ponieważ wiele wskazuje na to, iż żadnego zawieszenia broni jednak nie będzie, może to być bardzo kosztowne błędne rozumowanie.
Póki co machina rekrutacyjna ma jednak działać na najwyższych obrotach. Według portalu "Sibir.Realii", we wszystkich czterech odwiedzonych przez dziennikarzy incognito punktach rekrutacyjnych, nikt nie myślał o żadnym ograniczaniu działalności, wobec możliwego zawieszenia broni. W dwóch spodziewano się choćby przekroczenia marcowych celów. Z relacji dziennikarzy wynika też, iż brany jest każdy, jak leci. Otyły 60-latek po zawale? Zapraszamy. Ciężki astmatyk? Bardzo proszę. Choroby psychiczne i pobyt w zakładzie psychiatrycznym? Nie problem. Ogólnie medyczna komisja wojskowa ma być czystą formalnością, bo i tak brani są wszyscy jak leci. Konflikt z prawem i wyroki to już od dawna żaden problem. Ważna jest liczba rekrutów, a nie ich jakość.
Portal "Werstka" skupiający się konkretnie na Moskwie, opisuje też znaczące zwiększenie intensywności propagandy i promocji na rzecz przyciągania rekruta. W wielu miejscach miasta działają naganiacze/rekruterzy, których liczba miała się w marcu znacząco zwiększyć. Urząd mera miał też przeznaczyć znaczące dodatkowe fundusze na plakaty i ulotki. Jeden z urzędników przyznał anonimowo, iż "budżet nie jest z gumy", więc nie ma planów dalszego podnoszenia nagród z podpisanie kontraktu. W zamian ma zostać nasilona kampania propagandowo-patriotyczna, co ma wyjść taniej.
Jak długo tak pociągną?
Ukraińcy twierdzą, iż zabijają lub ranią codziennie średnio około 1,2 tysiąca Rosja. Przynajmniej w kilku ostatnich miesiącach. Można mieć przy tym wątpliwości, czy nie są to liczby zawyżone. Na nagraniach analitycy doliczają się po około 100 dziennie zabitych. Oczywiście nie wszystko się nagrywa, ale i tak mnożąc tę liczbę x2 i dodając kolejnych kilkuset rannych (z których większość jest zmuszana do powrotu do służby) można mówić o dojściu do poziomu tysiąca. Jest więc bardziej niż prawdopodobne, iż Rosja jest ciągle w stanie uzupełniać swoje frontowe straty i to z nadwyżką. Przynajmniej jeżeli chodzi o samą liczbę ludzi, nie wchodząc w temat ich jakości.
Pytanie jak długo będzie w stanie ro robić. Według obliczeń Kluge same wydatki na nagrody za podpisanie kontraktów będą kosztować Rosję w 2025 roku około 0,4 procent PKB. Zasób osób chętnych, choćby za tak ogromne pieniądze, będzie z czasem się naturalnie kurczył. Kolejne tak radykalne podniesienie kwot wypłacanych rekrutom, aby utrzymać ich napływ na stałym poziomie, będzie już bardzo poważnym obciążeniem dla budżetu. Przytoczone słowa pracownika biura mera Moskwy wskazują, iż jest to coś, czego urzędnicy lokalni się obawiają. Kampanie propagandowo-patriotyczne podobnego efektu jednak nie odniosą.