"Stojąc przed wyborem między dżumą a cholerą, Kijów zdecydował się na ukłon w stronę Trumpa, co zalecają również Europejczycy, którzy w konfrontacji z Putinem sami są uzależnieni od pomocy Stanów Zjednoczonych" - wskazuje komentator "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Jak podkreśla, fakt, iż teraz muszą oni chwalić Trumpa za jego fatalną politykę wobec Ukrainy, Rosji i w konsekwencji Europy, która ostatecznie podważa reputację Stanów Zjednoczonych jako wiarygodnego i rozsądnego sojusznika, jest karą za to, iż by zapewnić własne bezpieczeństwo, Europejczycy polegali lekkomyślnie na niepewnym partnerze. Według dziennika z Frankfurtu: "Europejczycy powinni byli zdać sobie z tego sprawę już podczas pierwszej kadencji Trumpa i jak najszybciej ten stan rzeczy skorygować. Ale na razie chodzi przede wszystkim o to, aby w negocjacjach nie dopuścić do najgorszego zarówno dla Ukrainy, jak i dla Europy, która wciąż jest wolna".
REKLAMA
Niemieckie media: Plan pokojowy dla Ukrainy jak plan dla Bliskiego Wschodu
Zdaniem "Süddeutsche Zeitung" pod rządami obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych nadzieje Kijowa na samostanowienie podobnie jak nadzieje Palestyńczyków najpewniej pozostaną niespełnione. "Plan pokojowy Trumpa dla Bliskiego Wschodu oraz jego inicjatywa dotycząca Ukrainy wykazują również inne podobieństwa. Na razie funkcję arbitra w Strefie Gazy przejmie międzynarodowy organ powołany przez Waszyngton. Podobną koncepcję przewiduje się również w przypadku Ukrainy"- konstatuje dziennik z Monachium. Tam, gdzie dotychczas pokój miała zapewniać Organizacja Narodów Zjednoczonych, wkraczają ignoranckie zespoły doradcze pod przewodnictwem Trumpa, który sam przywłaszcza sobie pełnię władzy (...) Dla dealmakera pokój nie jest wartością polityczną ani celem samym w sobie - to przede wszystkim okazja do zysku i szansa ekonomiczna. "Stany Zjednoczone chcą zarabiać pieniądze na odbudowie Strefy Gazy, na wydobyciu surowców w Ukrainie i sprzedaży broni. Służy to nie tyle realnej polityce, ile skłonnościom Trumpa do kupczenia - i zmniejsza szanse na pokój" - czytamy.
Zobacz wideo Rosjanie do aktów dywersji biorą Ukraińców, żeby jątrzyć
W ocenie "Stuttgarter Zeitung" choćby jeżeli prezydent Stanów Zjednoczonych wysłucha propozycji Europejczyków odnośnie wprowadzenia poprawek do jego dyktatu pokojowego, wciąż nie da to gwarancji pokoju. Jak stwierdza dziennik: "Będzie to możliwe dopiero wtedy, gdy powstrzyma się agresora Władimira Putina, gdy dalsze prowadzenie działań wojennych stanie się dla niego zbyt ryzykowne, gdy zostanie mu jasno powiedziane, iż jego najpotężniejszy rywal na Zachodzie nie toleruje żadnych kampanii podbojów. Pokój, który byłby do przyjęcia dla Kijowa i Europy, Putin wziąłby pod uwagę najwyżej wtedy, gdyby nie miał już żadnego innego wyjścia. Wymagałoby to jednak zupełnie innych inicjatyw ze strony Waszyngtonu niż li tylko 28-punktowy plan Trumpa".
Europa i Ukraina przyciśnięte do muru
"Volksstimme" z Magdeburga komentuje: "Niemiecki szef dyplomacji Johann Wadephul z satysfakcją ogłasza, iż wszystko, co było postrzegane jako problematyczne dla NATO i Europy, zostało usunięte. W efekcie przy każdym nowo ogłaszanym celu tej wojny rozpowszechnia się polityczną iluzję, iż naprawdę da się go osiągnąć. Najpierw mówiono o zwycięstwie Ukrainy nad Rosją, później już tylko o tym, by nie dopuścić do jej klęski, a ostatecznie - by choć trochę poprawić jej pozycję negocjacyjną. Żaden z tych celów nie został osiągnięty. USA nie dysponują realnym środkiem nacisku albo go jeszcze nie użyły. Gdyby udało im się wciągnąć do gry Chiny, Putin znalazłby się w znacznie trudniejszym położeniu. Jednak mimo całego entuzjazmu wobec ustaleń genewskich jedno jest jasne: to Rosja wciąż rozdaje karty. Kreml to maksymalnie wykorzysta, a pozycja Ukrainy jest coraz słabsza".
Według "Reutlinger General-Anzeiger" nie ma co upiększać, nowy plan pokojowy administracji Trumpa i Rosji przycisnął brutalnie Europę i Ukrainę do muru. Ale "Europa nie może dopuścić, by lata żmudnej, kosztownej i okupionej stratami obrony Ukrainy poszły na marne przez porozumienie pokojowe, z którego Putin wyjdzie wzmocniony jako zwycięzca" - konstatuje dziennik. I dodaje: "Kanclerz Merz nazwał to wydarzenie 'momentem decydującym' i rzeczywiście nie można lekceważyć powagi sytuacji".
***
Artykuł pochodzi z serwisu Dutsche Welle











