Buty, brody, tatuaże… te trzy kropki zostawiam na końcu, bo wierzę, iż to tylko wstęp do tego, co może nas czekać w kwestii zmian regulaminów ogólnych żołnierza Wojska Polskiego. Niewtajemniczonym (chyba tylko spoza armii) przypomnę, iż latem ubiegłego roku Ministerstwo Obrony Narodowej zdecydowało: polski żołnierz może wreszcie nosić zarost i nie musi już ukrywać tatuaży! Wbrew pozorom te drobne zmiany przepisów mają bardzo duży wpływ na ogólny stan nastrojów wśród wojskowych.
Przez lata przyzwyczailiśmy się do tego, iż politycy regularnie obwieszczają nam informacje o „wielkich i drogich” przetargach na wojskowy sprzęt. Ale wraz ze zmianą sprzętowo-technologiczną równocześnie powinna następować zmiana dotycząca postrzegania sytuacji i roli żołnierza. dla wszystkich z nas istotne są bowiem wojskowe regulaminy, bo to one wpływają na codzienną służbę, chęć do niej lub zniechęcenie. Nowoczesny sprzęt wymaga od obsługi samodzielnego myślenia i podejmowania często natychmiastowej decyzji. Tego też wymaga działanie bojowe, wówczas decyzje strategiczne podejmują dowódcy, ale o tym, jak walczyć na pierwszej linii powinni decydować żołnierze niezależnie od stopnia, zwłaszcza iż to młody wiekiem szeregowy może się okazać ekspertem, który w walce korzysta ze sprzętu za dziesiątki czy setki tysięcy złotych. Jego też warto posłuchać!
Tymczasem często narzeka się na młodych i wręcz oczekuje, by byli tacy jak my w ich wieku, bo przecież za naszych czasów to… Ale każda młodzież, każde pokolenie ma swój czas, ma prawo kierować się swoimi poglądami i mieć swoje upodobania (choćby nosić modne ostatnio wąsy czy brodę). Akceptacja zmian pozwala na rozwój, choć oznacza, iż decydenci muszą pogodzić się z tym, iż i przepisy, które były dobre dziesięć czy dwadzieścia lat temu, mogą się dziś nie sprawdzać.
REKLAMA
Czy zawsze tak myślałem? Nie, ja też przecież się zmieniam. Kiedyś i ja dostałem lekcję na ten temat. Otóż, lata temu miałem okazję poznać pana Juliusza Kulskiego, syna wiceprezydenta przedwojennej Warszawy Juliana Kulskiego, który podczas okupacji za przyzwoleniem AK był komisarycznym burmistrzem miasta Warszawy. Podczas spotkania (pan Juliusz mieszkał na Nowym Mieście w Warszawie) naszą rozmowę kilkukrotnie przerywały dochodzący zza okna śmiech, ale i przekleństwa kilku nastolatków, którzy spędzali wolny czas na podwórku. Wygłupiali się, nie przebierali w słowach… Tak stereotypowo rzuciłem „Ach ta młodzież…”, ale nie dokończyłem zdania. „Panie Pawełku, nie można nic złego mówić o młodzieży, oni mają prawo być głośni” – przerwał mi starszy pan. „W 1939 roku, pod koniec roku szkopnego, mój kolega z klasy zbił okno, tu niedaleko na Powiślu. Ktoś o tym doniósł dyrektorowi szkoły i na apelu kończącym rok szkolny pan dyrektor długo wypominał nam, jaką to jesteśmy złą młodzieżą. Wasi dziadowie – mówił – walczyli w powstaniu styczniowym, ojcowie w Wielkiej Wojnie, wy żyjecie w wolnej Polsce, a jesteście najgorszą młodzieżą od pokoleń…”. Tymczasem właśnie tę młodzież czekało pięć lat okupacji niemieckiej. To oni za chwilę mieli działać w konspiracji, walczyć w powstaniu warszawskim – tak jak pan Kulski – a po wojnie niektórzy z nich byli więzieni przez Rosjan w katowniach KGB. „ Ale wtedy, na tym szkolnym placu, tak bardzo nam się chciało już biec nad Wisłę. Czekały nas wakacje...” – mówił mój rozmówca.
Nie wiemy, jaki świat czeka kolejne pokolenie lub jakie czasy czekają tych, którzy chcą dziś służyć w wojsku. Jedno jest pewne: młodzi także w wojsku mają prawo do swojej opinii, choćby wtedy, gdy trudno im zaakceptować, iż muszą chodzić w niewygodnych butach, gdy na rynku cywilnym są wygodniejsze; iż nosząc mundur Wojska Polskiego nie mogli mieć brody. Przecież mają ją strażacy i policjanci. A co z dziewczynami, których z roku na rok jest w armii coraz więcej? Dziś regulaminowy jest spięty kok, który wielu przeszkadza w noszeniu hełmu. A kucyk czy warkocz przeszkadza? Odpowiedź wydaje się oczywista, ale o tych fryzurach regulaminy milczą, więc żołnierko: patrz punkt pierwszy…
Ja dziś, tak jak pan Kulski wówczas, wierzę, iż zawsze jest dobry czas na zmiany. choćby w tak pozornie drobnych sprawach jak dostosowanie regulaminów, by zwyczajnie nie przeszkadzały nam w służbie, a unormowania były takie, jak tego wymaga sytuacja taktyczna. Wtedy żołnierz będzie walczyć skutecznie, a zmiana regulaminu i „przełączanie” go z czasu „P” na czas „W” nie będą potrzebne. Bo kogo to tak naprawdę interesuje, w jakich butach walczy ukraiński artylerzysta zanurzony po kolana w błocie, ważniejsze jest, by chciał walczyć, a jemu było sucho i wygodnie. Jako pełnomocnik ministra obrony narodowej do spraw warunków służby wojskowej jestem po to, by pomagać tworzyć nowe i zmieniać stare przepisy, dobre nie tylko na czas pokoju, ale przede wszystkim czas wojny. A jest po temu okazja, bo mamy pokój i polityków, którzy rozumieją potrzebę zmian. Podpisują nie tylko kontrakty za miliony, ale także zmieniają regulaminowe paragrafy.
Paweł Mateńczuk „Naval”
, były żołnierz GROM-u, weteran, pełnomocnik ministra obrony narodowej do spraw warunków służby wojskowej