„War-life balance”. Jak żyć normalnie, gdy wokół trwa wojna

krytykapolityczna.pl 4 dni temu

W ubiegłym roku sylwestra spędziłam w Krakowie, razem ze znajomymi z Charkowa. O godzinie 23 naszego czasu w Ukrainie był już nowy rok. W telewizji oglądaliśmy przemówienie prezydenta Zełenskiego. – Z każdym rokiem jest coraz bardziej zmęczony. Jego twarz się zmienia – komentowali.

Zwrócili też uwagę na przekaz. Że na początku wojny był bardziej pozytywny, a noworocznemu przemówieniu towarzyszyły przebitki uśmiechniętych dzieci, symbolu nadziei na lepsze jutro. – Dziś Zełenski mówi więcej o arsenale i obronności – streszczali, tłumacząc mi jego słowa.

To nie znaczy, iż nadziei nie ma. Raczej, iż ludzie potrzebują dziś czegoś więcej – zapewnienia, iż Ukraina ma się czym bronić, które przyniesie spokój i doda siły.

Zniszczone mieszkanie w Charkowie. Fot. PAH

Sposób na przetrwanie

Niebawem miną trzy lata od wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Według najnowszych danych Biura Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA) pomocy potrzebuje niemal 13 milionów osób, z czego większość stanowią kobiety.

Dostęp do podstawowych usług, takich jak bieżąca woda czy prąd, jest utrudniony nie tylko na wschodzie, ale w całym kraju. Ukraińcy i Ukrainki mierzą się z rzeczywistością, w której wiele szkół i szpitali zostało zniszczonych bądź poważnie uszkodzonych. Ludzie wciąż są zmuszeni uciekać ze swoich domów w obliczu nasilających się walk wzdłuż linii frontu.

Cierpią nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. choćby co trzecia osoba w Ukrainie może się zmagać z problemami zdrowia psychicznego: depresją, zaburzeniami lękowymi czy zespołem stresu pourazowego. Wojna odbija się psychicznie na wszystkich pokoleniach – od emerytów po małe dzieci. I będzie ciążyła na narodzie jeszcze bardzo długo.

– Ukraińcy i Ukrainki są najbardziej odpornymi ludźmi, jakich znam – mówi Mathew Schraeder, szef biura Polskiej Akcji Humanitarnej w Ukrainie. – Zdrowie psychiczne jest najważniejsze w warunkach, w których nad głową latają rakiety, a syreny stają się codziennością. Gdzie brakuje podstawowych środków do życia, a bliscy są ranni lub nie żyją. Na tym tle, wyobraź sobie, widzę ludzi, którzy każdego ranka wstają i zamiatają chodnik, idą do pracy, sprzątają gruz. To jest ich sposób na przetrwanie, a przynajmniej tak to rozumiem.

Schraeder wspomina o koszulkach, które stały się w Ukrainie popularne. Jest na nich napis „War-life balance”, który odnosi się do popularnego hasła „Work-life balance”, oznaczającego zachowanie równowagi między pracą i życiem poza nią.

– W tym zdaniu zawiera się wszystko. To jest dokładnie to, co tutaj obserwuję. Każdy miewa gorsze momenty, ale nie spotkałem jeszcze nikogo, kto by się poddał. I myślę, iż nikt z zewnątrz nie zdawał sobie sprawy z tej siły tkwiącej w społeczeństwie i jej nie docenił.

Gdy nie można wejść do własnego mieszkania

Mathew Schraeder pracuje w Ukrainie niemal od początku pełnoskalowej wojny. Nie rozmawiamy jednak o ofiarach bombardowań czy śmiertelnych atakach na obiekty cywilne. Skupiamy się na życiu codziennym, na prozaicznych czynnościach naznaczonych konfliktem. Mówimy o kawie, której nie można wypić rano, bo zabrakło wody; o przeziębieniu, które łapie, gdy zimą co kilka godzin wyłącza się w domu ogrzewanie, a organizm raz po raz próbuje dostosować się do nowej temperatury. Mówimy o telefonie, którego nie można naładować, o jedzeniu, które się psuje, bo lodówka nie działa. O pobudce o pierwszej w nocy, bo akurat w kranie znów leci woda i można umyć naczynia albo coś ugotować.

Pomoc dla mieszkańców Ukrainy organizowana przez Polską Akcję Humanitarną. Fot. PAH

– Oczywiście istnieje różnica między życiem na wschodzie i na zachodzie Ukrainy. Chodzi o bezpieczeństwo, ale też o miejsca pracy czy zaopatrzenie. Staram się jednak unikać stosowania tego podziału, bo w gruncie rzeczy wszyscy mierzą się z tym samym: próbują po prostu przeżyć wojnę – stwierdza.

Schraeder unika dzielenia społeczeństwa na grupy wrażliwe i „resztę”. – Oczywiście, kobiety, dzieci czy osoby starsze albo z niepełnosprawnością mierzą się z jeszcze większymi trudnościami. Jak na przykład osoba na wózku ma dostać się do mieszkania na piętrze, jeżeli z powodu przerw w dostawie prądu nie działa winda? Nie chciałbym jednak, żebyśmy, skupiając się tylko na nich, zapomnieli o tych „mniej wrażliwych”. Zwłaszcza z perspektywy humanitarnej nikogo nie możemy pozbawiać wsparcia.

Niepewna przyszłość

Rozmowa o przyszłości jest trudna. W warunkach wojennych wszystko wydaje się możliwe. Szef biura PAH jest pracownikiem humanitarnym od niemal dwudziestu lat i mówi, iż doświadczenie nauczyło go niczego nie przewidywać.

– Szanse na to, iż będę miał rację, zawsze wynoszą 50 procent. W ciągu ostatniego roku wydarzyło się w Ukrainie wiele rzeczy, które były absolutnym zaskoczeniem. Jak nalot na centrum Odessy w listopadzie czy atak ukraińskich wojsk na obwód kurski w sierpniu. Jakie są skutki tych wydarzeń? Dowiemy się dopiero po czasie, bo ich długofalowe efekty są w tym momencie nie do pojęcia.

Nikt też nie mógł przewidzieć tego, co wydarzyło się 7 października 2023 roku w Izraelu. W chwili, gdy piszę ten tekst, Hamas i władze Izraela ogłosiły zawieszenie broni. jeżeli pokój się utrzyma, organizacje humanitarne czeka masa pracy nad odbudową zrujnowanej Strefy Gazy i wspieraniem wycieńczonych Palestyńczyków i Palestynek.

Zniszczenia wojenne w Charkowie. Fot. PAH

Niestety, jeden kryzys humanitarny odciąga uwagę świata od drugiego, co przekłada się na wpłaty od darczyńców i możliwości realizowania projektów w danym miejscu.

– Mocno odczuliśmy spadek wsparcia finansowego działań w Ukrainie, gdy tylko ta wojna zeszła z pierwszych stron gazet. A pieniędzy na pomoc i tak nigdy nie starcza na tyle, by wesprzeć wszystkich, którzy tego potrzebują. Na świecie dzieje się po prostu zbyt wiele.

Tylko w 2023 roku koszt pomocy humanitarnej udzielonej w Ukrainie przez PAH wyniósł 60,5 mln zł. Pomoc dotarła do 635 tys. osób.

Czego najbardziej potrzebujesz?

Sięgam po dane liczbowe. Według OCHA co druga osoba w Ukrainie stale doświadcza skutków wojny. Co dziesiąta musiała opuścić swój dom, a 80 tys. zmuszonych jest mieszkać w ośrodkach zbiorowego zakwaterowania.

Pytam Schraedera, czego dziś najbardziej potrzebują Ukraińcy i Ukrainki. Odpowiada pytaniem na pytanie: co dla mnie samej byłoby najpotrzebniejsze? Pierwszy do głowy przychodzi mi właśnie bezpieczny dach nad głową, a dalej: żywność i woda, opieka zdrowotna.

Mieszkanka Charkowa w zniszczonym domu. Fot. PAH

– Sama więc wiesz najlepiej. Chociaż nie wszystko jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, jeżeli sami tego nie przeżyliśmy. Myślę tu choćby o traumie wojennej, ale też o rzeczach całkowicie zwyczajnych, jak spokojnie przespana noc. Gdy zastanowimy się dłużej, dostrzeżemy, iż oprócz tych podstawowych potrzeb każdy ma jeszcze swoje indywidualne. Mnie może brakować czegoś zupełnie innego niż tobie. W naszej pracy my też musimy dostrzegać te różnice.

Patrząc na szerszy obraz, w Ukrainie konieczna jest też odbudowa zniszczonej gospodarki, zorganizowanie miejsc pracy i wreszcie – utrzymanie pozorów normalności. To coś, czego potrzebuje całe społeczeństwo. I co, przekonuje Schraeder, udaje się ludziom osiągnąć w zaskakująco wysokim stopniu.

Odbudować Ukrainę

Polska Akcja Humanitarna realizuje w Ukrainie różne programy pomocowe. Od dostarczania podstawowych produktów osobom wewnętrznie przemieszczonym, przez odbudowę domów i pomoc psychologiczną, po wsparcie finansowe.

– Bardzo ważne jest dla nas, by nie odbierać ludziom podmiotowości. Dlatego sami mogą zdecydować, na co przekażą otrzymane pieniądze. Wierzymy, iż wiedzą najlepiej, czego potrzebują oni sami i ich społeczność – tłumaczy Schraeder i podaje przykład: osoba, która otrzymała zastrzyk gotówki, dostrzega, iż w okolicy brakuje benzyny. Zaczyna więc kupować większą ilość i sprzedawać w kanistrach. W ten sposób powstaje mały biznes. Ktoś inny inwestuje w swoje gospodarstwo rolne. Z czasem i jeden, i drugi może sobie pozwolić na zatrudnienie pracowników. Zaczyna pojawiać się popyt na dostawców innych produktów, mechaników. Ostatecznie zyskuje na tym cała społeczność.

– To jeden ze sposobów na odbudowę kraju, który nie pozbawia obywateli sprawczości. Nie stawia ich w roli biernych ofiar, które nie robią nic, tylko wyczekują kolejnego alarmu przeciwlotniczego. Zresztą to byłoby do nich niepodobne.

*

Polska Akcja Humanitarna działa w Ukrainie od 2014 roku, niosąc pomoc natychmiastową i długofalowe wsparcie dla mieszkańców kraju. Prowadzi pięć biur i udziela pomocy kilkuset tysiącom do miliona osób rocznie. Tu można włączyć się w jej działania.

Idź do oryginalnego materiału