Senator Krzysztof Kwiatkowski zapowiedział odwołanie od wyroku po tym, jak Sąd Okręgowy w Warszawie skazał we wtorek byłego prezesa NIK na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu. Polityk ostro skrytykował orzeczenie, twierdząc, iż sąd wydał wyrok "bez materiału dowodowego" i oparł się na nagraniach, których "nigdy nie odsłuchał".
Warszawski sąd wymierzył także karę sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu byłemu szefowi klubu PSL Janowi Buremu oraz Pawłowi A., byłemu wicedyrektorowi rzeszowskiej delegatury NIK. Wszystkie kary zawieszono na okres próby dwóch lat. Kwiatkowski i Bury otrzymali dodatkowo grzywny po 50 tysięcy złotych, Paweł A. – 30 tysięcy złotych. Wyrok nie jest prawomocny.
Sprawa dotyczy nadużycia władzy przy obsadzaniu stanowisk w Najwyższej Izbie Kontroli w 2013 roku. Kwiatkowskiemu zarzucono cztery przestępstwa związane z postępowaniami konkursowymi na stanowiska dyrektora delegatury NIK w Łodzi, wicedyrektora delegatury w Rzeszowie i wicedyrektora departamentu środowiska Izby. Sąd uniewinnił go od jednego z czterech zarzutów.
Zarzuty manipulacji materiałem dowodowym
Kwiatkowski przekazał PAP, iż w sprawie przesłuchano ponad 130 świadków. «Wszyscy mówili, iż nie wpływałem na decyzje żadnej z tych osób w rozstrzygnięciach konkursowych» – podkreślił senator. Dodał, iż «stenogramy są inne niż ich treść», a oryginały nagrań podsłuchanych rozmów «zaginęły w trakcie rządów PiS».
«Materiał, który trafił do sądu był pocięty, zmanipulowany i niezgodny ze stenogramami» – oświadczył Kwiatkowski. W rozmowie z dziennikarzami stwierdził również: «Całe postępowanie było oparte o nagrania pocięte pod z góry założoną tezę. Do tej pory nie mamy oryginałów tych nagrań».
Wątpliwości co do bezstronności sądu
Senator zwrócił uwagę na możliwą stronniczość postępowania. Jak zaznaczył, wyrok wydała sędzia, której mąż jest obrońcą Łukasza Piebiaka w postępowaniu dyscyplinarnym – byłego wiceministra sprawiedliwości zamieszanego w aferę hejterską. «Pan Łukasz Piebiak przychodził, jako "widownia" w tej sprawie na rozprawy sądu, de facto wywierając nacisk na sąd» – powiedział Wirtualnej Polsce.
Sędzia Izabela Szumniak w uzasadnieniu wyroku zaprzeczyła tym zarzutom. Wskazała, iż sąd nie miał żadnych wątpliwości co do autentyczności materiału dowodowego. Według niej świadkowie «bez trudu rozpoznali głosy osób uczestniczących w dowodowych nagraniach rozmów telefonicznych, co potwierdzało ich autentyczność».
Proces toczył się od 2018 roku. Akt oskarżenia w sprawie prokuratura skierowała w sierpniu 2017 roku.
Uwaga: Ten artykuł został stworzony przy użyciu Sztucznej Inteligencji (AI).












