- Zwycięstwo Ukrainy jest ważne dla całej Europy, ale zwłaszcza dla Białorusi - nie ma wątpliwości publicystka Anne Applebaum. W "Gościu Wydarzeń" wskazała, iż jeżeli Kijów pokona Rosję, także "wiele państw świata" odczuje wpływ tego triumfu. W kontekście wyborów USA wskazała natomiast, iż Kamala Harris ma predyspozycje, by stać się "twarzą wolnego świata".
"Wszystko na Białorusi się zmieni". Anne Applebaum o skutkach triumfu Ukrainy
Zdaniem Anne Applebaum "zwycięstwo Ukrainy jest ważne dla całej Europy, ale zwłaszcza dla Białorusi". Dziennikarka, autorka książek i laureatka Pulitzera, uznała w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim, iż potencjalny sukces Wołodymyra Zełenskiego może mieć wpływ na losy wielu państw na świecie.
Autorka nowej książki "Koncern Autokracja", oprócz Białorusi, wskazała w tym kontekście m.in. na Wenezuelę i Chiny. Jak sugerowała, Państwo Środka próbuje utrzymywać finansowo autokratów, których mianem określiła przywódców państw wspierających Rosję.
ZOBACZ: Zełenski odkrył karty. Osiem punktów, jak Ukraina chce wygrać z Rosją
- Chińczycy od lat 90. tworzą swój internet, który jest oddzielony od nas i próbują (swoje społeczeństwo - red.) kontrolować od samego początku. Już 30 lat temu zrozumieli, ze zagrożeniem dla systemu jednopartyjnego jest wolne słowo, wolny internet. To, co jest najgroźniejsze, to iż oni sprzedadzą technologię innym: Wenezueli, Afryce, Rosji - wymieniała.
Anne Applebaum: W Wenezueli zmiany są najbardziej realne
Applebaum stwierdziła, iż konflikt, z którym mamy w tej chwili do czynienia na świecie, ma nieco inną charakterystykę niż zimna wojna. Wskazywała, iż obecnie liderzy państw sprzyjających Rosji mają w tym nie tylko interes polityczny, ale również finansowy.
- Nie mają wspólnych idei, mają wspólnych wrogów - czyli nas (Zachód - red.): system liberalno-demokratyczny. Nie tylko w sensie wojskowym, ale i u siebie. To jest język ich opozycji, język Nawalnego, demokratów Hong Kongu, ruchu kobiet z Iranu, język praw, praw kobiet, praworządności, transparentności (...). Oni próbują ten język unieważnić i degradować - przekonywała.
Żona szefa MSZ Radosława Sikorskiego na pytanie o to, kto jest w tej chwili największym zagrożeniem dla demokratycznego świata, wymieniła siedem krajów: Rosję, Chiny, Iran, Białoruś, Nikaraguę, Kubę i Wenezuelę. Przykład ostatniego z nich ukazała jako poparcie dla tezy, iż zmiany są jak najbardziej realne.
- Jest nadzieja, w Wenezueli były niedawno wybory i opozycja wygrała. W tej chwili Maduro nie chce oddać władzy, ale jest presja na niego. Byłam kilka dni temu w Hiszpanii i rozmawiałam z ludźmi z rządu. Mówią otwarcie, iż próbują znaleźć metodę, żeby odszedł - powiedziała Applebaum.
Wybory w USA. Applebaum: Trump mówi, iż nie lubi Europy
Pochodząca ze Stanów Zjednoczonych dziennikarka zabrała również głos w sprawie trwającej w jej ojczystym kraju prezydenckiej kampanii wyborczej. Jak wskazała, sondaże nie wskazują wyraźnego faworyta, a poparcie obu kandydatów od kilku tygodni utrzymuje się na podobnym poziomie.
Jak stwierdziła, istotną - również ze względu na interes Polski - różnicą pomiędzy Kamalą Harris a Donaldem Trumpem są ich poglądy na temat polityki międzynarodowej i konfliktu w Ukrainie.
ZOBACZ: Kamala Harris wyprzedza Donalda Trumpa. Nowy sondaż z USA
- Dla demokratów najważniejsze jest, czy USA przez cały czas będą liderem demokratycznego świata, czy będziemy przez cały czas częścią wielkiego sojuszu, którzy przeciwstawia się autokracji, bo ona o tym mówi otwarcie i jasno, na przykład podczas debaty czy przemówienia na konwencji (...). Trump mówi inaczej: iż nie lubi Europy, nie potrzebuje sojuszu - tłumaczyła.
Wybory w USA. "Harris będzie liderem koalicji demokratycznej"
Applebaum sugerowała, iż Harris ma predyspozycje, by stać się twarzą wolnego świata. - Wiemy na pewno, iż będzie liderem koalicji demokratycznej - nie tylko europejskiej, ale azjatyckiej, na całym świecie, bo ona tak chce i tak widzi siebie - stwierdziła.
Jej zdaniem Trump skupiony jest przede wszystkim na sobie, a Harris jest zrównoważoną polityczką i centrystką. - Absolutnie nie jest radykałem, ale rzeczywiście u nas, tak jak tutaj, jest bardzo silna propaganda przeciwko niej, która próbuje ją określić jako lewicowego radykała. I część ludzi w to wierzy, nie wątpię - podkreśliła publicystka.