Budapeszt systematycznie podważa unijne embargo na rosyjską ropę, wykorzystując luki prawne i współpracę z Kazachstanem oraz Uzbekistanem. Teraz zamierza obejść także sankcje nałożone przez Stany Zjednoczone.
W środę prezydent USA Donald Trump, określany przez Viktora Orbána jako „bliski przyjaciel”, po raz pierwszy w swojej obecnej kadencji zdecydował się nałożyć sankcje na Rosję. Obejmują one największe koncerny energetyczne Lukoil i Rosnieft, a ich celem jest wywarcie presji na Moskwę w sprawie zawieszenia broni w Ukrainie.
Ruch Waszyngtonu doprowadził do wzrostu cen ropy i wywołał niepewność wśród państw Europy Środkowej – zwłaszcza Węgier i Słowacji, które wcześniej uzyskały unijne wyłączenia z embarga na rosyjską ropę.
Orbán nie zamierza jednak podporządkować się nowym restrykcjom. W piątek, 24 października, w rozmowie z państwowym radiem Kossuth stwierdził:
„Węgry analizują możliwości obejścia amerykańskich restrykcji wobec rosyjskich spółek naftowych”.
Szef węgierskiego rządu dodał, iż prowadził rozmowy z krajowym koncernem paliwowym MOL w sprawie skutków sankcji.
Uzależnienie od rosyjskiego surowca
Podczas gdy Europa stara się odciąć Kreml od zachodnich rynków, Węgry Viktora Orbána stały się kluczowym ogniwem w rosyjskim systemie omijania sankcji. Budapeszt nie tylko utrzymuje bliskie więzi energetyczne z Moskwą, ale też aktywnie torpeduje próby zacieśnienia embarga – zarówno na forum Unii Europejskiej, jak i poprzez działania węgierskich firm.
Liczby mówią same za siebie. Przed inwazją na Ukrainę Węgry importowały 61 procent ropy z Rosji. W 2024 roku odsetek ten wzrósł do 86 procent – w momencie, gdy reszta Europy desperacko poszukuje alternatywnych źródeł surowców.
Węgierski koncern MOL czerpie korzyści z rosyjskiej ropy dostarczanej przez rurociąg Drużba, wyłączony z części unijnego embarga. Spółka kupuje surowiec po zaniżonych cenach, a następnie częściowo rafinuje go i eksportuje do regionu, maskując jako paliwo pochodzenia europejskiego.









