Wywiad z ppłk rez. Maciejem Korowajem: Polityka Rosji, wojna z Ukrainą i globalne ambicje Moskwy

ine.org.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Chińska polityka energetyczna (63)


Maciej Korowaj – podpułkownik rezerwy, absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej im. Stefana Czarneckiego w Poznaniu (specjalność Dowodzenie Pododdziałami Czołgów), Uniwersytetu Adama Mickiewicza, Akademii Obrony Narodowej oraz Uniwersytetu Warszawskiego. Zawodową służbę wojskową pełnił między innymi w jednostkach 1. Dywizji Zmechanizowanej, 11. Dywizji Kawalerii Pancernej oraz instytucjach centralnych Ministerstwa Obrony Narodowej. Analityk specjalizujący w zagadnieniach bezpieczeństwa oraz taktyce, operacji, strategii Białorusi, Rosji, Ukrainy.

Agata Krygier: Federacja Rosyjska w dniu 24 lutego 2022 roku zaatakowała Ukrainę w wymiarze pełnoskalowym. Wiemy, iż od 2014 do 2022 roku prowadziła działania wojenne w umiarkowanym zakresie we wschodniej części Ukrainy – zajmując około 7% terytorium Donbasu oraz anektowała Krym. W nocy 24 lutego prezydent Rosji Władimir Putin wystąpił z orędziem do narodu, podczas którego ogłosił początek tzw. „wojskowej operacji specjalnej” mającej na celu obronę ludności Donbasu przed „ludobójstwem” oraz „demilitaryzację i denazyfikację Ukrainy”. Co skłoniło Federację Rosyjską do ponownego ataku na Ukrainę?.

Maciej Korowaj: Mam na ten temat swoją teorię, bardziej poznawczą niż empirycznie udowodnioną. W moim odczuciu Rosja utraciła coś, co można nazwać „soft power”. W czasach sowieckich tym narzędziem była ideologia komunistyczna, która była głównym paliwem napędowym zimnej wojny. Po jej zakończeniu Rosja, szczególnie w oczach byłych komunistów i członków służb specjalnych, przeżyła upokarzający upadek, za który obwiniano polityczny establishment Związku Radzieckiego. Doprowadziło to do wewnętrznej transformacji, gdzie służby specjalne, wcześniej trzymane na dystans od polityki przez politbiuro, zaczęły wykorzystywać „elementy demokratyzacji” w okresie między upadkiem Związku Radzieckiego a współczesną Rosją. Właśnie w tym czasie, zwłaszcza w okresie Jelcynowskiej Rosji, zaczęto rozszerzać wpływy, co w końcu doprowadziło do przejęcia władzy przez ludzi wywodzących się ze służb, a namacalnym dowodem tego była kariera Władimira Putina.

Kiedy Rosja utraciła ideologię, nie miała zbyt wiele do zaoferowania Zachodowi poza swoimi zasobami surowcowymi i pieniędzmi. Przez całe dekady próbowano korumpować Zachód gospodarczo i zdobywać wpływy, co miało umożliwić Rosji prowadzenie polityki zgodnej z jej interesami. Jednak ostatecznie nie udało się to w pełni, bo choć Europa i Stany Zjednoczone handlowały z Moskwą, zarabiając na tym, to Rosja nie zdobyła znaczącej roli politycznej w globalnych sprawach. Niezależnie od konfliktów, jak w Jugosławii, Rosja nie była postrzegana jako najważniejszy gracz, a jej rola sprowadzała się głównie do dostarczania energii i surowców.

Ta sytuacja uległa zmianie. Rosja zdaje sobie sprawę, iż świat i technologie idą naprzód, a ona sama straciła zdolność do oddziaływania na Zachód poprzez soft power, tak jak robią to NATO czy Unia Europejska. To poczucie marginalizacji politycznej i globalnej niepewności sprawiło, iż Rosja zaczęła dostrzegać swoją osłabiającą pozycję, także w swojej „strefie wpływów”. W odpowiedzi na to Rosja postawiła na destabilizację swoich przeciwników, co widzimy w jej polityce wobec Ukrainy.

Rosja zdaje sobie sprawę, iż świat obawia się destabilizacji i wojny, która zamiast umożliwiać polityczny i gospodarczy rozwój, skupiłaby się na zbrojeniach. Stąd koncepcja nowej, nie zimnej, ale gorącej wojny – epoki państw drapieżnych, gdzie wygrywa ten, kto ma siłę i wolę, aby ją wykorzystać.

W przypadku państw takich jak te w Europie czy NATO, Rosja ma przewagę decyzyjną – w jej mniemaniu wola państwa totalitarnego jest silniejsza niż proces decyzyjny państw demokratycznych. Mimo braków technologicznych i gospodarczych, zdolność do destabilizowania i zaburzenia rozwoju cywilizacyjnego przeciwników daje Rosji narzędzie, które pozwala jej na realizowanie swoich interesów w globalnej polityce, co jest, moim zdaniem, uproszczoną analizą bieżących działań Federacji Rosyjskiej.

Agata Krygier: Putin często wspominał o chęci stworzenia świata wielobiegunowego. Czy zainicjowanie przez Federację Rosyjską działań wojennych w Ukrainie w 2014 roku miało na celu w dalszej perspektywie realizacje tej wizji. Czy chodziło o odbudowę imperium Związku Radzieckiego?

Maciej Korowaj: Wojna tak naprawdę rozpoczęła się w 2014 roku, a w tej chwili mamy do czynienia z jej bardziej rozbudowaną kontynuacją. Ważnym kontekstem, który warto uwzględnić, są wcześniejsze konflikty: czeczeński, gruziński oraz działania Rosji w Kosowie – to epizod często pomijany, ale bardzo istotny. I oczywiście najważniejszy moment to rok 2014, który doprowadził nas do wydarzeń z 2022 roku.

Rosja, aby funkcjonować jako państwo mające decyzyjność, musiała, według jej mniemania, utrzymywać kontrolę nad swoim otoczeniem. Kiedy zaczęła tracić wpływy, to był dla niej sygnał alarmowy. Warto pamiętać, iż Rosja tworzyła organizacje zrzeszające byłe republiki radzieckie, gdzie część z nich funkcjonowała w dość bliskiej współpracy – Białoruś to najbardziej skrajny przykład. Jednak były też kraje, które pozostawały w tej grupie bardziej z konieczności wynikającej z powiązań geograficznych i gospodarczych. Federacja Rosyjska chciała podporządkować sobie te republiki, a pierwszym krokiem do tego miało być podporządkowanie Ukrainy, która jest niezwykle zasobna w żywność. Białoruś, choć również ważna, nie ma takiego potencjału żywnościowego jak Ukraina, która żywi nie tylko siebie, ale i dużą część świata, w tym Afryki. To zresztą było podstawą rosyjskiej polityki nacisku na kraje afrykańskie, gdzie władza Francji i innych państw Zachodu zaczęła słabnąć, a Chiny rozpychają się coraz bardziej.

Chiny, choć oferują Afryce technologie i pieniądze, nie mogą zapewnić jej wszystkiego. Rosja z kolei miała pomysł, by eksportować żywność i wykorzystywać ją jako narzędzie polityczne. W końcu co z tego, iż Afryka otrzyma technologie, jeżeli nie będzie miała czym nakarmić ludzi? Ale Ukraina to nie tylko żywność – to także istotny hub gazowy dla Europy oraz najważniejszy punkt dostępu do Morza Czarnego. Krym, choć strategicznie istotny, bez Ukrainy jest jedynie bazą wojskową, a nie ważnym ośrodkiem eksportowym. Rosyjskie porty na Morzu Czarnym są słabsze w porównaniu do ukraińskich, jeżeli chodzi o handel.

Rosja wiedziała, iż utrata Ukrainy będzie dla niej problemem. Przykład blokady ukraińskiego zboża przez Rosję pokazuje, jak gwałtownie wpłynęło to na sytuację żywnościową w Afryce i na całym świecie. To tylko przedsmak tego, jakich narzędzi chciałaby używać Rosja, by kontrolować kraje uzależnione od ukraińskiej produkcji żywności. Warto też pamiętać, iż wpływ ten jest odczuwalny także w Europie, co widzimy m.in. w protestach rolniczych.

Rosja nie odniosła jednak pełnego sukcesu, dlatego musiała się przystosować. Operacja rozpoczęta w lutym 2022 roku miała być prowadzona głównie pod dyktando służb specjalnych, z wojskiem pełniącym rolę pomocniczą. Choć trudno teraz szczegółowo omawiać wszystkie czynniki, które doprowadziły do niepowodzenia Rosji, to kilka brakowało do sukcesu. Jednak kaskada problemów, które pojawiły się w trakcie operacji, ostatecznie doprowadziła do jej klęski. Rosja musiała znowu się zaadaptować i przejść do długotrwałego konfliktu.

Obecnie Rosja prowadzi wojnę, którą nazywam „zrównoważoną”. To znaczy, umiejętnie zarządza konfliktem w różnych domenach w taki sposób, aby móc prowadzić go przez długi czas, nie doprowadzając przy tym do gospodarczego, społecznego czy militarnego załamania kraju.

Taka strategia pozwala Rosji na utrzymywanie ciągłego nacisku na Ukrainę. Dla Rosji jest to wojna na wyniszczenie, która odpowiada jej strategii, ponieważ Ukrainie, mimo prób pokonania Rosji – na przykład podczas ostatniej ofensywy – brakuje sił i środków, które są dostarczane przez Zachód w niewystarczających ilościach.

Rosja działa w sposób, który jest dla niej korzystny w długiej perspektywie. Chociaż cele Rosji w tym konflikcie się zmieniają, zwłaszcza operacyjne, to pozostaje jeden: osłabić Ukrainę na tyle, aby móc wywierać na nią dalszą presję. Rosja prowadzi również strategię erozji odporności nie tylko wobec Ukrainy, ale także wobec innych państw, choć w mniej inwazyjny sposób. Kraje europejskie zapomniały, jak to jest żyć w czasie zimnej wojny, kiedy inwestowano znaczne środki w obronę i żyło się w strachu przed sowiecką inwazją. Po trzydziestu latach pokoju ta pamięć zanika, ale obecne zagrożenia są jeszcze bardziej dotkliwe niż w XX wieku. Dzisiejszy rozwój technologiczny postępuje tak szybko, iż brak postępu oznacza cofanie się, czego wszyscy się obawiają.

Agata Krygier: 15 grudnia 2021 podczas spotkania pomiędzy Federacją Rosyjską a stroną amerykańską Rosję przedstawiła dwa projekty porozumień o gwarancjach bezpieczeństwa – między Rosją i USA oraz między Rosją i państwami członkowskimi NATO. Mowa jest w nich o rosyjskich żądaniach dotyczących ograniczeń co do aktywności i obecności wojskowej Stanów Zjednoczonych i NATO na obszarze poradzieckim i w Europie Środkowej, główne postulaty to: nierozszerzanie NATO na wschód w obszar poradziecki, nieprowadzenie aktywności wojskowej na terytorium Ukrainy i innych państw poradzieckich niebędących członkami Sojuszu, nieagresji wobec Federacji Rosyjskiej, wycofania wojsk sojuszniczych rozmieszczonych na terytoriach nowych państw członkowskich NATO po maju 1997 r. Co Rosja chciała uzyskać głosząc te postulaty?

Maciej Korowaj: Rosja, rzucając ten postulat, prawdopodobnie sama nie wierzyła, iż zostanie on zrealizowany. najważniejsze było jednak to, by została zaproszona do rozmów – samo to miałoby dla niej ogromne znaczenie. Jednak nikt nie chciał z nią rozmawiać, Rosja została odrzucona. To odrzucenie stało się iskrą, która ostatecznie doprowadziła do ataku na Ukrainę. Był to jednak krok kosztowny dla Rosji, dlatego zależało jej na szybkim przeprowadzeniu działań w ramach tzw. „operacji specjalnej” – określenia, które do dziś jest używane. Z różnych przyczyn ta szybka operacja się nie powiodła. Rosja musiała więc zaadaptować się do nowej sytuacji, jednak jej cele pozostały niezmienne.

Agata Krygier: Obecnie w Rosji mamy do czynienia z rządem autorytarnym. Od początku Specjalnej operacji wojskowej dla osób protestujących wprowadzono represje, za dyskredytacje armii grozi 15 lat więzienia, więc nic dziwnego, iż ludzie się nie buntują. W ubiegłym roku w 2023 Prigożyn podjął próbę dążąc do wywołania puczu, wiemy jakie były tego konsekwencje. Putin nie wybacza zdrady Prigożyn poniósł śmierć w wyniku katastrofy lotniczej, za którą odpowiedzialne były służby specjalne z polecenia Kremla. Igor Girkin były funkcjonariusz FSB, biorący udział w operacjach dowódczych w Donbasie w 2014, został skazany w styczniu 2024 roku na cztery lata więzienia za ekstremizm. Zmarł również Aleksiej Nawalny – największy opozycjonista rosyjski. Czy śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych (jak wiadomo warunki więziennictwa w łagrze w których przebywał Nawalny były bardzo ciężkie), czy jego śmierć była wykonana na zlecenie Putina celem eliminacji przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi w Rosji?

Maciej Korowaj: Śmierć Nawalnego ma znaczenie głębsze, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Choć Nawalny był uznawany za lidera opozycji, jego rola w rosyjskim systemie politycznym była bardziej złożona. W rzeczywistości Nawalny stanowił alternatywę nie tylko dla opozycji demokratycznej, ale także dla wewnętrznej opozycji siłowej w Rosji. choćby Putin nie może całkowicie ignorować swoich „wspólników w zbrodni”, czyli elit, które są częścią rosyjskiego systemu władzy. Te elity, mimo iż nie publicznie, często mają swoje własne interesy i nie zawsze zgadzają się z Putinem.

Można wyróżnić dwie główne, umowne frakcje w tych elitach: tzw. biznesmenów oraz patriotów. Obie są związane z Putinem, a przepływy wpływów między nimi są swobodne, bez wyraźnego przywództwa, ponieważ to mogłoby zagrozić samemu Putinowi.

Te frakcje rywalizują o wpływy i możliwość oddziaływania na Putina. Putin, świadomy tych podziałów, nie chciał dopuścić do sytuacji, w której jedna z tych frakcji mogłaby wykorzystać Nawalnego jako narzędzie.

Nawalny, jako osoba, którą Zachód mógłby zaakceptować, mógłby posłużyć jako karta przetargowa. Jego wyciągnięcie z więzienia i postawienie na czele kraju mogłoby umożliwić zakończenie wojny na warunkach korzystnych dla Rosji, ale jednocześnie pozbywając się Putina. W tej sytuacji Nawalny stałby się politycznym frontmanem, zależnym od jednej z tych frakcji, która mogłaby przejąć władzę w kraju i rozpocząć negocjacje z Zachodem, zyskując przy tym międzynarodową akceptację.

Putin, zdając sobie sprawę z takiego scenariusza, widział w Nawalnym zagrożenie. Nikt z zachodnich przywódców nie chce już rozmawiać z Putinem ze względu na jego pozycję międzynarodową, a także groźbę postępowań, takich jak w Hadze. Dlatego Nawalny, jako potencjalny alternatywny lider, który mógłby być akceptowalny dla Zachodu i służyć do zakończenia wojny, stał się dla Putina zbyt niebezpieczny. Z tego powodu, z mojej perspektywy, Nawalny musiał zginąć – to był główny czynnik, który zadecydował o jego losie.

Agata Krygier: Sojusznicy Federacji Rosyjskiej, oprócz Białorusi, która jest najbliższym sojusznikiem Rosji. Na jej terytorium została rozmieszczona taktyczna broń jądrowa, prawdopodobnie stało się w odpowiedzi na propozycje rozszerzenia programu „Nuclear Sharing” (rozmieszczenia broni jądrowej taktycznej w krajach europejskich państw członkowskich NATO). Postępuje też proces integracji Związku Białorusi i Federacji Rosyjskiej, który wg Kremla ma być zakończony do 2030 roku. Cele Rosji to m. in. ujednolicenie ustawodawstwa, dostosowanie polityki zagranicznej i obronnej obu państw oraz zapewnienie rosyjskiej kontroli nad sferą polityczną, gospodarczą, kulturalną i medialną Białorusi. Jak wyglądają relacje z pozostałymi sojusznikami mam tu na myśli Iran, Koreę Północną?

Maciej Korowaj: Rosja w tej chwili stara się szukać luk w globalnej gospodarce, aby utrzymać swoją zdolność do prowadzenia wojny i rozwijania gospodarki wojennej, mimo braku dostępu do wielu zaawansowanych technologii i zasobów. Gospodarka rosyjska, w przeciwieństwie do gospodarek pokojowych, jest gospodarką wojenną – tak jak Niemcy faszystowskie podczas II wojny światowej, które mimo bombardowań notowały wzrost gospodarczy, ale kosztem produkcji wojskowej. W takiej sytuacji produkcja cywilna schodzi na dalszy plan, a dobrobyt obywateli nie wzrasta, co można zauważyć również w przypadku dzisiejszej Rosji.

Rosja nie doświadcza załamania gospodarczego, ale cała jej produkcja skierowana jest na zaspokajanie potrzeb wojskowych. Kluczową rolę odgrywają tu „sojusznicze” kraje, przez które Rosja może zdobywać zasoby, których sama nie posiada, zwłaszcza w zakresie technologii, ale także produkcji amunicji. W wojnie na wyniszczenie zasoby amunicyjne i sprzęt wojskowy są kluczowe, a rosyjska produkcja osiąga granice swojej wydajności, co zmusza Rosję do szukania wsparcia u innych państw.

W tej sytuacji funkcjonuje wymiana barterowa – Rosja dostarcza technologie, które mogą być cenne dla tych państw, a w zamian otrzymuje surowce, technologie i wsparcie niezbędne do kontynuowania działań bojowych. Ten system wymiany jest najważniejszy dla rosyjskiej gospodarki wojennej i nie zanosi się na to, by miało to ulec zmianie. Wręcz przeciwnie, Rosja prawdopodobnie będzie szukać kolejnych możliwości współpracy z innymi krajami na podobnych zasadach.

Jeżeli ten model nie zostanie zakłócony, Rosja będzie w stanie dalej wspierać swoją gospodarkę wojenną, może nie w takiej skali, jakby chciała, ale wystarczająco, by kontynuować walkę z Ukrainą. Dodatkowo, ten system pozwoli Rosji na odbudowanie swoich sił zbrojnych do poziomu, który umożliwi prowadzenie większych operacji ofensywnych, niż ma to miejsce obecnie.

Agata Krygier: Można zaobserwować narastającą wojnę informacyjną oraz działania hybrydowe skierowane przeciwko Zachodowi, w tym państwom wschodniej flanki NATO, wobec Polski również, jakie metody wykorzystuje aparat władzy Kremla?

Maciej Korowaj: Już wcześniej wspominałem o „erozji odporności”, która jest kluczowym elementem strategii Rosji wobec Zachodu. Choć nie uczestniczymy bezpośrednio w działaniach wojennych, to nasza rola w wspieraniu Ukrainy jest istotna – nie tylko blokujemy Rosji osiągnięcie jej celów, ale także zwiększamy koszty prowadzonej przez nią wojny. Erozja odporności, jaką stosuje Rosja, działa na dwóch poziomach.

Po pierwsze, ma na celu zniechęcenie nas do dalszego wspierania Ukrainy. To próba osłabienia naszego zaangażowania poprzez operacje psychologiczne, dezinformację i wzmacnianie społecznych podziałów. Rosja stara się wykorzystywać demokratyczne mechanizmy, takie jak wolność słowa i otwartość na różne opinie, by wprowadzać destabilizację. Wykorzystując nowoczesne technologie, potrafi podbić te tematy, które są dla naszych społeczeństw drażliwe, tworząc chaos i dezorientację.

Drugi poziom erozji odporności to długookresowe przygotowanie państw Zachodu na ewentualny konflikt z Rosją. To nie tylko działania hybrydowe, ale także specjalne operacje wywiadowcze, które wykorzystują nasze słabości – polityczne, gospodarcze, społeczne. Rosja ma dobrze opracowane doktryny specjalnych działań, które są bardzo rozbudowane i wieloaspektowe, a w Polsce i na Zachodzie nie są one jeszcze szeroko omawiane ani analizowane w takim stopniu, w jakim powinny. Rosjanie w ramach „działań erozyjnych” przygotowują grunt pod przyszłe konflikty, osłabiając nasze struktury wewnętrzne i gotowość do stawiania oporu.

Kluczowym słowem w tej strategii jest konflikt, a nie wojna. W rosyjskiej doktrynie „wojna” ma pejoratywne znaczenie, dlatego Rosja woli rozpatrywać swoje działania w kategoriach konfliktu – zaburzenia porządku, zastraszania i destabilizacji. Celem nie jest więc otwarta wojna, ale stworzenie warunków, które pozwolą Rosji osiągnąć swoje cele polityczne poprzez wprowadzanie niepokoju i podziałów.

Konflikt, według Rosjan, musi spełniać odpowiednie warunki i mieć określoną strukturę, która umożliwi im sukces. Sukces ten osiągają przez budowanie erozji odporności państw Zachodu przy użyciu działań hybrydowych, ale też wielowymiarowych operacji, które wpisują się w ramy tzw. wojny zrównoważonej. W tej wojnie element militarny jest ważny, ale nie najważniejszy – to tylko jeden z wielu środków używanych w agresji przeciwko państwom czy sojuszom, które Rosja postrzega jako swoje cele.

Agata Krygier: W Pana wypowiedziach pojawiają się prognozy ataku Rosji na Kraje Bałtyckie, tym samym testowania 5 artykułu NATO, bowiem kraje bałtyckie zrzeszone są w Sojuszu Północnoatlantyckim. W jakiej perspektywie czasowej może to nastąpić?

Maciej Korowaj: Moim zdaniem Rosja w ciągu najbliższych dwóch lat może odbudować swoją armię do poziomu, który umożliwi jej prowadzenie działań ofensywnych na większą skalę, chociaż w tej chwili nie ma takich zdolności, zwłaszcza w kontekście konfliktu z NATO. Proces odbudowy gotowości bojowej, a zwłaszcza szkolenia, jest najważniejszy w tej strategii. w tej chwili Rosja funkcjonuje w czasie wojny („czasie W”), co oznacza, iż szkolenie żołnierzy odbywa się intensywnie, ale w przyspieszonym trybie.

Podstawowe szkolenie żołnierza trwa około 28 dni, natomiast pełne wyszkolenie pododdziału, gotowego do przeprowadzenia skomplikowanych operacji, trwa około 96 dni. Obecna rosyjska zdolność do szkolenia wynosi od 27 do 30 tysięcy żołnierzy miesięcznie, choć są to głównie żołnierze o podstawowych umiejętnościach. Warto zwrócić uwagę na to, iż straty wśród rosyjskich żołnierzy wynoszą średnio 17 tysięcy miesięcznie, co oznacza, iż tylko niewielka część nowo wyszkolonych żołnierzy (około 3 tysiące miesięcznie) może zostać w pełni przygotowana do działań bojowych, reszta trafia na front w celu natychmiastowego uzupełnienia strat.

Rosja planuje jednak zwiększenie swoich możliwości szkoleniowych. Do końca bieżącego roku przewiduje, iż będzie mogła szkolić 40-45 tysięcy żołnierzy miesięcznie, a w przyszłym roku, dzięki uruchomieniu dwóch dodatkowych ośrodków szkoleniowych, liczba ta ma jeszcze wzrosnąć. W kolejnym roku ma powstać dodatkowo dziewięć ośrodków szkoleniowych, co oznacza, iż za dwa, trzy lata Rosja może mieć potencjał szkoleniowy wystarczający, by przygotować armię do dużych operacji ofensywnych.

Jednak by móc to osiągnąć, Rosja musi uniknąć dużych strat w Ukrainie. jeżeli uda jej się zredukować straty i odbudować zdolności ofensywne, to za dwa, trzy lata może posiadać armię zdolną do prowadzenia działań zaczepnych na większą skalę.

W tym czasie, Rosja nie będzie unikać działań konfliktowych, ale będzie starać się zyskać przewagę, niekoniecznie prowadząc otwartą wojnę, ale strasząc NATO i inne kraje swoimi siłami.

Europa, przyzwyczajona do pokojowej egzystencji, może mieć trudności z szybkim przystosowaniem się do realiów gorącego konfliktu. Podniesienie europejskiego potencjału obronnego do poziomu, który pozwoliłby skutecznie przeciwstawić się Rosji, jest o wiele bardziej kosztowne w kontekście gospodarek pokojowych, ponieważ wymaga przekierowania zasobów z rozwoju cywilizacyjnego na zbrojenia. Tymczasem Rosja funkcjonuje w gospodarce wojennej, co pozwala jej na zwiększenie wydatków na armię bez konieczności balansowania między wydatkami wojskowymi a rozwojem cywilnym.

Jeśli Europa i NATO nie podejmą działań, aby wyrównać potencjał militarny z Rosją, to w ciągu najbliższych dwóch, trzech lat Moskwa może zyskać przewagę. Rosja liczy na to, iż Europa nie będzie w stanie mentalnie i gospodarczo przystosować się do takiego konfliktu, co może jej dać strategiczną przewagę, jeżeli NATO i kraje europejskie nie zaczną teraz intensywnie zwiększać swoich zdolności obronnych..

Agata Krygier: Puentując Pana słowa pozwolę sobie zacytować dowódcę 1 Batalionu 3 Oddzielnej Brygady Szturmowej Petro Gorbatenke: „armia rosyjska nie jest gorsza od ukraińskiej jest lepsza technologicznie, lepiej wyposażona, ma więcej sprzętu, ma lepszą broń. Są od nas silniejsi. Nie można lekceważyć wroga to poważny przeciwnik, poważniejszy niż większość armii świata”.

Jakie rozwiązanie końca tego konfliktu wybierze Ukraina, wiedząc, iż przeciwnik – Rosja jest silniejsza, ma większe zasoby sprzętowe i osobowe. Czy rozwiązaniem będzie zgniły kompromis, bo raczej nie możemy spodziewać się rozstrzygnięcia na polu bitwy? Czy Zachód może zmusić Kijów do zamrożenia konfliktu, tak jak to miało miejsce na przełomie lat 2014 i 2015 podczas porozumień mińskich, czy będzie wspierać w wysiłkach, aby Ukraina nie przegrała tej wojny?

Maciej Korowaj: Przeciwko topornej, agresywnej polityce Rosji można skutecznie działać, wykorzystując jej technologiczne deficyty. Kluczem do sukcesu jest unikanie bezpośredniej wymiany ciosów, która prowadziłaby do dużych strat osobowych. Zamiast tego, należy zadać Rosji straty osobowe i sprzętowe, ograniczając jej zdolność do manewrów. To jest realna szansa na pokonanie Rosji w sferze militarnej.

Jednak Rosja prowadzi konflikt w ramach swojej strategii „wojny zrównoważonej”, co oznacza, iż działania militarne to tylko jeden z wielu elementów jej podejścia. Dlatego Zachód i Ukraina muszą działać nie tylko na polu militarnym, ale również w innych obszarach, budując systemową odporność państwa. To obejmuje sfery polityczne, obrony cywilnej, gospodarcze, innowacyjne oraz kryzysowe. jeżeli Ukraina nie zdoła zaadaptować się w tych obszarach, Rosja będzie ją systematycznie degradować społecznie, gospodarczo i cywilizacyjnie.

Ukraina musi przeprowadzać reformy nie tylko w siłach zbrojnych, ale także w strukturach państwowych – choćby pod ogniem rosyjskich rakiet i artylerii. Tylko spójne, efektywne państwo, które potrafi radzić sobie z wewnętrznymi i zewnętrznymi wyzwaniami, będzie dla Rosji nie do pokonania, niezależnie od bitew, które Rosja przeprowadza pod Awdijiwką, Bachmutem czy gdziekolwiek indziej.

Wsparcie Zachodu w sferze militarnej jest niezbędne, zwłaszcza w dostawach amunicji i wyposażenia bojowego, których Ukraina sama nie jest w stanie w pełni uzupełnić. Jednak to wsparcie nie jest czynnikiem decydującym – najważniejsze jest, aby Ukraina była w stanie funkcjonować jako państwo, choćby pod ciągłym zagrożeniem.

Rosja nie dąży do zajmowania dużych terytoriów, ponieważ nie ma wystarczających sił, aby je utrzymać. Zamiast tego, prowadzi mikro bitwy, które mają na celu generowanie strat i wywieranie wpływu na funkcjonowanie ukraińskiego państwa poprzez wojny informacyjne i wykorzystanie ukraińskich porażek w propagandzie. To, co nazywam „efektem motyla”, oznacza, iż mały sukces na polu walki może przekładać się na większy sukces w sferze społecznej i gospodarczej.

Zachód zdaje sobie sprawę, iż dopóki armia rosyjska walczy na Ukrainie i ponosi straty, ma czas na przygotowanie się do ewentualnych przyszłych działań Rosji. jeżeli Ukraina zostanie porzucona, Rosja gwałtownie się odbuduje i przygotuje do dalszej agresywnej polityki. To jasne dla wszystkich, którzy obserwują ten konflikt – dopóki Rosja walczy i traci zasoby, czas działa na korzyść Zachodu i Ukrainy.

Idź do oryginalnego materiału