Wiązką w przeciwnika

polska-zbrojna.pl 6 dni temu

Słyszą huk strzałów, czują odrzut broni. Wystrzeliwana przez nich amunicja ćwiczebna razem z wiązką lasera dociera do czujników na kamizelce wroga. Dzięki temu wiadomo, gdzie uderzył pocisk. Żołnierze z kursu oficerskiego w Akademii Wojsk Lądowych korzystają z laserowego symulatora strzelań. Umożliwia on m.in. symulacje uderzenia artylerii czy wybuchu miny, na którą wejdzie żołnierz.

Trening na poligonie Raków, kilkanaście kilometrów od Wrocławia, przeszło 35 słuchaczy kursu oficerskiego w Akademii Wojsk Lądowych. Żołnierze używali nie tylko ćwiczebnej amunicji, ale także laserowego symulatora strzelań. – Wykorzystujemy go do weryfikacji decyzji podjętej po przeprowadzonym procesie planowania, kierowania walką przez dowódców poszczególnych szczebli, weryfikacji procedur taktycznych czy też sprawdzenia indywidualnego wyszkolenia żołnierzy – mówi prowadzący zajęcia major Adam Kunz, wykładowca AWL-u z Zakładu Symulacji Taktycznych. Dodaje, iż symulacja laserowa wraz ze strzelaniem z tzw. ślepej amunicji pozwala możliwie jak najwierniej odwzorować realne starcie. – Żołnierze słyszą strzały, czują odrzut broni, natomiast wraz ze ślepym nabojem emitowana jest również wiązka laserowa, „odczytywana” następnie przez urządzenia elektroniczne znajdujące się w kamizelce żołnierza, który jest celem strzału. Dzięki temu natychmiast wiemy, czy strzał był celny, w które miejsce trafił pocisk, czy uderzenie było „śmiertelne”, czy też żołnierz jest tylko lekko „ranny” – opowiada oficer.

REKLAMA

Kierownictwo ćwiczeń śledzi te wszystkie działania na ekranie komputera. Dzięki lokalizatorom GPS widać rozmieszczenie żołnierzy na terenie walki oraz ich ruchy. – „Ranny” natychmiast dostaje sygnał głosowy i zna swoją sytuację na polu bitwy. System jest czuły i gdy żołnierz np. zdejmie hełm, na którym ma odbiorniki, a w okolicy jest ostrzał artyleryjski, zostaje szybciej z walki eliminowany. W myśl scenariusza „ginie” od razu, bo system wie, iż jest pozbawiony ochrony balistycznej – tłumaczy major Kunz.

Oficer dodaje, iż w ćwiczeniach brali też udział operatorzy dronów bojowych. System umożliwia również symulacje m.in. trafień z armat czołgów, uderzenia artylerii czy wybuchów min, na które wejdzie żołnierz. Dzięki GPS wiadomo, kiedy żołnierz wchodzi na minę i dochodzi do symulowanej eksplozji.

Scenariusz ćwiczeń pod Wrocławiem zakładał starcie dwóch pododdziałów. Kadeci zostali podzieleni na grupy. Zadaniem jednej, dysponującej trzykrotną przewagą liczebną, było opanowanie obszaru z budynkiem, który chroniła druga grupa. Szeregowy Radosław Pietrzak należał do zespołu broniącego zabudowań i wzniesień przed nacierającym przeciwnikiem. Jednak przewaga wroga okazała się zbyt duża. – Walczyliśmy długo i w końcu zostałem „ranny” w lewą nogę. Rana okazała się ciężka, dlatego nie mogłem kontynuować działań – podkreśla żołnierz. System LSS pozwala śledzić, a potem przeanalizować ruchy i ewentualne błędy na każdym z etapów działań, zarówno pododdziału, jak i pojedynczych żołnierzy.

Wrocławska Akademia Wojsk Lądowych korzysta z systemu LSS szwedzkiej firmy Saab od 2016 roku. w tej chwili jednorazowo może w takich zajęciach wziąć udział do 130 żołnierzy. Uczelnia niedawno dokupiła kolejnych 30 zestawów. – Staramy się ćwiczyć w ten sposób jak najczęściej. Jesteśmy tu na poligonie Raków niemal co tydzień. Organizujemy też wspólne ćwiczenia z innymi centrami szkoleniowymi w Polsce, które osiągnęły gotowość do prowadzenia takich zajęć. Dzięki temu możliwe jest przygotowanie ćwiczeń na znacznie większą skalę – podkreśla major Kunz.

Poza wrocławską akademią systemy LSS są wykorzystywane także w Centrum Szkolenia Bojowego w Drawsku Pomorskim, gdzie można zorganizować symulowane pole walki z zastosowaniem LSS dla tysiąca żołnierzy. Z laserowych symulatorów strzelań korzystają również centra szkoleniowe w Żaganiu, Wędrzynie, Orzyszu i Nowej Dębie.

Marcin Moneta
Idź do oryginalnego materiału